Utworzono go pół roku temu w komisariacie przy ul. Pszczyńskiej z myślą o dzieciach. Te zaś, po zajęciach, są tak szczęśliwe, że zdarza im się... wyznawać policji miłość.  
- Kochamy panie! – usłyszały Katarzyna Wosik i Aneta Sokalla, policjantki służące na co dzień w wydziale prewencji gliwickiej komendy miejskiej, po jednym z pierwszych spotkań. To nagroda za trud, jaki włożyły w zorganizowanie na prawdziwym komisariacie komisariatu w wersji mini. Mini bo dla dzieci, uczniów najmłodszych klas szkół podstawowych.

Zaczęło się tak: ówczesny komendant miejski, Dariusz Augustyniak (obecnie wojewódzki w Kielcach), zachwycony małą strażnicą w Katowicach Szopienicach (izba edukacyjna dla dzieci stworzona przez strażaków), wezwał aspirant sztabową Wosik oraz aspirant sztabową Sokallę i rzucił krótkie hasło: stworzyć coś „na wzór”. I tak pojawił się pomysł minikomisariatu.

Pomysł jednak to nie wszystko. Trzeba go jeszcze zrealizować. Policjantki Wosik i Sokalla ostro zabrały się do pracy. Stworzyły mały komisariat przy pomocy Aleksandra Smolińskiego z MDK w Gliwicach – począwszy od całego projektu, poprzez wymyślenie rekwizytów, na programie nauczania skończywszy (udanie współpracując przy tym z miastem, które przedsięwzięcie sfinansowało) – a teraz go prowadzą. 

Miejsce na specjalną salę edukacyjną znalazło się w najnowszym gliwickim komisariacie policji, „trójce” przy ul. Pszczyńskiej. To tu, dwa razy w tygodniu, zjeżdżają się autokary, a z nich wysypują dzieci – na komisariat wchodzą zaciekawione, wychodzą... zachwycone. Dowód w podziękowaniach, jakie funkcjonariuszki otrzymują od swoich małych gości. 

Gliwicki mały komisariat to pierwsze takie miejsce w Polsce. Coraz słynniejsze. W lekcji z policjantkami chcą już brać udział nie tylko uczniowie z Gliwic czy powiatu, ale nawet województwa.  

Cóż takiego na minikomisariacie się dzieje, że dzieciaki wniebowzięte, wyedukowane i w policjantkach niemal zakochane? Sprawdziliśmy. 

Masz gwiazdę, znasz przepisy 
Na początku uczniowie zakładają niebieskie kamizelki z napisem „policja”. Na końcu, jeśli zaliczą pięć egzaminów, otrzymają policyjną gwiazdę. 
- Takie gwiazdy ma tylko 700 dzieci w Polsce – mówi Katarzyna Wosik, a dzieci słuchają, zaintrygowane. - Kiedy policjant zobaczy, że ją macie, będzie wiedział, że znacie już zasady bezpieczeństwa. 

Od tego momentu, by zdobyć gwiazdę, maluchy bardzo się starają. Zresztą, nie mniejsze emocje wykazują i same nauczycielki. Wiadomo: wyjść z minikomisariatu bez gwiazdy to trochę obciach... 

Jeszcze Polska nie zginęła
Zajęcia składają się z pięciu etapów – każdy zakończony egzaminem. Test pierwszy: symbole narodowe. Policjantki pytają o nie dzieci. A te, już wyuczone w szkole, dobrze wiedzą, że to hymn, biało-czerwona flaga i godło, na którym widnieje orzeł biały w złotej koronie.

- A gdzie można spotkać godło? - pada pytanie. Dzieci rwą się do odpowiedzi.
- W szkole!
- W urzędzie!
- W kościele! – wyrywa się maluchowi...
- A ja byłam w hotelu za granicą i tam nie było polskiego godła – dodaje jakaś pierwszoklasistka.
- Na policji!

