Jadąca linią 47 kobieta, po wyjściu z autobusu na przystanku w Zabrzu, zorientowała się, że nie ma torebki. Zostawiła ją w pojeździe. Szybko zadzwoniła po znajomego i razem z nim, już prywatnym samochodem, ścigała autobus. Dogoniła go w powiecie gliwickim. Co się wydarzyło? 
Zabrzanka wpadła do autobusu w Gierałtowicach i zapytała pasażerów, czy ktoś nie znalazł jej torebki. Ponieważ nikt nie odpowiedział, zaś zguby nigdzie nie było, poszkodowana wróciła do Zabrza, by w jednym z tamtejszych komisariatów zgłosić kradzież. 

W tym czasie w autobusie, podczas dalszej jazdy, pasażerowie zaczęli się sobie baczniej przyglądać i dyskutować o zdarzeniu. W końcu dali znać kierowcy, że być może jeden z mężczyzn ma w sprawie torebki coś do powiedzenia - jego mina, postawa i zdenerwowanie świadczyło, iż mógł być podejrzany. 

Kierowca natychmiast powiadomił policję. W efekcie patrol czekał na autobus w Knurowie, na przystanku przy ul. Dworcowej. Mundurowi wsiedli do linii 47 i od razu rzucił im się w oczy czerwony, spocony, prawdopodobnie ze strachu, pasażer. Funkcjonariusze podeszli do niego i kazali wstać. Wtedy okazało się, że mężczyzna siedział na skradzionej torebce.

Zgubę odzyskano więc z całą zawartością: dowodem osobistym, portfelem, pieniędzmi w kwocie 700 zł oraz kluczami do mieszkania. Sprawca zaś został zatrzymany. 
wstecz

Komentarze (0) Skomentuj