Symbol dobrej kondycji finansowej Gliwic i potencjał rozwojowy dla miasta czy może skarbonka bez dna, która skutecznie zahamuje inne inwestycje?

O hali Gliwice z wiceprezydentem miasta Adamem Neumannem rozmawiają Małgorzata Lichecka („Nowiny Gliwickie”) i Michał Szewczyk („Gazeta Miejska”).

Michał Szewczyk: W ostatnich tygodniach pojawiło się sporo, niekoniecznie pozytywnych. informacji dotyczących hali Gliwice. Nie śni się panu po nocach ta inwestycja?

Adam Neumann: Sypiam raczej dobrze, a hala nie jest jedynym zagadnieniem, mogącym spędzać mi sen z powiek. Sytuacja w Gliwicach jest na tyle dobra i stabilna, że nie ma się czym martwić.

M.Sz.: Ostatnie doniesienia, związane ze wzrostem kosztów budowy, a także kolejnym opóźnieniem, nie napawają optymizmem.

A.N.: Nie zgodzę się z tym stwierdzeniem. Zależy, jak spojrzeć na tę sytuację. Pragnę przypomnieć, co wielokrotnie podkreślaliśmy, że od pewnego momentu przestało nam zależeć na czasie. To znaczy, postawiliśmy na jakość i doprowadzenie obiektu do naprawdę największych osiągalnych w kraju standardów, jeśli chodzi o wyposażenie i funkcje, kosztem czasu. Niestety, tego rodzaju inwestycje trwają dość długo, zwłaszcza w Polskich warunkach. W chwili, gdy stało się jasne, że nie będzie unijnego dofinansowania, zagrożenie straty środków związanych z terminami zniknęło, a prezydent podjął decyzję, że stawiamy na jakość, świadomi opóźnień.

M.Sz.: Ale koszty budowy rosną. W przestrzeni publicznej pojawiają się różne kwoty.

Małgorzata Lichecka: No i trzy przetargi, które się nie udały. To, że miastu nie zależy na czasie, jest nowością. Wcześniej nie słyszeliśmy o tym, wręcz przeciwnie, termin był istotny.


A.N.: Pan prezydent na pewno o tym mówił. Zdaję sobie sprawę, że nasuwają się pytania o ostateczne koszty budowy i termin jej zakończenia. Opinii publicznej należą się wyjaśnienia i wcale się od nich nie uchylamy, ale staram się wytłumaczyć filozofię postępowania. Trudno precyzyjnie określić, na jakiej kwocie się skończy. Zawarliśmy umowy na ostateczne wyposażenie obiektu, wiemy również, jakie koszty ponieśliśmy do tej pory. Natomiast, jeśli chodzi o termin, podpisano aneks do umowy.

M.Sz.: Kolejny. Mowa w nim o listopadzie 2017 r. W takim razie pierwsza impreza w połowie 2018?

A.N.: Bardzo możliwe. Przy czym oficjalne otwarcie powinno być dobrze przygotowane, więc myślimy nie o jednym, a przynajmniej kilku wydarzeniach. Potrzebne są umowy z wykonawcami i firmami, które je przygotowują, a to wymaga czasu i pewności, że obiekt będzie miał pozwolenie na użytkowanie. I na to mamy wyznaczony termin. Jeżeli będziemy gotowi wcześniej, hala nie pozostanie pusta: planujemy imprezy mniejszej rangi, skierowane do mieszkańców Gliwic i regionu.

M.Sz.: Wróćmy do kosztów budowy: 400 mln zł z wyposażeniem. Czy jeszcze wzrosną?

A.N.: Nie przewidujemy wzrostu kosztów.

M.L.: Trzy nierozstrzygnięte przetargi, stawka dzierżawy dramatycznie zmalała: z 200 do 100 tys. zł,  a w ostatnim przetargu oferent zaproponował już tylko 33 tys.  To kluczowe, bo jeśli ciągle przesuwa się terminy, przepadają imprezy. Na przykład spektakularne widowiska sportowe, o których miasto tak chętnie i często wspomina. Przepadają również pieniądze, które Gliwice mogłoby zarobić na hali. Termin jest więc istotny i przesunięcia, panie prezydencie, mają znaczenie.  

A.N.: Oczywiście, nie można powiedzieć, że czas nie ma znaczenia, bo czas to pieniądz. Długotrwałe budowy nie są dobre, gdyż są kosztochłonne.

M.L.: Czy hala Gliwice taka właśnie jest?

A.N.: Nie jest bezkosztowa... Proszę państwa, w minionym okresie budowało się latami, można mnożyć przykłady: szpital Gliwice – Zabrze nie został ukończony, zburzono go...

M.L.: To nie jest dobre porównanie.

A.N.: Chciałem powiedzieć, że jeśli chodzi o czas, nie staramy się za wszelką cenę dotrzymać nawet wcześniej zakładanych i deklarowanych terminów. Liczy się jakość obiektu. Postęp cywilizacyjny w tych dziedzinach jest ogromny. Projekt hali pochodzi sprzed dekady, w związku z tym zdecydowaliśmy się na przeprojektowanie pewnych rzeczy, żeby zamontować absolutnie najnowsze, dostępne w Polsce, systemy. Niestety, to wymaga czasu. W związku z tym uważamy, że rok zwłoki pozwala osiągnąć jakość kosztem terminu.  

M.L.: I przy takiej „wypasionej” hali jest szansa na pozyskanie dobrego operatora? Bo dotąd się nie udało.

A.N.: Wprawdzie przetargów nie rozstrzygnięto, ale trzy poważne firmy były zainteresowane wypełnianiem obowiązków i przywilejem bycia operatorem hali. Natomiast nie były w stanie zaakceptować postawionych przez nas brzegowych warunków finansowych. Ale nie tylko, bo przetarg  nie sprowadzał się jedynie do stawki dzierżawy. W grę wchodziło wzięcie na siebie ryzyka: miasto chce partnera, z którym może się nim podzielić.  A nasi niedoszli partnerzy nie byli gotowi przyjąć go na siebie.

M.Sz.:  Czy będzie następny przetarg? Miasto wciąż szuka operatora zewnętrznego? Mówi się, że hala trafi pod zarząd miejskiej spółki, być może nawet spółki - córki PWiK?    

A.N.: Będzie przetarg. Mogę powiedzieć, że już ostatni, gdyż skutecznie zachęcimy do wystartowania w nim przynajmniej jedną spółkę miejską. Liczymy oczywiście na zainteresowanie operatorów prywatnych. Ale spółka komunalna także złoży ofertę.

M.L.: I wygra?

A.N.: Będzie przetarg. W sytuacji, gdy nie znajdą się zewnętrzni prywatni operatorzy, zapewne powierzymy zarządzanie miejskiej  spółce.

M.Sz.: Już wcześniej pojawiły się zarzuty, że przetargi są tak konstruowane, by w ostateczności hala trafiła właśnie do niej.

A.N.: Nie zgadzam się z tym. W Polsce tego typu obiektami, a jest ich sporo -  Gdańsk, Łódź czy Kraków – zarządzają spółki komunalne. W Gliwicach stosujemy model z prywatnymi operatorami, a przykładem na takie działania są dwie duże hale sportowe przy szkołach na Górnych Wałów i Chorzowskiej.

M.L.: Nie można porównywać sal gimnastycznych do gigantycznego obiektu.    


A.N.: Naprawdę szukamy prywatnego operatora, wychodząc z założenia, że zrobi to lepiej. Niestety, w polskich w warunkach nie ma chętnych do poniesienia ryzyka.

M.L.: W Łodzi i Krakowie halami zarządzają spółki miejskie, ale miały ogromne kłopoty finansowe i nawet największe imprezy, z drogimi biletami, nie przynosiły zysków zakładanych przez miasto. W Krakowie miasto dorzucało do Tauron Areny 13 mln zł. Obawiam się, że u nas może być podobnie, a nawet gorzej, bo wchodzimy później i nie mamy szansy na kontraktowanie dobrych imprez, dodatkowo nie wiemy, ile to będzie kosztowało. Czy Gliwice na to stać?

A.N.: Stać. Odniosę się do tego, o czym mówiła pani redaktor, chodzi o imprezy, które nam przepadną. Są cykliczne.

M.L.: Kontraktowanie dużych wydarzeń wymaga czasu. Pracują nad tym sztaby ludzi i to nie tak, że zgłaszamy się dziś i za dwa tygodnie impreza już jest. Trzeba na to dwóch, trzech lat.

A.N.: Być może przepadną nam mistrzostwa świata, strzelam, w siatkówce, które są w 2018 r., ale odbywają się co dwa albo co cztery lata, więc mamy szanse je zorganizować.

M.L.: W sąsiedztwie Gliwic są: Katowice ze Spodkiem, Kraków z Tauron Areną, Łódź, Ostrawa, Berlin. Duża konkurencja.

A.N.: Zawsze powtarzam, że konkurencja jest najlepszym sposobem dla konsumentów, a dbając o gliwiczan i mieszkańców regionu, chcemy stawić jej czoła.

M.Sz.: Jakie korzyści będą mieli z hali gliwiczanie?

A.N.: Nie należy ich zawężać do murów tego obiektu. Bo tam, w polskich warunkach, działalność jest deficytowa i może przynieść tzw. stratę na poziomie kilku milionów rocznie. Korzyści należy więc odczytywać nie tylko jako wpływy do budżetu miasta. Na hali będzie zarabiało wiele branż: gastronomia, hotelarstwo, transport, handel.

M.L.: Nie jesteśmy Krakowem, praktycznie nie mamy czym zwabić turystów.

A.N.: Ale mamy ambicję, w wielu wskaźnikach przewyższamy Kraków i  Poznań.

M.L: Obawiam się, że ambicja nie wystarczy, by przyciągnąć ludzi chcących spędzić czas poza halą.

A.N.: Zobaczymy, nie należy ograniczać optymizmu.

M.L.: Chodzi o realizm, panie prezydencie.    

A.N.: Halę należy dokończyć i sprawnie nią zarządzać.

M.Sz.: I wiele wskazuje na to, że problem sprawnego zarządzania halą będzie po stronie miejskiej spółki.

A.N.: Może się tak zdarzyć.   
wstecz

Komentarze (0) Skomentuj