W Polsce praca z odpadami, ich wywożenie z naszych śmietników nie należy do tzw. zawodów marzeń. Wczesne wstawanie, smród, brud, kurz… Ktoś tę robotę musi jednak wykonywać. Bez niej życie nas wszystkich stałoby się koszmarem. Kim są i jak pracują ładowacze śmieci i kierowcy śmieciarek pokazali mi Patryk, Krzysiek i Jacek z gliwickiego Remondisu… Codziennie przemierzają ulice i osiedlowe uliczki naszego miasta, opróżniając śmietniki. Przyjrzeliśmy się ich pracy.

Mistrz kierownicy

Jacek (l. 47), najstarszy z całej trójki jest kierowcą śmieciarki. Ogromny kolos z dziesięciolitrowym silnikiem o mocy 330 koni mechanicznych, naszpikowany elektroniką. Jazda takim samochodem nie jest łatwa, a co dopiero lawirowanie po wąskich uliczkach, osiedlowych parkingach. Mogłem się przekonać o nietuzinkowych umiejętnościach Jacka, kiedy dosłownie na centymetry wjeżdżał na osiedlowe posesje na Zatorzu.

- Ta praca to nasza rodzinna tradycja – uśmiecha się. - Wcześniej robił tutaj mój ojciec, no i ja też się zdecydowałem. Mija już 28 rok. W porównaniu z tym co było kiedyś, to niebo a ziemia. Pamiętam, jak kubły na śmieci woziło się widlakami. Zima, minus dwadzieścia, a my tym widlakiem, bez kabiny, zasuwaliśmy po mieście. Dawniej nie było tak nowoczesnego sprzętu jak dzisiaj.
Jacek pokazuje Mercedesa, którym kieruje. Czujniki z każdej strony auta, kamery, oświetlenie jak na bożonarodzeniowym drzewku, w pełni zautomatyzowane podnoszenie pojemników na śmieci z wielką prasą do ich zgniatania, klimatyzowana kabina. Nie ma co, robi wrażenie. - Spore ułatwienia, ale i tak nic nie zastąpi praktyki – przekonuje. - Trzeba naprawdę trochę się najeździć zanim zdobędzie się jako takie umiejętności. A i one się na nic przydadzą, kiedy trafi się na kogoś, kto ewidentnie robi na złość i blokuje nam „na chwilę” wjazd albo wyjazd. Kiedy człowiek grzecznie zwróci uwagę, to nierzadko usłyszy jeszcze lawinę wyzwisk.

Suwnicowy i dziennikarz

Krzysiek (l. 40) pracował jako suwnicowy, a robotę w Remondisie polecił mu kuzyn. Ładowaczem jest od 17 lat. - Nie jest łatwo, ale nie narzekam - mówi. - Najgorzej jest zimą, wcześnie rano podjeżdżamy pod śmietniki, a chodniki są jeszcze nieodśnieżone i trzeba pchać w śniegu ciężki kubeł przez kilkadziesiąt metrów. Latem też nie jest najprzyjemniej, bo z kolei upał, a jesienią zaś deszcze.

Patryk jest najmłodszy. Ma 30 lat i wyższe wykształcenie. - Skończyłem technikum ekonomiczne i stanąłem przed wyborem drogi życiowej - opowiada. - Chciałem studiować dziennikarstwo, ale nie zamierzałem obciążać tym rodziców i zacząłem szukać pracy. Tak trafiłem 11 lat temu do Remondisu i zostałem. Studia ostatecznie skończyłem, kiedy byłem jednak na praktykach w Radio Katowice i dowiedziałem się ile będę zarabiał jako dziennikarz, schowałem dyplom do szuflady (śmiech). Mam rodzinę, kredyt na mieszkanie i potrzebuję stabilizacji zawodowej i finansowej.

Pobudka wstać!

Kiedy większość z nas jeszcze smacznie śpi oni są już na nogach. Jacek dojeżdża z Chechła i wstaje przed 4 rano, podobnie Patryk, który jest z Sośnicowic. Najbliżej ma Krzysiek – mieszka w Zabrzu. Pracę zaczynają o godzinie szóstej, ale w ostatnich pandemicznych miesiącach rozpoczynali szychtę nawet o 5.
Zanim wsiądą do auta czekają ich przygotowania. Na początek przebierają się w charakterystyczny jaskrawo pomarańczowy strój. Czyste spodnie ogrodniczki, koszulka, bluza, czapka (odzież jest dwa razy w tygodniu prana i dezynfekowana). Jacek sprawdza auto - ogumienie, światła, czystość (śmieciarka jest codziennie myta). Krzysiek i Patryk doglądają z kolei mechanizmów odpowiedzialnych za załadunek kontenerów. Kiedy wszystko jest w porządku ruszają w trasę. Dziś obsługują Zatorze. Patryk pokazuje mi dwa potężne pęki kluczy. - Kolejne mam w kabinie – śmieje się. - Nimi otwieramy wiaty śmietnikowe. Jest ich około trzystu.

Góra śmieci

Każdego dnia na ulice naszego miasta wyjeżdża ponad 30 śmieciarek z trzyosobową załogą. Na jednej zmianie każde z aut średnio trzykrotnie jedzie na Instalację Komunalną - Śląskie Centrum Recyklingu przy ul. Rybnickiej zwożąc tam w sumie – bagatela – około 20 ton odpadów, które następnie poddawane są procesowi przetwarzania.
- Są ludzie, którzy o naszej pracy mówią lekceważąco i pogardliwie używając określenia „śmieciarze” – zauważa Patryk. - My się takimi opiniami nie przejmujemy, bo nie my jesteśmy „śmieciarzami”. My je tylko odbieramy. Wystarczy przejechać się na niektóre osiedla by zobaczyć, kto nimi tak naprawdę jest, kto je produkuje. Serce się kraja kiedy widzi się co ludzie wyrzucają do kubłów, ile marnowane jest żywności.

- Ale i tak jest o niebo lepiej niż kiedyś – dodaje Jacek. - Wprowadzone przepisy wymusiły na mieszkańcach segregację odpadów. Bardzo dbają o to w domkach jednorodzinnych, gorzej jest w blokach, ale i tam jest poprawa. Jest mniej odpadów zmieszanych, a więcej bio, plastików czy papieru. Administracje montują kamery w wiatach śmietnikowych i wyłapują niezdyscyplinowanych lokatorów, bo przecież to ich wspólny interes i pieniądze.

(s)

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj