Ciałopozytywność stała się bardzo popularnym ruchem społecznym, u źródeł którego stoi poszanowanie dla osób o wyglądzie odbiegającym od tradycyjnych wzorców, uznawanych za atrakcyjne.

W opozycji do niego stoi tzw. #bodyshaming, czyli kierowanie niewybrednych komentarzy w kierunku osób, które nie spełniają kryteriów jeszcze do niedawna (bo obecnie coraz mniej) lansowanych przez kolorowe pisma.

O ile drugie z pojęć jest bezsprzecznie pejoratywne, o tyle pierwsze wzbudza pewne kontrowersje. Pytania o szanse i zagrożenia związane z #bodypositivity skierowaliśmy do specjalistów z Gliwic z zakresu psychiatrii i dietetyki, a także do trenerki personalnej. Ich zdanie jest dla nas ważnym głosem w dyskusji toczącej się w przestrzeni publicznej.

Magdalena Drozdowska-Kosiak
(specjalista psychiatra, Sens-Med Centrum Zdrowia Psychicznego)

Ciałopozytywność często postrzegana jest jako usprawiedliwianie się osób otyłych, jako promocja otyłości. Świadczy to jednak o całkowitej nieznajomości tego pojęcia. Jest to bowiem ruch społeczny mający na celu zapobieganie dyskryminacji osób otyłych, osób o ciałach nie mieszczących się w kanonach. To ruch walczący o równe prawa a więc o możliwość zakupu wygodnych i pasujących ubrań, o adekwatną opiekę zdrowotną, o możliwość istnienia w przestrzeni publicznej, podróżowania, uprawiania sportu, znalezienia zatrudnienia na prawach obowiązujących ludzi będących w kanonie, o pełnię życia tu i teraz w ciele, które aktualnie posiadamy. Ciałopozytywność to nie pokazywanie fałdek i cellulitu u osób szczupłych, to nie miłość i akceptacja ciała i jego mankamentów, to nie promocja otyłości, nie odnosi się również do zdrowia. To walka o równe prawa.

Innym pojęciem, często mylonym z ciałopozytywnością, jest ciałoakceptacja. To relacja z ciałem, przekonanie, że wartość człowieka nie zależy od ciała, w którym żyje, to przekonanie, że nie należy oceniać ludzi przez pryzmat ciała, to przekonanie, że ciało jest dobre bez względu na to, jak wygląda. Jak mówi jedna z propagatorek ciałoakceptacji i ciałopozytywności Aleksandra Kisiel „ciało to narzędzie, nie ozdoba”, szczęście nie równa się szczupłość.

Trzeba również pamiętać, że otyłość to choroba wieloczynnikowa, nie zależy tylko od samokontroli, chęci do trzymania diety i aktywności fizycznej lub jej braku. Szczególnie krzywdzące jest mówienie o promocji otyłości, bo przecież nikt nie wybierze choroby tylko dlatego, że osoby z otyłością mogą żyć w społeczeństwie na równych prawach z innymi. Również przeciwieństwo promocji czyli piętnowanie osób otyłych w imię fałszywego przekonania, że „to dla ich dobra” nie przynosi pozytywnych efektów.
Czy ciałopozytywność i ciałoakceptacja są ważne? W mojej ocenie bardzo. Ciało zmienia się w ciągu życia zarówno fizjologicznie, jak i również w wyniku różnych przeżywanych zdarzeń, chorób itp. Jego wygląd nie powinien wpływać na samoocenę, wartość, kompetencje czy możliwość normalnego funkcjonowania osobistego, społecznego czy zawodowego. Temat ciałopozytywności nie dotyczy tylko osób otyłych, dotyczy również osób z różnymi niepełnosprawnościami, którzy z powodu swoich ciał mogą doznawać dyskryminacji.

Ewelina Rafalska
(dietetyk, właściciel ekologicznej farmy Pani Naturalska)

Ciałopozytywność czy bodypositve to hasła, które towarzyszą nam już od jakiegoś czasu. Wystarczy sięgnąć do znanych mediów społecznościowych i pod tagiem #cialopozytywne zobaczyć zdjęcia kobiet i mężczyzn, którzy pokazują rozstępy, cellulit, fałdki tłuszczu, zmiany w ciele następujące po ciąży i inne cechy, które zwykle próbujemy ukryć przed światem. Przyszło nam żyć w czasach, w których otwarcie możemy mówić o obsesji doskonałego ciała, możliwego do osiągnięcia na drodze coraz większych wyrzeczeń i obciążenia psychicznego. W odpowiedzi na tego typu trend powstał ciałopozytywizm, czyli pokazanie ciała w jego naturalnej odsłonie, z niedoskonałościami, które na co dzień widzimy stając przed lustrem. Ciałopozytywność to zmiana w dobrą stronę. Samoakceptacja i odejście od oceniania innych to kierunek, w którym powinniśmy zmierzać, ale jak w każdym temacie pojawiają się kontrowersje dotyczące tego, czy aby pokazywanie otyłości, która niestety, ma negatywny wpływ na funkcjonowanie naszego organizmu, to dobra droga do samoakceptacji.

W całym tym zamieszaniu warto odnaleźć siebie i zaakceptować zmiany, na które nie mamy wpływu. Próbować zmienić to, co możemy, ale nie za wszelką cenę. Zastanowić się nad wartością oceniania siebie i innych przez pryzmat wyglądu, a może nawet warto zajrzeć głębiej do własnego wnętrza…

Karolina Nikiel
(trenerka personalna)

Myślę, że współcześnie mamy tendencję do wpadania we wszelkiego rodzaju skrajności, a te zazwyczaj nie prowadzą do niczego dobrego.
Ja myśląc o ciałopozytywności, skupiam się przede wszystkim na akceptacji i szacunku do własnego ciała, które traktuję jako partnera, kogoś, z kim warto żyć w symbiozie, a nie na zasadzie pasożytowania. Kogoś, o kogo warto dbać, by dobrze było obu stronom.

W ten sam sposób staram się pracować z ludźmi, podkreślając wagę szacunku do samego siebie, do swojego ciała, ale też swoich potrzeb, myśli, uczuć, emocji... bo my to nie tylko ciało, ale też umysł. I w tym chyba właśnie jest problem, że słysząc o nurcie body positive, obawiam się skupienia jedynie na naszym zewnętrzu. Mimo wszystko staram się szukać w tym nurcie dobrych stron. Dla mnie są one związane przede wszystkim z szacunkiem do siebie i innych. Zawstydzanie siebie czy innych z powodu odbiegania od jakiś wyobrażonych, narzuconych przez nie wiadomo kogo norm dotyczących  wyglądu, wagi, sposobu ubierania, odżywiania, zachowania czy nawet myślenia, uważam za karygodne.

Nie odpowiem jednoznacznie na pytanie, w którym miejscu powinna kończyć się akceptacja tego jak wyglądamy, a w którym powinniśmy zacząć pracę nad swoim wyglądem. Każdy z nas ma inne granice. Dla mnie uniwersalnym kryterium jest zdrowie, zarówno fizyczne, jak i psychiczne. Trzeźwe, prawdziwe, odpowiedzialne i głębokie relacje z samym sobą i otoczeniem. To poczucie równowagi i balansu. Problem w tym, że trudno go odnaleźć, a jeszcze trudniej utrzymać.

Opinie zebrała:
Adriana Urgacz-Kuźniak

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj