Zarząd szpitala miejskiego zapowiada "reorganizację". Chodzi o łączenie i przenosiny oddziałów z budynku do budynku. Takie działanie, zdaniem lekarzy, spowoduje zagrożenie dla bezpieczeństwa pacjentów. 

Pomysł połączenia oddziałów i przesunięcia personelu wynika z bardzo trudnej sytuacji finansowej spółki. Jej dług, mimo wsparcia finansowego miasta, nie maleje i wynosi prawie 40 mln zł. Zaniepokojeni lekarze twierdzą, że oszczędności szuka się kosztem bezpieczeństwa pacjentów. Fundując im chaos i bieganinę  między szpitalami. 

Dla nich takie rozwiązanie to policzek, bo doświadczonych specjalistów z wieloletnim stażem traktuje się jak pionki na szachownicy, którymi można dobrowolnie rozporządzać. - Już nazywają nas buntownikami, bo ośmieliliśmy się mieć własne zdanie – dodają lekarze i wolą zachować anonimowość, bo obawiają się restrykcji ze strony miasta oraz zarządu.

Spółka pod szyldem Szpital Miejski nr 4 powstała w 2017 roku z połączenia dawnego „wojskowego” (Zygmunta Starego) i byłego Gliwickiego Centrum Medycznego (Kościuszki). Utworzono moloch w dwóch budynkach, wymagających remontu i sporych inwestycji. Spółka gładko weszła do szpitalnej sieci, mimo że ponad rok nie funkcjonował oddział chirurgii dzieci (zerowy kontrakt), a przez kilka miesięcy chirurgia ogólna i ortopedia. Miastu to nie przeszkadzało, a rodziców z chorymi dziećmi odsyłano do innych ośrodków. 

Kiedy po aferze i batalii lekarzy o ratowanie szpitala prezes – pułkownik zrezygnował z funkcji, jego miejsce zajęła Renata Bryła, była księgowa z byłego „wojskowego”. Zapowiadała nowe otwarcie, bez rewolucji. Pierwsze zgrzyty pojawiły się jesienią 2018 roku, ale kiedy tylko plany nowego zarządu zaczęły przybierać bardzo realne kształty, posypały się pisma do prezydenta i rady nadzorczej.  - Propozycje, które nam przedstawiono, nie tylko utrudnią pracę, stworzą też bardzo niebezpieczną dla chorych sytuację - przestrzegają lekarze i związkowcy.  

Zarząd prze do zmian, uzasadniając je ekonomicznymi uwarunkowaniami i uporządkowaniem pracy.  Jakie więc będą główne założenia "reorganizacji"? Znikną dwa oddziały chirurgiczne, będzie tylko jeden – na Kościuszki (tam przeniesie się personel z byłego „wojskowego”). Interna z nefrologią przejdzie z Kościuszki na Zygmunta Starego, zmieni się też lokalizacja okulistyki w tym ostatnim -  ulokowana zostanie na pierwszym piętrze i będzie korzystać ze starego, wymagającego kapitalnego remontu bloku operacyjnego. Z Kościuszki zniknie również szpitalne laboratorium, które ma się przenieść na Zygmunta Starego. 

Lokalizacja strategicznych oddziałów w oddalonych od siebie budynkach wymusi transport chorych. W tym celu, argumentują lekarze, konieczny będzie zakup ambulansu wyposażonego w aparaturę podtrzymującą życie (koszt ok. 300 tys. zł) oraz zatrudnienie minimum pięciu zespołów transportowych, w skład których muszą wchodzić pielęgniarki, ratownicy, lekarze i kierowcy (w sumie 15 osób). To kolejny wydatek. W transporcie między szpitalami nie można (zgodnie z zapisami ustawowymi) korzystać z karetek pogotowia. - Nie wiemy więc, jak zarząd chce ten problem rozwiązać bez wydawania pieniędzy – dziwią się moi rozmówcy.

Co więcej, proponowane połączenie oddziałów oznacza przejęcie kontraktu chirurgii ogólnej,  wykonywanego dotychczas na Zygmunta Starego. Jeśli do tego dojdzie, przy tej samej obsadzie będzie do przeprowadzenia dwa razy więcej zabiegów i konsultacji.  Lekarze wątpią, by zespół chirurgów z Kościuszki był stanie tak pracować. Ciekawi ich też, co na to płatnik, bo takie ruchy to ewidentne złamanie umowy kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia.    

Lekarze, ordynatorzy i związki zawodowe uważają, że należy utrzymać dotychczasową organizację i liczbę oddziałów, do czasu wybudowania nowego szpitala.  - Tu nie chodzi o nasze widzimisię czy lenistwo, ale realne zagrożenie, z którego, mamy wrażenie, zarząd nie zdaje sobie sprawy. Może dlatego, że to urzędnicy, a nie praktycy lekarze. Dla nich ważne są cyferki, dla nas pacjenci i ich zdrowie -  mówią rozgoryczeni. 

Po tym, jak ujawniono plany, rozpoczęła się seria spotkań, także z radą nadzorczą szpitalnej spółki, której właścicielem jest miasto. 
- Ale odnieśliśmy wrażenie, że najchętniej nie rozmawiano by z nami i nie zapraszano - mówi przedstawicielka związków zawodowych. 

W styczniu 2019 r. sprawy potoczyły się dynamicznie: dyrektor ds. lecznictwa wyliczył wady rozwiązania proponowanego przez zarząd, ale jego głosu nie posłuchano. Nie chcąc firmować takich rozwiązań, podał się do dymisji. Więc w trybie błyskawicznym, z pominięciem procedury ogłoszenia w Biuletynie Informacji  Publicznej, zorganizowano konkurs na wakujące stanowisko. Trwał... jeden dzień, po czym funkcję tę objął bliski współpracownik wiceprezesa spółki.  - Teraz na pewno wszystko przejdzie - martwią się lekarze. 

W piśmie skierowanym do ordynatorów i szefów związków zawodowych  zarząd  spółki twierdzi, że wszystko przewidział: i transport (jest porozumienie z Unią Bracką), i dyżury chirurga na internie, nie martwi go też nadmiar obowiązków, bo są jeszcze w tym względzie rezerwy, wreszcie zapewnia, że zmiana organizacyjna nie poskutkuje zmniejszeniem pensji. Jednego tylko nie przewidział: że pacjenci i lekarze będą biegać między szpitalami jak opętani. 

Od pół roku redakcja zabiega o spotkanie i rozmowę z prezes szpitala - Renatą Bryłą. Niestety, zawsze zasłania się obowiązkami i brakiem czasu. Nie znalazła go także na odpowiedzi wysłane mailem. Podobnie rzecznik prezydenta Gliwic. Pewnie byli zajęci ratowaniem serc gliwiczan (chodzi o akcję miasta związaną z oddziałem kardiologii inwazyjnej).    

Oto, jakie pytania zadaliśmy zarządowi szpitala i miastu:   
 
- Jakie jest zadłużenie spółki na 31 grudnia 2018 roku? Prosimy także o dane w tej kwestii z lat 2017 i 2016.

- Miasto udzielało pomocy finansowej szpitalnej spółce w latach 2016 – 2018. W jakich kwotach i na co pieniądze zostały przeznaczone? 

- Decyzja o zaniechaniu forsowanej przez miasto, przez lata, koncepcji rozbudowy szpitala zapadła dość nagle. Z ogólnikowych tłumaczeń gminy i zarządu, zamieszczonych w propagandowym tekście na łamach MSI oraz na urzędowej stronie wynika, że, cytuję, "trwają gruntowne analizy”. Ta wata słowna kompletnie zaciemnia obraz rzeczywistej sytuacji. To ważna, a nawet kluczowa zmiana i gdybanie jest tu nie na miejscu. Od kiedy trwają analizy i jakich przesłanek dotyczą? 

- Prosimy o wskazanie, gdzie powstanie nowy szpital i jak wygląda harmonogram prac związanych z tym projektem. 

- Prosimy o wskazanie, z jakich powodów ze stanowiska zrezygnował dyrektor ds. leczniczych i czy miało to związek z jego odrębnym zdaniem co do proponowanych przez zarząd zmian w organizacji pracy szpitalnych oddziałów? 

- Zmiany zaproponowane przez zarząd, polegające na przenosinach oddziałów z budynku do budynku i z piętra na piętro, zostały oprotestowane przez lekarzy oraz związki zawodowe. Czym kierował się zarząd, proponując takie zmiany i fundując chaos pacjentom i zagrażając ich bezpieczeństwu? 

Małgorzata Lichecka 
wstecz

Komentarze (0) Skomentuj