O sobie mówi - pozytywnie zakręcony. Jedni zbierają znaczki, inni pocztówki, a Zygmunt Łabaj z Sośnicowic kolekcjonuje… traktory. A właściwie małe, głównie jednocylindrowe traktorki, używane kiedyś do prac rolnych. Deutz, Eiher. Krammer, Holder, MAN, Hanomag, a nawet produkowany przez Porshe - Diesel Junior. Najstarszy ma blisko osiemdziesiątkę, najmłodszy jest po czterdziestce. Wszystkie wyglądają tak, jakby przed chwilą zjechały z taśm montażowych.

Zygmunt Łabaj (68 l.) z wykształcenia ślusarz-tokarz, z zawodu rolnik i biznesmen, a z pasji kolekcjoner małych ciągników rolniczych. Ma ich piętnaście. W Sośnicowicach, gdzie mieszka i prowadzi rodzinny biznes, zbudował specjalną halę. Tam przechowuje i eksponuje swoje czterokołowe cudeńka.  
- Od 25 lat prowadzę działalność z zakresu obsługi rolnictwa. Kilka lat temu w Niemczech zobaczyłem mały traktor. Postanowiłem podobny sprowadzić, odremontować i postawić przed siedzibą mojej firmy – wspomina. - Znalazłem w internecie ten zielony – Łabaj wskazuje na pięknie odremontowanego Guldnera. Ciekawostka, należał do dentysty. Tym traktorem wwoził i wyciągał z wody swoją łódkę.

Tak się zaczęła miłość Zygmunta Łabaja do traktorów. Po trzech miesiącach kupił następny, Deutza, a potem kolejne. Niemal wszystkie sprowadził z Niemiec, bo w Polsce nikt takich nie produkował.
- W Niemczech zabytkowe małe ciągniki to niemal religia – mówi Łabaj. - Ludzie mają ich po kilka i przy okazji różnych uroczystości na wsiach wyjeżdżają nimi, prezentują.  
Pa Zygmunt szukał swoich traktorów na różne sposoby. Zniszczone, zardzewiałe, niepotrzebne, stały gdzieś po stodołach, pod wiatami, więc niełatwo było je zdobyć. Kiedy już je kupił, przywoził do Sośnicowic i tutaj przeprowadzał renowację: od naprawy części, nierzadko całych zespołów, po lakierowanie i wymianę opon. Taka pasja nie jest tania. Każdy model do remontu to wydatek rzędu 1,5 - 2,5 tys. euro. Drugie tyle pieniędzy i serca wkłada się w renowację. - Efekt jest jednak tak imponujący, że człowiek zapomina o pieniądzach i pracy, która trwa wiele tygodni - mówi z dumą sośnicowiczanin.

Cała kolekcja jest „na chodzie”. Traktorki Łabaj wykorzystuje na dożynkach, wozi wycieczki z dzieciakami. Ludzie przyjeżdżają do niego zobaczyć te cudeńka niemieckiej motoryzacji nawet z odległych miejscowości Śląska czy Opolszczyzny.
- Szczególną miłością darzę tego – pan Zygmunt pokazuje na zieloną maszynę. - To model Lanz Aulendorf z 1952 roku, 14 koni mechanicznych. Jedyny chłodzony cieczą. Mocny jak pieron, a jaki ma piękny klang! Jeszcze są plomby na silniku. Nigdy nie był remontowany.  
Od kilku lat Łabaj, z uwagi na stan zdrowia, nie kupuje już traktorów i ich nie remontuje. Pielęgnuje tylko te, które nabył kiedyś i które cały czas cieszą jego oczy.   
 (san)

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj