Od 24 sierpnia w szkołach trwa pogotowie protestacyjne. To następstwo działań ministra edukacji, który, jak twierdzą nauczyciele, oszukał ich w sprawie wynagrodzeń. Pogotowie ogłosiły największe związki zawodowe - Związek Nauczycielstwa Polskiego, do którego należy gros nauczycieli i nauczycielek. Ale do tego rodzaju protestu przyłączyły się także inne związki. - Na razie oflagowaliśmy budynki i wywiesili postulaty – mówi Dariusz Koszałka, wiceprezes gliwickiego oddziału ZNP.

Prezes ZNP Sławomir Broniarz chce także spotkać się z premierem w możliwie jak najszybszym terminie, nie później niż do 10 września. Taką obietnicę, jeszcze w sierpniu, złożył związkom minister Przemysław Czarnek podczas posiedzenia zespołu do spraw statusu zawodowego pracowników oświaty. „ Z zaskoczeniem przyjęliśmy przedstawienie propozycji wzrostu wynagrodzenia nauczycieli w roku 2023, zamiast propozycji zwiększenia uposażenia nauczycieli mianowanych i dyplomowanych, których wynagrodzenie w wyniku nowelizacji ustawy - Karta Nauczyciela pozostało na dotychczasowym poziomie. Oznacza to, że tylko niewielka grupa nauczycieli została objęta podwyżką wynagrodzenia, natomiast przeszło 80 proc. nauczycieli ma „zamrożone” pensje” - czytamy w liście wysłanym przez ZNP do premiera. Wzrost wynagrodzenia to jeden z głównych, i od kilku lat spornych, postulatów nauczycieli. Jeśli do spotkania nie dojdzie związek podejmie dalsze kroki. Na razie jednak nie wiadomo czy będzie to na przykład strajk, bo wciąż trwają rozmowy z Solidarnością nauczycielską, OPZZ i Forum Związków Zawodowych.

Chcą wzrostu płac

Czego domagają się nauczyciele? 20 procentowego wzrostu płac powiązanego ze średnim wynagrodzeniem w gospodarce. -Chodzi o to, żebyśmy co roku nie musieli protestować, a uregulowania były strategiczne i długofalowe. Nasze pensje pochłania galopująca inflacja. Niskie wynagrodzenia, w połączeniu z drożyzną, sprawiają, że coraz trudniej utrzymać się z nauczycielskiej pensji. Wysokie rachunki płacimy co miesiąc, a rząd nie ma dla naszego środowiska żadnych propozycji na ten rok – mówi Koszałka. Ważne jest także zwiększenie nakładów na oświatę czy odchudzenie podstawy programowej. - Istotne jest po prostu dostosowanie tych podstaw do współczesności. One są od niej oderwane, dzieci i młodzież uczą się bardzo pamięciowo i dużo objętościowo, natomiast w bardzo niewielkim stopniu pozwala się uczniom i uczennicom samodzielnie myśleć. Szkołę faszeruje się ideologią i wpycha w XIX wiek. Nie chcemy tego - dodaje wiceprezes gliwickiego oddziału ZNP.

Dziury w zatrudnieniu

Nowy rok szkolny to nie tylko pogotowie protestacyjne, ale także dziury w zatrudnieniu: wielu nauczycieli się zwalnia, odchodzi na emerytury, a nie ma nowych. W Gliwicach, jak zauważa Koszałka, ten problem jest ukryty, bo wielu nauczycieli, po namowach dyrektorów, bierze dużo nadgodzin, co sprawia, że blisko 80 proc. ma już dziś półtora etatu. - Żeby sobie dorobić do niskich pensji bierzemy te nadgodziny, ale to nie może wiecznie trwać. Jeśli młody nauczyciel, po studiach magisterskich, przychodzi do szkoły i zarabia tyle samo co sprzątaczka w szkole, nie umniejszając oczywiście temu zawodowi, a czasem nawet mniej niż ona, to proszę się nie dziwić , że nie ma kolejki chętnych. Poza tym zmieniły się także awanse zawodowe i mamy nauczyciela początkującego zatrudnianego w zasadzie na umowę śmieciową – do 2600 na rękę. Myślę, że to nie jest świetna pensja dla osoby po studiach - wylicza wiceprezes ZNP Gliwice.

Data spotkania z premierem jest wciąż nieustalona, nie wiadomo czy Mateusz Morawiecki spotka się w ogóle ze Sławomirem Broniarzem. Gdyby jednak do tego doszło i rząd przyjął postulaty ZNP, flagi z budynków szkolnych najprawdopodobniej znikną, gdyby nie udało się osiągnąć porozumienia, związek podejmie dalsze kroki. Czy będzie to strajk? - Bardzo byśmy tego nie chcieli, za to chcielibyśmy normalnie pracować i dostawać za to godziwe wynagrodzenie – mówi Koszałka.

Postulaty ZNP
- 20 proc. podwyżki dla wszystkich nauczycieli jeszcze w tym roku;
- niskie pensje są powodem braków kadrowych w szkołach i przedszkolach;
- aktualnie wynagrodzenie zasadnicze nauczyciela początkującego wynosi 3424 zł brutto, a dyplomowanego 4224 zł brutto. Zarobki polskich nauczycieli należą do najniższych w Europie, a ceny towarów i usług mamy europejskie.

 

Małgorzata Lichecka