„Mam całą listę rozmaitych uwag, spostrzeżeń i pomysłów mieszkańców. Wszystkie sprawy zostaną skrupulatnie przeanalizowane. To dla mnie znakomity materiał do przemyśleń, dokonywania korekt w bieżącej pracy”. 
Adama Neumanna, prezydenta Gliwic pytamy o wrażenia po majowo-czerwcowych spotkaniach z mieszkańcami poszczególnych dzielnic naszego miasta. 

W kampanii prezydenckiej zapowiadał pan bezpośrednie spotkania z mieszkańcami, wsłuchanie się w najistotniejsze sprawy i problemy, którymi żyją. Pandemia na długie miesiące przystopowała ten projekt. 
Istotnie, pandemia uniemożliwiała realizację tego pomysłu, ale ostatecznie udało się go zaplanować i wykonać. Maj i czerwiec były dla mnie bardzo intensywnymi miesiącami. W ramach projektu „Kierunek-Dzielnice” spotykałem się z mieszkańcami wszystkich dzielnic naszego miasta. 

Jaka była frekwencja podczas tych spotkań?
Skrajnie różna. W jednej z największych dzielnic w mieście - Wojska Polskiego pojawiły się zaledwie 3 osoby. Proporcjonalnie do liczby mieszkańców najlepsza frekwencja była natomiast w Czechowicach. Z ponad 700 osób, które tam mieszkają, przyszło ok. 50. 

Najczęściej poruszane tematy? 
Zdecydowana większość problemów to sprawy ogólnomiejskie, które są nam dobrze znane: ulice, układ komunikacyjny, drogi rowerowe, przestrzenie publiczne oraz kanalizacja deszczowa i ochrona przed zalewaniem. Druga grupa poruszanych spraw to kwestie indywidualne, bardzo jednostkowe, dotyczące konkretnych osób, a trzecie to tzw. ciekawostki.


Jeden z mieszkańców poruszył np. kwestie dofinansowywania samorządów. Wprost postawił tezę, że Gliwice powinny realizować inwestycje za swoje pieniądze, nie czekając na wsparcie rządowe. Oczywiście bardzo chciałbym żeby tak było! Nie podoba mi się bowiem funkcjonujące centralne rozdzielnictwo wprowadzone przez rząd PiS. Dochody własne gmin maleją, a rząd przekazuje samorządom czeki na realizację określonych zadań w ramach centralnie przygotowywanych programów. To jest sztywny i nieudolny sposób finansowania. Gliwice rozwijałyby się jeszcze lepiej, gdyby pieniądze wypracowane w Gliwicach zostawały w mieście i tu, w uzgodnieniu z mieszkańcami, były wydawane. 

Słyszałem, że na os. Kopernika chciano wymusić na prezydencie postawienie sklepu obuwniczego.
Tak, jedna z mieszkanek stwierdziła, że jest tam kilka sklepów monopolowych, a nie ma obuwniczego. Podobnie było w Ligocie Zabrskiej, gdzie skarżono się na brak sklepu papierniczego. Na to prezydent miasta nie ma jednak wpływu.

Czy coś Pana szczególnie zaskoczyło podczas tych spotkań?
Raczej nie, choć np. podczas wizyty na Sikorniku spodziewałem się szerszej dyskusji na temat Wilczych Dołów i budowanego tam zbiornika retencyjnego. Jedna z pań zapytała tylko czy miasto wykupi od prywatnych właścicieli tereny powyżej zbiornika i zadba o to, by był tam park naturalistyczny. Taką propozycję będzie można jednak rozpatrywać dopiero w ramach kolejnych planów budżetowych.

Czy te spotkania można uznać za jeden z elementów partycypacji społecznej? Przeciwnicy polityczni zarzucają panu, że nie jest pan jej zwolennikiem, a dowodem na to miała być pana wypowiedź na czerwcowej sesji: „zarządzanie miastem nie polega na spełnianiu oczekiwań mieszkańców”.
To zdanie zostało wyciągnięte z kontekstu. Dla niektórych radnych zarządzanie miastem powinno wyglądać tak, że jeśli mieszkaniec lub grupa mieszkańców zgłasza jakiś problem, to trzeba go załatwić już, natychmiast i koniecznie w taki, a nie w inny sposób. Nie ma na świecie miasta, które by tak funkcjonowało. W sytuacji, gdy pojawia się problem istotne jest znalezienie rozwiązania i kompromisu pomiędzy oczekiwaniami różnych mieszkańców a możliwościami samorządu. Dlatego potrzebne są właśnie takie spotkania. Chcę podkreślić, że każde zgłoszenie czy zadane w ich trakcie pytanie jest weryfikowane, przygotowywane są też pisemne odpowiedzi. A wracając do pytania o partycypację - tak, spotkania w dzielnicach to jeden z elementów tego systemu. Mam całą listę rozmaitych uwag, spostrzeżeń i pomysłów mieszkańców. Wszystkie sprawy zostaną skrupulatnie przeanalizowane. To dla mnie znakomity materiał do przemyśleń, dokonywania korekt w bieżącej pracy. Nie jest możliwe jednak, by każda sprawa w mieście była konsultowana z mieszkańcami. Nigdy nie jest tak, że wszyscy są za, albo przeciw. Po to wybiera się władze, by w odpowiednim momencie móc ją rozliczyć z pracy.

Co dalej ze spotkaniami z mieszkańcami? To jednorazowy cykl czy też zdecyduje się Pan na kontynuację?
Jestem bardzo zadowolony z tych spotkań i z całą pewnością będę w przyszłym roku je kontynuował. Dopracujemy też ich formułę. Myślę, że to ważne, aby jeszcze lepiej poznać i zrozumieć potrzeby mieszkańców, ich oczekiwania, punkt widzenia. Dziękuję wszystkim gliwiczanom, którzy spotkali się ze mną i liczę na dalszą dyskusję o mieście. 
(s)

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj