Kilkadziesiąt metrów kwadratowych ekspozycji i mnóstwo ciekawych przedmiotów. Muzeum regionalne „Izba łod starki” w Chudowie to pełne śląskości miejsce, w którym zgromadzono historyczne eksponaty z XIX i XX wieku. Najstarsze pochodzą z 1880 roku. Izba jest dziełem 76-letniej Moniki Organiściok -Ślązaczki Roku, laureatki pierwszego konkursu gwarowego „Po naszymu, czyli po Śląsku”.
 
Pani Monika jest rodowitą chudowianką. – W moim domu rodzinnym się nie przelewało – wspomina. - Tato pracował na kopalni, mama chodziła na pole do bogatszych gospodarzy. Jednak, choć było biednie, dzieciństwo miałam pogodne. Przede wszystkim dlatego, że dorastałam wśród dobrych i kochających ludzi. Pamięć o nich przywołują zresztą przedmioty codziennego użytku, które zgromadziłam. Większość pochodzi z domu rodzinnego, od moich przodków, część dostałam od sąsiadów. Wszyscy w Chudowie wiedzą, że Monia nie przejdzie obojętnie koło staroci.

Organiściok, dzisiaj emerytka, niemal całe życie przepracowała jako mistrz fryzjerski. Przez kilkadziesiąt lat miała swój zakład w Chudowie. Miłość do tego fachu jest w niej tak głęboka, że w jednym z pomieszczeń izby zgromadziła stare przedmioty służące do czesania i układania fryzur.

Nie tylko pracą człowiek żyje. Ta dewiza jak ulał pasuje do sympatycznej chudowianki. – Jo żech jest tako dziołszka rozrywkowo – chwali się pani Monika. - Mówią, żech jest drugo Hanka Bielicko.

 Jak mówi, szalonych pomysłów nigdy jej nie brakowało. Układa rozmaite monologi, wymyśla scenki. Śpiewa w chórze. Założyła nawet kapelę podwórkową „Trzi Cile”.  - Łoblekali my sie za chopów i grali na byla czym – dodaje. - Jakiś wic sie pedziało i było wesoło.

Pani Monika całe życie jeździ samochodem,  zrobiła nawet prawo jazdy na motocykl, ale zakup jednośladu skutecznie oprotestowała jej mama. – Do dzisiej, jak mi się jaki motor spodobo, to musza se na nim siednońć – śmieje się.

W 1993 roku Monika Organiściok wystartowała w pierwszej edycji konkursu „Po naszymu, czyli po śląsku” i wygrała. –Rozprawiałach ło tym, jak starka i starzik żyli i robili – opowiada.

Z panią Moniką siedzę w „Izbie łod starki”, którą sama zorganizowała w dawnym budynku chudowskiej szkoły. Miejsce kipi historią śląskości. Meble, sprzęty domowe, książki i obrazy, narzędzia gospodarcze, stroje męskie i kobiece…

- Cały czas po głowie chodził mi pomysł stworzenia miejsca, w którym mogłabym pokazywać rodzinne pamiątki – mówi chudowianka. - Przez dziesięciolecia mnóstwo się tego nazbierało. Gromadził tata, bo żal mu było wyrzucać przedmioty po mojej starce, czyli babci. Kiedy ojciec umarł, wzięłam to wszystko do siebie. Trzymałam, gdzie się tylko dało. W domu, w stodole, u sąsiadów. Mąż zaczął się jednak powoli złościć i zmuszona byłam szukać miejsca na ekspozycję. Poszłam do gminy i dali mi pomieszczenia po dawnej szkole. W 2004 roku „Izba łod starki” zaczęła oficjalnie działać i tak jest do dzisiaj.

W tym muzeum  śląskości czujemy się tak, jakby czas zatrzymał się na przełomie XIX i XX wieku. Jakby zaraz starka miała usiąść do swojej „singerki”, a staroszek przycupnąć „kajś wedle bifyja” i zakurzyć fajeczkę. Tylko manekiny, ubrane w niegdysiejsze stroje, burzą tę iluzję.

Oglądamy kuchnię ze wspomnianym „bifyjem” i „romom na szolki”, izbę z szafą, gdzie funkcję wieszaków pełnią kołki, stoliczkiem, na którym leżą „brele” i „książki do rzykania”.

W pierwszym pomieszczeniu są różnego typu narzędzia i urządzenia przydatne w gospodarstwie. Kołowrotki, żelazka na duszę, gilotyna do tabaki, centryfuga, maselnice, ozdobna wygrawerowana forma na ser, deska do kręcenia rzemieni z krowiej skóry, stara ręczna magielnica, cepy do młócenia i mnóstwo innych przedmiotów.  Pośród tych  eksponatów prawdziwa perełka: denaturatka z 1880 roku do podgrzewania w nocy mleka dla dziecka.

- A wie pan, co to jest? – pyta mnie pani Monika, pokazując drewniany przedmiot. – A skąd – odpowiadam. Kobieta sprawnie wkłada w wycięcie deski cholewkę swojego buta i jednym ruchem go ściąga. - Pamiętam, że jak ojciec wracał z roboty, to my już staliśmy z tą deską w sieni, żeby mu ściągnąć buty.

Wchodzimy do drugiego pomieszczenia. Nad drzwiami wisi portiera, czyli ozdobna zasłonka, obowiązkowe wyposażenie śląskiego domu. Obok toaletka, pralka Frania, wózki dziecięce, „kolybka”. Dalej rozmaite stare radia, adaptery, centralka telefoniczna, w gablocie stare odznaczenia, pieniądze i „Żywot Jezusa” - księga religijna z 1850 roku. Pod spodem instrumenty muzyczne, a na ścianie trzy mundury: górniczy, kolejarski i powstańca śląskiego.
Osobne miejsce zajmuje wyposażenie zakładu fryzjerskiego z lat 50. i kasa fiskalna z 1888 roku, otwierana na szyfr.

Ostatnie pomieszczenia zajmuje wiekowa sypialnia z małżeńskim łożem i ozdobną kapą, z wyszytą na niej datą: rok 1880. Na ścianie rodzinna pamiątka - obraz papieża Leona XIII , który żył na przełomie XIX i XX wieku.

 „Izbę łod starki”  można zwiedzać w lipcu i sierpniu, w każdą niedzielę od godziny 15.00 do 17.00. Wstęp bezpłatny.  

(san)

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj