Tobiasz
W. pseudonim „Gruby” i Roman C. pseudonim „Bleki” odsiadują
karę dożywotniego więzienia za zamordowanie Małgorzaty i Pawła
Siudzińskich. To głośna sprawa z 2004 roku, która odbiła się w
Polsce szerokim echem. Sprawcy, złapani dwa dni po napadzie i
dokonaniu zbrodni, przyznali się do jej popełnienia i wskazali
miejsce, w którym znajdowały się ciała. Okazuje się, że
morderczy duet działał już wcześniej, w 2001 roku. I miał ścisły
związek z zaginięciem Doroty i Zbigniewa Sobańskich.
W
poprzednim odcinku pisaliśmy o ustaleniach policji, działalności
Sobańskich oraz przekazaniu sprawy z Gliwic do Katowicach.
Dziś II
część cyklu „Nowin Gliwickich”.
Jest
rok 2008. W więziennej świetlicy „Gruby” ogląda program „997
– Michał Fajbusiewicz na tropie". Pojawia się w nim
informacja o zaginionym małżeństwie z Gliwic. Reporter szczegółowo
opisuje wydarzenia, jest z kamerą w miejscu zamieszkania. „Gruby”
ożywia się, kiedy na ekranie widzi stację benzynową.
W
aktach sprawy Sobańskich jest jego zeznanie, dokładnie opisujące
okoliczności telewizyjnego oświecenia. Przypomniał sobie pewne
nocne zlecenie z jesieni 2001 roku: musieli gdzieś kogoś
przewieźć. Kobietę i mężczyznę. Właśnie z tego mieszkania,
które zobaczył na ekranie. Fajbusiewicz podał dokładną datę –
13. 09. 2001, a „Gruby”, żeby mu nie uleciała z pamięci,
wytatuował ją sobie na lewym przegubie.
Po
amfie czuł się lekki jak piórko
Tobiasz
W. i Roman C znali się bardzo dobrze. Mieszkali w jednej dzielnicy,
wspólnie imprezowali, kradli i brali narkotyki. Wspólnie także, w
lutym 2004 roku, zabili młode małżeństwo. Małgorzatę i Pawła
Siudzińskich napadnięto w ich domu, w Łabędach. Skrępowano, bito
i zastraszano. Dokonała tego czynu szóstka sprawców (wszyscy
siedzą), ale prowodyrami byli „Gruby” i „Bleki”. To oni
zdecydowali o zabójstwie, a ofiary zamęczyli, porzucając w lesie,
w okolicy Zbeltowic.
„Gruby”
regularnie brał amfetaminę i tabletki ekstazy. Jak zeznał podczas
procesu w 2005 roku „wszyscy brali, bo był czas zabawy”. Po
amfie „czuł się lekki jak piórko”, a „po ekstazie nogi miał,
jak z waty, a tułów, jak ze stali i 5 tysięcy myśli mu przez
głowę gnało”. Alkohol pił od 12. roku życia, bo „co innego
miał do roboty”. Szkół nie kończył, żył z drobnych kradzieży
– na przykład razem ze wspólnikiem, ochroniarzem z Tesco,
obrabiali magazyny marketu.
Roman
C. mieszkał w wielopokoleniowym domu, wspólnie z dziadkami. Zgodnie
z zapisem opinii z zakładu karnego, w którym od 11 lat odsiaduje
dożywocie, był ulubieńcem babci – opiekowała się nim, kiedy
rodzice pracowali. Zawsze mógł liczyć na jej pomoc, także
finansową, więc nie narzekał na brak gotówki. W szkole uczył się
dobrze. Do IV klasy technikum. Wtedy wybrał towarzystwo
alkoholowo-narkotykowe, często znikał z domu, przestał się uczyć.
Matka wielokrotnie nocami szukała go po osiedlu, ale nie chciał
mieszkać w domu. Wystąpiła też do sądu o nakaz umieszczenia syna
w ośrodku odwykowym, bo po narkotykach „Bleki” był agresywny i
wulgarny. Leczenia odmówił, wolał hotel robotniczy w Łabędach,
tzw. Manhattan. To właśnie tam skrzyżowały się ścieżki sprawców
obu brutalnych przestępstw.
Wyznanie
w „sieczkarni”?
Dlaczego
Gruby nagle „przypomniał sobie” o Sobańskich? Po pierwsze,
rzekomo skojarzył stację z Okrzei. Po drugie, jak wynika z akt
sprawy, w 2001 roku nie wiedział, o kogo chodzi, bo „nie znał
tych ludzi po nazwisku”. Po trzecie, o zabójstwie Sobańskich
dowiedział się od Romana C. w dniu ogłoszenia wyroku w sprawie
zamordowania małżeństwa Siudzińskich (2005 rok). O tym, co
wtedy usłyszał, zeznał śledczym po wznowieniu sprawy Sobańskich,
w kwietniu 2015 roku. „Pamiętam – mówił – mieliśmy wtedy
przerwę i czekali w «sieczkarni». To taki pokój niedaleko sali
rozpraw. Romek przechwalał się wtedy, że tamtych też zabił.
Dokładnie to powiedział, że tamci też nie żyją”.
Na
kryminalną scenę wkracza Piotr S.
Drobny
złodziej, znajomy „Grubego” i „Blekiego”. To w pokoju S. ci
ostatni przechowywali skradzione przedmioty z mieszkania małżeństwa
Siudzińskich (2005 rok), to tam umawiali się na robotę zleconą
przez „Ruska”, której ofiarami mieli być Sobańscy (2001 rok).
„Rusek” mówił wtedy, że chodzi o odzyskanie długu i trzeba
ich postraszyć. Nazwisko Piotra S., pseudonim „Pyjo”,
powiązano ze sprawą dopiero w 2014 roku. Odsiadywał wyrok za
kradzież w jednym z zakładów karnych. Początkowo nie przyznał
się do udziału w napadzie, porwaniu i zabójstwie. „Mogę się
przyznać do złodziejki”, mówił śledczym prowadzącym
postępowanie. Znał „Blekiego”, byli kolegami, ten często
przechwalał się, że w 2004 r. „zrobił dwie głowy”, czyli
zamordował Siudzińskich.
Zlecenie
dostali od Ruska
Taką
ksywkę miał rzekomo obywatel Łotwy Vladimirs A. Przyjechał do
Polski w 2000 roku, zakochał się, ożenił z Polką. Mieszkał na
osiedlu Waryńskiego. Nie pracował, żyli z pieniędzy teścia i
prac dorywczych. Studiował zaocznie ekonomię na jednej ze śląskich
uczelni. Według Piotra S. to „Rusek” zlecił napad. Znał
Sobańskich, mieli jakieś interesy i byli mu winni pieniądze.
„Rusek” wynajął do tej roboty „Blekiego”, a ten z kolei;
„Grubego”, „Pyja” i Bogdana G., pseudonim „Bodzio”. Cała
czwórka zjawiła się we czwartek, 13 września 2001 roku, przed
drzwiami małżeństwa Sobańskich.
Co
się wydarzyło we wrześniu 2001 roku ?
-
Chcieliśmy ich postraszyć, bo podobno byli winni pieniądze. To
miał być napad – mówił podczas przesłuchania „Pyjo”.
Kiedy weszli na klatkę schodową przy Okrzei, była może godzina
23.00, 24.00. Wszyscy napastnicy (Roman C., Piotr S. i Tobiasz W.)
mieli kominiarki i nogi od taboretu. Wykręcili korki, więc na
korytarzu było ciemno. Zadzwonili do drzwi, chwilę trwało, jak
otworzyła kobieta. Od razu wepchnęli ją do środka i uderzyli nogą
od taboretu. Bo krzyczała. Z pokoju wyszedł Sobański krzycząc:
„Co to, kurwa, jest?”, więc też go uderzyli. Piotr S. „zajął
się” psem, według niego owczarek nie był agresywny i wyglądał,
jakby się chciał bawić. Dał mu najpierw zatrutą kiełbasę, a
kiedy pies konał, dla pewności skręcił mu kark.
Małgorzata Lichecka
W
następnym odcinku o akcji poszukiwawczej i znalezisku w Rzeczycach,
allelach DNA jednego ze sprawców odnalezionych w zabezpieczonych
materiałach i akcie oskarżenia przygotowanym przez Prokuraturę
Okręgową w Gliwicach.
Komentarze (2) Skomentuj