Można się spodziewać podwyżki opłat za odbiór śmieci komunalnych. To skutek rozstrzygniętego właśnie przetargu na zagospodarowanie odpadów pochodzących z naszych domów. Uzyskana w postępowaniu cena jest aż o 25 proc. wyższa od dotychczasowej. I z podwyżką w co najmniej takiej  wysokości należy się liczyć.

Od 1 lipca wzrasta  cena, jaką miasto płaci za zbiórkę odpadów komunalnych od mieszkańców. W tym dniu wejdzie w życie nowa umowa, która zastępuje obowiązującą obecnie stawkę blisko 1,6 mln zł miesięcznie kwotą prawie 2 mln zł.

Nowa cena wynika z oferty firmy Remondis Gliwice. Przedsiębiorstwo, które do tej pory  nigdy nie musiało konkurować o zlecenie na sprzątanie miasta, tym razem doczekało się przeciwnika. W szranki stanęła firma Alba z Chorzowa. Ceną niemal 2,2 mln zł miesięcznie nie zdołała przebić spółki z Gliwic.

Postępowanie długo czekało na rozstrzygnięcie. Oferty stały się jawne 12 kwietnia. Urzędnicy dostali twardy orzech do zgryzienia. Po otwarciu okazało się, że i tańsza znacznie przekracza budżet zadania. Miasto spodziewało się, że za zbiórkę odpadów w okresie obowiązywania umowy - tym razem odnowiona zostanie na 2,5 roku - zapłaci góra 50 mln zł. Remondis zażądał niemal o 10 mln więcej.  Po długim wahaniu ratusz przełknął podwyżkę.      

Co ta decyzja oznacza dla nas? Zasady gospodarowania odpadami komunalnymi nie pozostawiają wątpliwości co do skutków. System opiera się na samofinansowaniu. Oznacza to, że samorząd nie ma możliwości dopłacania do zbiórki. Koszty związane z odbiorem śmieci w całości dzielone są na ich wytwórców. W związku ze wzrostem wydatków na ten w górę pójść muszą i opłaty.  

W Gliwicach rachunki za odbiór odpadów zależą od wielkości mieszkania lub domu, z którego pochodzą, co jest wyjątkiem wśród miast, oraz postaci (jak gdzie indziej), w jakiej je oddajemy – te po segregacji są tańsze od zmieszanych. Stawki za śmieci zbierane selektywnie zaczynają się od 38 gr w przeliczeniu za metr kwadratowy, dolną granicą za te wrzucane do pojemników „jak leci” jest kwota 76 gr.

I dla przykładu:  obecnie należność związana z lokalem o powierzchni 60 metrów w przypadku odpadów posegregowanych wynosi blisko 23 zł miesięcznie, natomiast za zmieszane – blisko 46 zł. W związku z nowymi cenami zbiórki można założyć, że te przykładowe rachunki  zwiększyłyby się odpowiednio do sum 29 i  57 zł. Urzędnicy tłumaczą podwyżki wymogami w zakresie ochrony środowiska, które wypływają z przyjętych przez Polskę ustaleń. Bezpośrednim powodem są rosnące koszty składowania nieczystości komunalnych.

W momencie wchodzenia do Unii Europejskiej nasz kraj zobowiązał się doprowadzić do 2020 r. do sytuacji, w której co najmniej połowa odpadów komunalnych podlega odzyskowi. Narzędziem państwa do kreowania działań samorządów i zachowań konsumentów w tym względzie są opłaty za korzystanie ze środowiska. Należność, nazywana inaczej opłatą marszałkowską, bo trafia do budżetu samorządu wojewódzkiego, to rodzaj podatku za składowanie odpadów. Na najbliższe lata zaplanowano drastyczne podwyżki tego obciążania.

- Obecnie opłata za składowanie tony odpadów komunalnych zmieszanych wynosi niecałe 121 zł, ale już w 2018 będzie to 140 zł, a dwa lata później już 270. Podobne zmiany dotyczą taryfy za odpady selektywne – wyjaśnia Agnieszka Skoczylas z wydziału przedsięwzięć gospodarczych i usług komunalnych.

Jak wynika z uzasadnienia rozporządzenia Rady Ministrów, zmieniającego cennik opłat za korzystanie ze środowiska,  celem podwyżek jest to, by jak najmniej śmieci trafiało na wysypiska, a jak najwięcej do instalacji przetwarzających je w inny sposób – poprzez recykling, odzysk lub spalenie. Ponadto podniesienie opłat to warunek ubiegania się o środki z funduszy Unii Europejskiej. Aktualne stawki „nie stanowią bowiem dostatecznej bariery ograniczającej składowanie tych odpadów”.
Zanim zaczniemy narzekać na zbliżające się podwyżki, raczej nieuniknione, miejmy na uwadze, że to jeszcze nie koniec. Jest drogo, ale będzie tylko coraz drożej.

Adam Pikul
wstecz

Komentarze (0) Skomentuj