Goplana, E. Wedel, Bałtyk, Śnieżka, Terravita, Wawel, Milka, Alpen Gold. Mleczna, gorzka, nadziewana. Te czekolady jedzą wszyscy. Mało kto jednak zbiera dziś jeszcze opakowania po nich. 38-letnia mieszkanka Chudowa (gmina Gierałtowice), Bożena Kowol, robi to z niewielkimi przerwami od 30 lat. Zorganizowała nawet wystawę swojej kolekcji, która liczy aż 800 pozycji.
- Zaczęło się niewinnie. Bardzo lubię czekoladę i po zjedzeniu każdej
tabliczki odkładałam zawiniątko do szuflady. Swoją rękę przyłożył też do
mojej pasji nieżyjący już brat, bo za każdym razem, gdy wracał do domu
ze śmigusa-dyngusa, przynosił czekoladę. Zawartość oczywiście zjadał,
ale mnie zostawiał papierek. Opakowania były takie kolorowe, w PRL-u
ubarwiały szarą rzeczywistość...
- Z czasem okazało się, że mam ich dość
sporo. Szkoda było wyrzucać. Przełożyłam je więc do pudełka po butach.
Nie bardzo się tym chwaliłam, wiedzieli tylko najbliżsi. Moje hobby
wyszło na światło dzienne przy okazji pewnej wystawy.
Pani Bożena jest opiekunem dzieci i młodzieży w świetlicy środowiskowej w Chudowie. Organizuje młodym ludziom czas popołudniami. Dzieci odrabiają lekcje, a potem wspólnie się bawią. Czasem robią jakąś wystawę. Była już fotograficzna i malarska, nie było pomysłu na kolejną.
Pani Bożena jest opiekunem dzieci i młodzieży w świetlicy środowiskowej w Chudowie. Organizuje młodym ludziom czas popołudniami. Dzieci odrabiają lekcje, a potem wspólnie się bawią. Czasem robią jakąś wystawę. Była już fotograficzna i malarska, nie było pomysłu na kolejną.
– To dzieciaki
mnie namówiły, bym pokazała swoją kolekcję i w ten oto sposób, kilka lat
temu, upubliczniłam pasję – wspomina Kowol.
Najstarsze opakowanie z kolekcji ma około 30 lat. To po czekoladzie węgierskiej. Został tylko błękitno-biały obrazek przedstawiający łaciatą krówkę na tle gór i napis „Szerenecsi Tej”.
- Opakowania na przestrzeni ostatnich lat bardzo się zmieniły – mówi kolekcjonerka. - Wcześniej były papierowe, a czekolady zawijano w sreberka. Dzisiaj dominują te typu otwórz-zamknij. Już mnie tak bardzo nie interesują.
Chudowianka ma głównie zawiniątka po czekoladach polskich i niemieckich. Ale są też po słodkościach z Czech, Rosji, Grecji, Turcji. Wszystko posegregowane tematycznie. Po czekoladach gorzkich, słodkich, z nadzieniem. Kwiaty, samochody, świąteczne, zagraniczne.
Dziś półki sklepowe od czekolad się uginają. Ale pani Bożena starannie dobiera swoje „eksponaty”.
Najstarsze opakowanie z kolekcji ma około 30 lat. To po czekoladzie węgierskiej. Został tylko błękitno-biały obrazek przedstawiający łaciatą krówkę na tle gór i napis „Szerenecsi Tej”.
- Opakowania na przestrzeni ostatnich lat bardzo się zmieniły – mówi kolekcjonerka. - Wcześniej były papierowe, a czekolady zawijano w sreberka. Dzisiaj dominują te typu otwórz-zamknij. Już mnie tak bardzo nie interesują.
Chudowianka ma głównie zawiniątka po czekoladach polskich i niemieckich. Ale są też po słodkościach z Czech, Rosji, Grecji, Turcji. Wszystko posegregowane tematycznie. Po czekoladach gorzkich, słodkich, z nadzieniem. Kwiaty, samochody, świąteczne, zagraniczne.
Dziś półki sklepowe od czekolad się uginają. Ale pani Bożena starannie dobiera swoje „eksponaty”.
- Z satysfakcją muszę powiedzieć, że prawie
wszystkie moje trofea pochodzą z czekolad, które osobiście zjadałam lub
co najmniej ich spróbowałam – uśmiecha się z dumą chudowianka, kobieta
szczupła. I dodaje, że najbardziej lubi mleczną z wielkimi orzechami.
(san)
Komentarze (0) Skomentuj