I tu temat policji się rozwija, a dzieci kodują, że gdy ktoś się bije, ktoś kradnie lub dochodzi do zderzenia samochodów, należy zawsze powiadomić policjantów.
- I gdy ktoś kieruje, a jest pijany – dodaje wyedukowany już uczeń.

Ta część kończy się pierwszym poważnym egzaminem: dzieci, stojąc na baczność, z należną powagą i szacunkiem odśpiewują Mazurek Dąbrowskiego. 
Zdają śpiewająco. 

Halo, ulicą idą chuligani! 
Kolejne zadanie. Dzieci uczą się, jak reagować w sytuacji zagrożenia, a dokładnie: kogo powiadomić, numer jakich służb wybrać. Wybór zaś niełatwy. Jest przecież numer policji (997), straży pożarnej (998), pogotowia ratunkowego (999), jest alarmowy 112. 

Tu z pomocą przychodzą rekwizyty. Na ścianach minikomisariatu – plansze z wydarzeniami. Ulicą idzie grupa niebezpiecznych, uzbrojonych chuliganów, na głowach kaptury, w rękach pałki i łańcuchy. Chłopiec wywraca się na rowerze, jest ranny. Mama traci przytomność w mieszkaniu. Na chodniku jeden chłopak atakuje drugiego. 

Dzieci muszą wybrać numer telefonu, pod który należy zgłosić wyżej wymienione zdarzenia – i to dosłownie, bo otrzymują bezprzewodową słuchawkę. Kiedy dzwonią, w drugiej części sali odzywa się odpowiedni aparat. Odbiera policjantka (raz w roli swojej, innym razem, na przykład, dyspozytora pogotowia) i przeprowadza z dzieckiem poważną, profesjonalną rozmowę – taką, jaką przeprowadza się podczas prawdziwego zgłoszenia. Dzięki temu maluchy uczą się, jak zawiadamiać o zdarzeniu, na co zwracać uwagę, jakie informacje podawać. I przede wszystkim, że telefon na policję, pogotowie czy straż pożarną to nie żarty. 
Drugi egzamin zdany. 

Ratunku!
Ważnym elementem nauki w minikomisariacie jest uczulanie najmłodszych na niebezpieczeństwo płynące ze strony osób nieznajomych, zaczepiających na ulicy. Na planszy widać samochód oraz wyciągniętą w stronę małej dziewczynki rękę z batonem. Policjantki zwracają uwagę, że ten z pozoru sympatyczny gest jest bardzo niebezpieczny. I nie chodzi o to, że batonik może być zatruty, ale o to, że dorosły może okazać się porywaczem. Dzięki ćwiczeniu uczniowie wiedzą już, jak się zachować: nie brać, nie rozmawiać, jak najszybciej się oddalić (do domu, znajomych), ewentualnie – głośno krzyczeć (i krzyki te dzieci ćwiczą). 
Test trzeci głośno zaliczony. 

Uwaga, przechodzę!
Na ścianie, wyświetlona przez rzutnik, pojawia się jezdnia z oznakowanym przejściem dla pieszych, ze świetlnym sygnalizatorem, ba, z prawdziwymi, przejeżdżającymi ulicą, samochodami. Zebra z rzutnika płynnie przechodzi w pasy namalowane na podłodze sali edukacyjnej, a dzieci uczą się bezpiecznego przechodzenia przez ulicę. Policjantki tłumaczą, jak to zrobić.

- Pamiętajcie: nawet, gdy zapalone jest dla was zielone światło, nie możecie od razu wejść na jezdnię. Najpierw trzeba się upewnić, czy wszystkie samochody się zatrzymały, czy czasem jakiś pojazd nie nadjeżdża – tłumaczą aspirantki. I dodają, że to jeszcze nie wszystko. Trzeba wysoko podnieść rękę. Tylko wtedy dziecko, które przecież jest niskie, będzie dobrze widoczne dla kierowcy. 

Wybrani do egzaminu uczniowie bardzo się starają, by nie zawieść całej klasy (walka rozgrywa się o policyjną odznakę!). Grzecznie stoją więc na czerwonym, a gdy światło zmienia się na zielone, nie od razu ruszają. Spoglądają w lewo, prawo, znów w lewo, podnoszą rękę do góry. 
Można iść. Zdane. 

Ewakuacja  
Ostatni egzamin jest chyba najtrudniejszy: trzeba myśleć i działać szybko, na rozkaz. Najpierw dzieci poznają słowo „ewakuacja”. Potem policjantki tłumaczą, w jaki sposób opuścić miejsce w razie zagrożenia, na przykład ataku terrorystycznego. Uczniowie dowiadują się, jak ubrani są policjanci, którzy przychodzą ratować ludzi w takich sytuacjach, jak się zachowują i że trzeba, bez gadania, słuchać ich poleceń. Wreszcie, jak samemu zachowywać się, zanim nadejdzie pomoc, gdzie się ukryć. Rady bardzo na czasie. 

Zadaniem dzieci jest, na wyraźny sygnał, przygotować się do ewakuacji: ustawić parami, jedna za drugą, i to szybko (czas mierzony stoperem). 
Udaje się, dzieci bezpiecznie wychodzą. Z policyjnym gwiazdami, rzecz jasna. 

Jedyny taki komisariat 
Żegnając się, uczniowie najczęściej wręczają paniom policjantkom laurkę z podziękowaniami. A ta trafia na specjalną tablicę, dołącza do sporej już kolekcji. 
Mówiącej o tym, że wycieczki do minikomisariatu są ogromnym przeżyciem, że policjantki przeprowadzają lekcje interesująco i profesjonalnie, że dzięki ich fachowemu podejściu do tematu, zaangażowaniu oraz wielkiemu autorytetowi, dzieci wynoszą z zajęć sporo przydatnych informacji. 

Rzeczywiście, lekcje w małym komisariacie są nie do przecenienia. Uczniowie poznają z bliska zawód policjanta, uczą się patriotyzmu, zasad bezpieczeństwa, zgłaszania służbom zdarzeń, ewakuacji w sytuacjach zagrożenia, prawidłowego zachowania na drodze. Nauka przebiega zaś w formie dla najmłodszych najbardziej atrakcyjnej, bo zabawy, w której czynnie biorą udział. Zresztą przyciąga już sam fakt „bycia” na komisariacie oraz to, że lekcje prowadzą prawdziwe funkcjonariuszki w prawdziwych policyjnych mundurach. 

A Katarzyna Wosik i Aneta Sokalla, w prewencji doświadczone, podchodzą do zadania poważnie. I mimo że nauka ma formę luźną, nie pozwalają na żarty, śmiechy podczas ewakuacji, przechodzenia przez jezdnię czy telefonowania do służb. Bo w życiu, w takich sytuacjach, żartów nie ma. 

Minikomisariat przy Pszczyńskiej jest coraz słynniejszy. Nauczyciele zachwyconych dzieci przekazują sobie o nim informacje, zachęcają do wzięcia udziału w lekcji. Sława jego dociera powoli i do innych miast naszego województwa. Chęć udziału w spotkaniu zgłosiły już szkoły z sąsiedniego Zabrza oraz Tychów. 

Zajęcia przeznaczone są dla dzieci w wieku 6-9 lat, prowadzone w grupach 20-, 30-osobowych, trwają około 60 minut. Zawsze we wtorki i piątki o stałych godzinach: 9.00, 10.30 oraz 12.00. Trzeba tylko wcześniej ustalić termin. Zainteresowani nauczyciele mogą pisać na adres e-mailowy katarzyna.wosik@gliwice.ka.policja.gov.pl W zgłoszeniu należy podać nazwę placówki, ilość dzieci w grupie oraz telefon kontaktowy do osoby odpowiedzialnej. Potem czekać na kontakt ze strony policji.   

Marysia Sławańska


Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj