21 historii mieszkańców Górnego Śląska i Zagłębia Dąbrowskiego ratujących Żydów w czasie II wojny światowej. Wielu uhonorowano medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Niezwykłą wystawę „Życie przechowane”, przygotowaną przez Instytut Pamięci Narodowej i Muzeum w Gliwicach, można oglądać w Domu Pamięci Żydów Górnośląskich, filii gliwickiego muzeum. 
Motywem przewodnim ekspozycji jest czarno-biała fotografia przedstawiająca kobietę i dziewczynkę. Obie, ubrane skromnie, przytulają się do siebie (wcale nie z rezerwą), patrząc prosto w obiektyw aparatu. To Genowefa Pająk, Sprawiedliwa wśród Narodów Świata i Tamara Cygler, uratowana przez nią Żydówka. Takich „rodzinnych” zdjęć jest na wystawie bardzo dużo. Słowo rodzinnych biorę w cudzysłów, bo tragiczne okoliczności wojenne sprawiały, że tworzyły się takie rodziny z przymusu, bo tylko tak można było uratować choć jedno życie.    

Osią narracji są historie ratujących i ratowanych, spisane językiem konkretu i właśnie dzięki temu trafiające do nas dobitniej. Relacjonują cudze życia, dając świadectwo niezwykłej odwagi: tych, którzy się nie poddali i chcieli żyć i tych, którzy podjęli wielkie ryzyko, chcąc to życie ratować, wiedząc, że grozi za to śmierć. Żeby te relacje poznać, musimy wejść do klaustrofobicznego pomieszczenia imitującego klatki, szafy, bunkry, schowki. Im nas tam więcej, tym  bardziej odczuwamy dyskomfort. 

Dr Aleksandra Namysło i Monika Bortlik-Dźwierzyńska, kuratorki wystawy, bardzo długo gromadziły dokumentację, spotykając się z wieloma ludźmi i słuchając setek  relacji.  - Zaczęło się od rodziny Kobylców – mówi Namysło. – Kilkanaście lat temu bardzo chciałam się z nimi spotkać. Udało się i to właśnie ta wizyta była inspiracją do stworzenia wystawy. Obie przyznały, że bardzo trudno było wybrać te, które chciały pokazać na wystawie w Domu Pamięci Żydów Górnośląskich.  - Nie ma bowiem dobrego kryterium do  zmierzenia bohaterstwa – dodaje Namysło.  

Jedną z historii jest opowieść o Mirusi. W 1943 r. miała pięć lat i była Żydówką. W samym sercu wojennej zawieruchy jej zdesperowani rodzice zdobyli się na akt największego wyrzeczenia – powierzyli córeczkę obcym ludziom, Polakom. Jak czuła się matka, przerzucająca przez ogrodzenie będzińskiego getta swoje jedyne dziecko? Co wtedy myślał ojciec Mirusi, zakochany do szaleństwa w swojej „małej księżniczce”? Wierzyli w jej ocalenie, ale czy mieli nadzieję, że ją jeszcze zobaczą, że znowu będą razem? Po „aryjskiej stronie” Mirusię przyjęła polska rodzina. Decydując się na ratowanie małego żydowskiego uciekiniera,  ludzie ci zaryzykowali wszystko. - Patrzyliśmy przez okno i wciąż widzieliśmy wolnych ludzi i cieszyliśmy się, że nasze dziecko było wśród nich… Modliliśmy się do Boga, aby chronił ją  i tę dobrą kobietę, która córkę zabrała – wspominała po latach matka Mirusi. Polacy, którzy zajęli się żydowską dziewczynką jak swoją córką, ocalili ją z Zagłady. Mama i tata Miry przeżyli wojnę. Przetrwali dzięki wielkiej woli życia i marzeniu o spotkaniu z dzieckiem. Ich historia zakończyła się dobrze.

W sali głównej Domu Pamięci Żydów Górnośląskich było tłoczno i gwarno. Oprócz gości – dyrektorów Instytutu Pamięci Narodowej z Warszawy i Katowic, przedstawicieli Gminy Żydowskiej w Katowicach, przede wszystkim rodziny, przyjaciele, znajomi ratujących. Wśród nich wnuczka Karoliny Kobylec. - Wielu z nas zaangażowało się w przygotowanie tej wystawy, a przybyła cała nasza rodzina. Kim była moja babcia Karolina? Prostą kobietą, matką sześciorga dzieci. Jej historia jest zwykła i niezwykła. Poproszono ją o przysługę, to znaczy poprosili ją żydowscy przyjaciele, sąsiedzi. Nie odmówiła, bo uważała, że to niegodne. Każdy z rodziny miał zatem „obowiązki”: starsi przerzucali paczki do getta, młodsi robili zakupy – mówiła podczas uroczystości Jolanta Kobylec - Cyganek, córka Wiktora i wnuczka Karoliny i Piotra Kobylców. 

W sierpniu 1943 roku Niemcy zlikwidowali getta w Będzinie, Sosnowcu i Zawierciu. Przetrwali ci, którzy ukryli się w przygotowanych wcześniej bunkrach. Wśród uciekinierów znaleźli się działacze żydowskich organizacji młodzieżowych. To oni zobowiązali się do znalezienia kryjówek dla ocalałych po „aryjskiej stronie”, by potem przerzucać ich m.in. do Palestyny. Największa, do których trafiali będzińscy Żydzi, mieściła się w domu Kobylców w Michałkowicach. Mieczysław Kobylec, z początku w tajemnicy przed bliskimi, ukrył młodą żydowską dziewczynę. Gdy  dowiedzieli się o tym jego rodzice, postanowili  w kuchni pod podłogą wybudować bunkier. Przygotowano go bardzo starannie, a Piotr Kobylec wykorzystał swoje doświadczenie z kopalni. Zamaskowane wejście znajdowało się pod łóżkiem, bunkier miał wentylację, światło, prycze oraz sygnalizację, dzięki której ukrywający się rozpoznawali, czy ktoś wchodzi do domu. Bunkier był przeznaczony dla kilkunastu osób, ale czasami przebywało w nim ponad trzydzieści. Od jesieni 1943 roku do stycznia 1944 w mieszkaniu Kobylców znalazło schronienie około 70 Żydów.

Żywność dostarczali najmłodsi synowie – Alojzy i Wiktor, w akcji pomocy uczestniczyła także córka Klara Banasik, która oddała do dyspozycji uciekinierów mieszkanie w Dąbrowie Górniczej. Mieczysław Kobylec był w czasie wojny muzykiem, zatrudnionym w jednej z restauracji w Wilkowicach – Bystrej. Przemycał ukrywających się Żydów na Słowację. Posługując się podrobionymi papierami, wynajmował pokój u górali i tam sprowadzał mieszkających w bunkrze Żydów.

Do stycznia 1944 roku  zorganizowano 15 przepraw przez zieloną granicę na Pilsku. Podczas ostatniej – 10 stycznia 1944 roku – jeszcze w Żywcu, podczas przesiadki na pociąg,  gestapo zatrzymało całą grupę. Ktoś doniósł. Aresztowano przewodników, ale wypuszczono ich po kilku dniach. Niestety, Mieczysław Kobylec trafił do KL Auschwitz (potem przeniesiono go do obozu w Gross Rosen i tam doczekał wyzwolenia). Tego dnia aresztowano też innych członków rodziny: Wiktora, Alojzego i Piotra, który także trafił do Auschwitz. W 1964 roku, staraniem ocalałych, Piotr, Karolina, Mieczysław i Klara otrzymali medale Sprawiedliwy wśród Narodów Świata, w 1992 roku medalem  uhonorowano też Wiktora. 

Tamara Cygler, ta z fotografii promującej wystawę, urodziła się w 1935 roku  jako jedyne dziecko Racheli i Samuela. Jej matka była znaną i cenioną dentystką, ojciec artystą malarzem. Rodzina mieszkała w Będzinie, w przepięknej kamienicy, w której mieściła się pracownia Samuela. Po wybuchu wojny Cyglerowie trafili do będzińskiego getta. Podczas jednej z akcji wysiedleńczych Tamara wraz z mamą i tatą znalazła się w transporcie do KL Auschwitz. Małżeństwo zdecydowało się na ucieczkę z pociągu. Pierwszy wyskoczył Samuel, chwilę później Rachela z Tamarą. Wrócili do getta, w którym wciąż mieli krewnych, m.in. Henriettę Altman, przyjaźniącą się z młodą Polską – Genowefą Pająk. To od niej Altman dowiedziała się, że Niemcy ostatecznie przygotowują likwidację getta. Genia chciała ratować swoją żydowską przyjaciółkę, ta jednak odmówiła, twierdząc, że młodość i siła pozwolą jej przetrwać. Poprosiła ją jednak, żeby pomogła kuzynce, Tamarze, i Polka zgodziła się bez wahania. 

Nowa opiekunka, pani o miłej i kochanej twarzy, jak zapamiętała ją Tamara, zabrała ją do swojej rodziny – miała już troje dzieci i męża. Wkrótce dziewczynce  wyrobiono papiery i odtąd  musiała pamiętać, że ma na imię Bogusia. Na krótko przed ostateczną likwidacją getta Genowefa po raz ostatni zaprowadziła Tamarę/Bogusię do rodziców: przy pożegnaniu łzy, ale też stanowcza prośba, żeby została z ciocią „na kilka dni”.  Podczas akcji w getcie Genia tak bardzo obawiała się o życie rodziny, że poprosiła Tamarę, by na tę jedną noc przeniosła się do swoich krewnych. Dziewczynka zgodziła się, lecz nikt jej nie chciał wpuścić, więc całą noc błąkała się sama po obstawionym przez Niemców Będzinie. Wyczerpana wróciła do Pająków.
Mimo ciągłego zagrożenia Genia opiekowała się małą Cyglerówną, łożyła na jej utrzymanie nawet wtedy, gdy ulokowała ją u krewnych na wsi. Tamara przeżyła wojnę, jej rodzice nie mieli tyle szczęścia – matka zginęła w KL Auschwitz, ojciec w KL Mathausen. Po 1945 roku Tamara wyjechała do krewnych do Izraela, wyszła za mąż i urodziła dwójkę dzieci. Zmarła w 1993 roku. Genowefa Pająk odeszła w 1974. W 1982 wyróżnioną ją Medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata, pośmiertnie.        

Od 1963 r. Instytut Pamięci Męczenników i Bohaterów Holokaustu Yad Vashem, izraelska instytucja zajmująca się historią Zagłady, przyznaje tytuł Sprawiedliwego wśród Narodów Świata tym, którzy bezinteresownie udzielali pomocy Żydom w czasie II wojny światowej. Uhonorowanych zostało ponad 6700 osób z Polski, w tym ponad sto z Górnego Śląska i Zagłębia Dąbrowskiego.

- O bohaterach tamtych wojennych dni można długo i dużo, wielu pyta nas, o czym i o kim jest ta wystawa. Myślę, że po prostu o dobrych  ludziach w strasznych czasach - mówi Bortlik-Dźwierzyńska.

Wystawa czynna do 30 sierpnia 2018r. 
 
Życie przechowane. Oprowadzanie z kuratorkami

Dom Pamięci Żydów Górnośląskich zaprasza na oprowadzanie z przewodnikiem po wystawie „Życie przechowane. Mieszkańcy Górnego Śląska i Zagłębia Dąbrowskiego z pomocą Żydom w czasie II wojny światowej”.Oprowadzać będą kuratorki wystawy:
24.03.2018 (sobota), godz. 12.00
dr Aleksandra Namysło
21.04.2018 (sobota), godz. 12.00
dr Aleksandra Namysło
12.05.2018 (sobota), godz. 12.00
Monika Bortlik-Dźwierzyńska
16.06.2018 (sobota), godz. 12.00
Monika Bortlik-Dźwierzyńska

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj