Przepraszam panią z całego serca – mówi kierownik cmentarza i klęka przed Marią Kluską na cmentarnej alejce, między grobami. Rozkładając ręce. Pani Maria kręci głową. Jest oburzona.


Przeprosić gliwiczankę powinien nie tylko kierownik. Także Miejski Zarząd Usług Komunalnych w Gliwicach. Niekoniecznie na kolanach. Wystarczy jedno krótkie słowo. Kobieta czeka na nie od dawna.


- Mój zmarły mąż omal nie trafił do cudzego grobu, kondukt biegał za trumną po cmentarzu, a ja do dziś nie usłyszałam „przepraszam” – skarży się gliwiczanka. Mówi, że zrobiono z niej wariatkę. Niestety, my, dziennikarze, trochę się przyczyniliśmy. Choć na nas akurat pani Maria się nie gniewa i pretensji nie ma. - Was też oszukali – twierdzi.


Ruszyli z trumną do cudzego grobu

Wracamy do sprawy (http://www.nowiny.gliwice.pl/gdzie-jest-moj-grob-fatalna-pomylka-podczas-pogrzebu-na-lipowym). Pisaliśmy o skandalu, jaki wybuchł na cmentarzu Lipowym podczas pogrzebu Ignacego Bronisława Kluski, chrześniaka Ignacego Mościckiego, przedwojennego prezydenta Rzeczpospolitej. Wracamy, bo po naszym artykule na nekropolii przeprowadzono wizję lokalną, podczas której pojawiły się nowe fakty.


Przypomnijmy. Siedem lat temu Maria Kluska wykupiła miejsce na Lipowym. Kwatera miała numer 187. Przed pogrzebem grabarz przygotował jednak inną piwniczkę. W tej samej alejce, lecz na drugim jej końcu. Tam też pracownicy zakładu pogrzebowego ruszyli z trumną. W ostatnim momencie żona zmarłego zorientowała się, że to cudzy grób. Wskazała właściwą kwaterę i zażądała, by to w niej spoczęło ciało.


Na cmentarzu zrobiło się zamieszanie. Pracownicy zakładu pogrzebowego biegali z trumną na ramionach, za nimi żałobnicy, trzeba był sprowadzać ludzi, by szybko odsłonić właściwą piwniczkę. Rodzina i przyjaciele Ignacego Kluski byli oburzeni. Dostało się pani Marii. Za to, że „pogrzebu męża dobrze zorganizować nie potrafiła”.


Po wszystkim Kluskowa udała się do zarządu cmentarza. Tam nikt do winy się nie przyznał, nikt nie przeprosił. - Mało tego: próbowano winę zwalić na mnie – mówiła gliwiczanka.


Z kogo MZUK robi wariatów?

Przed publikacją pierwszego artykułu pojechaliśmy na Lipowy. Spotkali się tam z nami kierownik cmentarza oraz rzeczniczka prasowa MZUK. Mieli odpowiednie dokumenty. Z papierów i map wynikało niezbicie: przed pogrzebem została przygotowana właściwa kwatera. Ta z numerem 187. Podczas ceremonii pomyliła się pani Maria i kazała pochować męża w cudzym grobie. A ten został wykupiony i przygotowany dla małżeństwa z Knurowa. Jeśli ci się uprą, trzeba będzie ciało pana Ignacego z grobu wyjąć i przenieść.


Jak udowadnialiśmy w poprzednim tekście na podstawie dokumentów MZUK, groby ustawione są na zasadzie lustrzanego odbicia. Znajdują się w tej samej alejce, na dwóch jej końcach, ale w przeciwnych rzędach. MZUK i kierownik cmentarza stwierdzili więc, że starszej pani coś się musiało pomylić. Wyszło na to, że Kluskowa przywłaszczyła sobie cudzą mogiłę.


Ale mimo dowodów pani Maria upierała się przy swoim. Kobieta twierdziła, że MZUK nie tylko z niej, ale i z nas robi wariatów. 70-letnia kobieta się zawzięła. W dokumentach ze sprzedaży kwater, jakie miała w domu, znalazła adres małżeństwa, któremu sprzedano drugi grób. Pojechała do Knurowa. Potem zorganizowała wizję lokalną, zaprosiła nas. Przyjechał kierownik cmentarza oraz zastępca dyrektora MZUK. I wtedy właśnie kierownik przed panią Marią klęczał...


Wszystko jedno, gdzie nas pochowają

Okazało się, że Kluskowa jednak miała rację. Na przekór zarządowi, dokumentom i mapom. Państwo Mazurowie z Knurowa potwierdzili: grób, który kupili, to ten, do którego początkowo chciano pochować Ignacego Kluskę. Czyli teraz jest dobrze. - Ale choćby nawet do pomyłki doszło, nie robilibyśmy problemów – mówi Mazurowa. - Przecież to tak naprawdę wszystko jedno, czy po śmierci spoczniemy tu, czy kilkanaście metrów dalej.


Kierownika cmentarza zapytaliśmy, skąd tak poważne przekłamania w dokumentach. Razem z przedstawicielem MZUK wytłumaczył, że pomylił się kilka lat temu stary kierownik cmentarza wraz z kamieniarzem, który kwatery murował. - My też dopiero dziś dowiedzieliśmy się, że mamy w papierach zły zapis – twierdzi kierownik.


Potem od MZUK dowiedzieliśmy się, błąd popełnił wyłącznie kamieniarz. Otóż okazuje się, że lata temu na gliwickich cmentarzach panował dość ciekawy zwyczaj handlu miejscami pochówku. Polegał na tym, że kamieniarz wykupował kilka grobów, murował je, po czym się ich pozbywał – za cenę wyższą. Tak też było w przypadku rodzin Klusków i Mazurów. Małżeństwa swoje kwatery kupiły bezpośrednio u kamieniarza. Czyli pośrednika, który zgłosił potem fakt sprzedaży zarządowi cmentarzy. I przy okazji pomylił numery.


Pracownicy cmentarza działali więc w oparciu o dokumenty, według których nie popełnili błędu – podsumowuje Marzena Sosnowska, rzeczniczka MZUK.


Niestety, nie jesteśmy w stanie zweryfikować, czy lata temu, podczas wpisywania numerów, pomylił się wyłącznie kamieniarz. Mężczyzna sam już spoczywa w grobie. Znów musimy uwierzyć na słowo MZUK-owi. A Państwu radzimy nigdy nie kupować kwater od pośredników. Poza tym, udajcie się do zarządu cmentarzy i sprawdźcie, czy błędów nie ma i w waszych dokumentach. Abyście podczas ceremonii pogrzebowej nie byli zaskoczeni jak Maria Kluska.


Marysia Sławańska


Na zdjęciu pierwszym: wizja lokalna na cmentarzy, jaką zorganizowała 70-letnia pani Maria. 











Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj