Wkręć się w Warsztat #2 to drugie wydarzenie społeczności  gliwickiego Warsztatu Miejskiego.  Tym razem pod hasłem "'POTWÓRz dynie".
22 października od 10.00 do 14.00 przy ul. Dubois 22 -  warzywo i elektronika. Będzie grawerowanie, lutowanie, instalowanie diod, baterii i innych gadżetów z elektronicznych zabawek, a także budowa maszyny Goldberga.

 - Aby wkręcić się w POTWORzoNY warsztat dyniowo-elektroniczny najlepiej wziąć ze sobą: dynię, starą zabawkę – najbardziej nadają się te mechaniczno – elektroniczne, grające, chodzące, nadszarpnięte zębem czasu, podarte lub całkiem niepodarte, ale zapomniane lub po prostu możliwe do przerobienia.  Diody, baterie, rezystory, kabelki również się przydadzą, ale i dla tych, którzy takiego zestawu nie mają,  przewidzieliśmy rozwiązanie – na miejscu dostępne będą elektroniczne zestawy podstawowe – mówi Magdalena Foltyniak, jedna ze współtwórczyń Warsztatu. 

A wymyśliła go grupa zapaleńców, uznając, że w Gliwicach przydałoby się coś  na kształt makerspace, czyli przestrzeni dla wytwórców, rękodzielników, majsterklepków, samozwańczych rzemieślników i wszystkich, którym potrzebne są do tego narzędzia oraz miejsce. Zaczynali od  ludzi związanych z gliwickim Sofwere BarCampem, inicjatywy łączącej technologię z edukacją. Spotykali się od kilu miesięcy, dyskutowali, dołączały kolejne osoby. – W pewnym momencie Agnieszka Bilska rzuciła hasło „makerspace". Wszyscy zamilkli, bo ten rodzaj aktywności łączył nasze pomysły – mówi Rafał Bałaga. Rozpoczęli konsultacje z innymi ekipami, na przykład z Trójmiasta, bo od dawna prowadzi takie projekty. Gliwice  mają  klimat i wierzyli, że ich inicjatywa spotka się z zainteresowaniem. Ale żeby się o tym przekonać, zorganizowali pierwsze, testowe, spotkanie warsztatowe.

 – Chcemy dzielić się wiedzą na zasadzie „podaj dalej” i stawiamy na aktywowanie takiej społeczności. Najpierw chcemy  ją wokół Warsztatu zbudować, w drugiej kolejności przejdziemy do rzeczy „twardszych", czyli znalezienia odpowiedniego lokalu czy zakupu maszyn – Magdalenie Foltyniak  marzy się  przestrzeń podobna do BLCRK. – A potem musimy się utrzymać – dopowiada Agnieszka Bilska. – Dlatego ważna jest strategia, szczególnie jeśli chodzi o finanse, w tym z zewnętrznych źródeł. Konsultowaliśmy się już z innymi polskimi makerspace’ami i FabLabami. Przede wszystkim pokazujemy nasze zaangażowanie, że już coś zrobiliśmy i to działa.



Warsztaty, a były już trzy, pozwoliły pomysłodawcom sprawdzić się w realnym działaniu. Dotąd pracowali nad koncepcją, dużo rozmawiali w domowym zaciszu lub przy kawiarnianym stoliku. W BLCRK docierali się jako zespół. Ludzie, kiedy tylko usłyszeli o pomyśle, zaczęli pisać, dzwonić, sami wychodzić z inicjatywą. Kiedy Bilska kserowała plakaty, zaczepił ją  pan. – Chętnie bym przyszedł – mówił, czytając o Warsztacie – bo potrzebuję imadła, a nigdzie go nie mogę namierzyć. Kupować nie chcę, bo drogie. Więc Bilska go na Warsztat zaprosiła. 

Foltyniak tak charakteryzuje warsztatową grupę: są dziwnym zestawem ludzi potrafiących majsterkować. Trochę  dla siebie, rodziny, ale też drużynowo, czując potrzebę  przerzucania pasji na pole edukacji. Zresztą Bilska i Foltyniak zajmują się działaniami społecznymi, więc Warsztat będzie miał i taki cel. Bałaga  wie, że stanie się platformą współpracy. – W zależności od aktywności angażujących się osób uzyskamy różnorodne efekty, od prostych zajęć do profesjonalnej produkcji – dodaje. Stawiają również na współpracę ze szkołami. – Chcemy zacieśnić więzy pokoleniowe. Starsi ludzie mają bardzo duże doświadczenie, umiejętności i na pewno chcieliby się nimi podzielić z dziećmi, które tego wszystkiego nie wiedzą, bo wciąż siedzą przy komputerach – komentuje Bilska.   

Małgorzata Lichecka

               
wstecz

Komentarze (0) Skomentuj