Przypomnijmy: kontrole w całej Polsce zarządził minister spraw wewnętrznych, po tragedii w Koszalinie – w tamtejszym escape roomie wybuchł pożar, zginęło pięć nastolatek, które nie mogły wydostać się z zamkniętego od zewnątrz pomieszczenia.  
W skrócie: zabawa w „pokoju zagadek” polega na tym, by zamknięci w pomieszczeniu uczestnicy wydostali się z niego samodzielnie, w jak najkrótszym czasie. By to zrobić, muszą rozwiązać różne łamigłówki.

Okazuje się, że niektórzy twórcy tych popularnych miejsc rozrywek, także w naszym mieście, bardziej pomyśleli o ciekawym scenariuszu niż o bezpieczeństwie uczestników.

W Gliwicach strażacy mieli do sprawdzenia siedem escape roomów – w jednym kontrola zakończyła się szybko, bowiem właściciel jeszcze biznesu nie uruchomił. W pozostałych trwała po tydzień, nawet dwa i była bardzo skrupulatna. Znane są już jej efekty. 

Choć stwierdzono wiele nieprawidłowości, żadnego „pokoju zagadek” w naszym mieście nie zlikwidowano – ich właściciele chętnie współpracowali ze strażakami, udostępniali pomieszczenia czy dokumenty, wykonywali wszystkie polecenia, dostosowali się do zaleceń. W efekcie mamy dziś w Gliwicach escape roomy bezpieczne.

- Sytuacja wygląda zupełnie inaczej niż jeszcze na początku tego roku – zapewnia brygadier Dariusz Mrówka, rzecznik Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Gliwicach. - Escape roomy zostały przez nas wnikliwie sprawdzone i mogę powiedzieć, że dziś nieprawidłowości już nie ma.

MSWiA zmieniło rozporządzenie, jeśli chodzi o wymogi dotyczące próbnych ewakuacji w obiektach o charakterze rozrywkowym, także „pokojach zagadek”. Teraz takie próby trzeba przeprowadzać obowiązkowo raz na dwa lata. 

- Właściciele gliwickich escape roomów zobowiązali się, że przystąpią do ćwiczeń od razu po naszych kontrolach i rzeczywiście, odbyły się one – dodaje bryg. Mrówka.

Gliwickie „pokoje zagadek” mieszczą się w mieszkaniach. Wśród nieprawidłowości, jakie w nich wykryto, był brak gaśnic, wyjść ewakuacyjnych, telefonów alarmowych, instrukcji postępowania w razie pożaru, dokumentacji dotyczącej instalacji elektrycznej, gazowej czy kominowej, na drogach ewakuacyjnych składowano materiały łatwopalne, nie zabezpieczono także należycie przewodów (ze ścian zwisały kable). Część usunięto jeszcze w trakcie strażackich kontroli.  

Jak się okazało, właściciele pokojów w naszym mieście popełnili ten sam błąd, co inni, w Polsce – nie brali pod uwagę sytuacji, w której uczestnik zabawy mógłby samodzielnie się ewakuować, czyli opuścić lokal bez pomocy obsługi oraz w każdej możliwej chwili, bez konieczności rozwiązania zagadki. Teraz to się zmieniło – każdy może wyjść z pokoju samodzielnie, nie zostanie w nim uwięziony. 

(sława)  

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj