Data dodania:
2018-02-28
Pomagać lubiła zawsze. - Kiedy miałam dziesięć lat, zobaczyłam w oknie na parterze kamienicy, w której mieszkałam, małą, może trzyletnią dziewczynkę - wspomina. - Była bardzo umorusana. Z koleżankami zabrałyśmy ją stamtąd, umyłyśmy w misce i nakarmiłyśmy. Potem, z powrotem przez okno, wsadziłyśmy do mieszkania i powiesiłyśmy na szyi kartkę z napisem „niewidzialna ręka” (ten napis to było pokłosie emitowanego w latach 60. i 70. programu telewizyjnego o tym samym tytule, który zachęcał młodzież do bezinteresownego pomagania innym – red.). W ramach „podziękowań” dostałam burę od mojej mamy, bo z kolei mamie tej dziewczynki, którą umyłam, nie spodobało się, że bez pytania zabrałam jej córeczkę. A ja dalej uważam, że ta pani nie miała racji (śmiech). Zresztą, ja jestem uparciuch. Jak wiem, że mam rację, to jej bronię. Ustępuję, gdy ktoś mnie przekona.