Zakupy, gotowanie, pakowanie prezentów, czy strojenie choinki wydają się być nieodzownym elementem świąt. To tradycje, które przetrwały w prawie każdym domu, a co z tymi, które zostały już nieco zapomniane? O nich (także po śląsku) opowie sośnicowiczanka Teresa Szymońska, z którą rozmawia Patrycja Cieślok.
Zacznijmy od adwentu, to przecież czas, w którym przygotowujemy się do Bożego Narodzenia - jakie śląskie zwyczaje się z nim wiążą?
Jest ich przynajmniej kilka. Przez lata były u mnie praktykowane i w dalszym ciągu są. Zacznijmy od tego, że do świąt szykowało się już od jesieni, bowiem trzeba było suszyć owoce m.in. jabłka, gruszki, by były na moczka oraz kompot ze suszu. Moja mama mówiła, że to jest kompot z pieczek, bo na ususzone gruszki mówiło się pieczki. Teraz idzie się na łatwiznę i kupuje gotowce w sklepie. Najlepszy jednak jest własny susz, który samemu się przygotuje, wtedy człowiek wie co je. Jeśli chodzi o adwent, to mówi się, że wtedy ziemia musi odpocząć. Jak ktoś ma pole, czy ogródek to tak musi gospodarzyć, by do adwentu pokończyć wszystkie prace. Nie wolno było nic przesadzać, czy przycinać drzewek. Źle przemawiało, jak ktoś w adwencie w ziemi coś robił, to nie wróżyło zbyt dobrze. U mnie ten zwyczaj jest przestrzegany do dnia dzisiejszego. Nieodzownie z okresem przedświątecznym wiąże się też pieczenie pierników. Ciasto trzeba było wyrobić między Andrzejkami a Barbórką, by miało czas wyleżeć. Dopiero dwa dni przed wigilią piekło się pierniki, a następnie dekorowało. Wtedy była pewność, że słodkie smakołyki dotrwają do świąt i nikt wcześniej ich nie zje. W pierwszą niedzielę adwentu albo najpóźniej w Barbórkę urywało się kawałek gałęzi z wiśni, jabłonki lub śliwki. Następnie gałązkę wkładało się do wody. Jeśli pojawił się pierwszy kwiatuszek w Boże Narodzenie, przemawiało to za tym, że nadchodzący rok będzie dobry. Co jeszcze ciekawe to przysłowie "Od Lucyje do wilije”, za którym kryje się przepowiadanie pogody. Z Lucyją chodzi o dzień św. Łucji – 13 grudnia. Moja babcia i mama obserwowały, a następnie notowały w zeszycie, jaka jest pogoda od tego dnia aż do Wigilii. Dzięki takim zapiskom wiedziały, czego mogą się spodziewać w nadchodzącym nowym roku. Polega to na tym, że 13 grudnia przepowiada się pogodę na styczeń, 14 grudnia na miesiąc luty, 15 grudnia na marzec i tak dalej. Aurę obserwuje się rano, w południe i wieczór, a to dlatego, by wiedzieć, jaka będzie pogoda na początku miesiąca, w połowie oraz pod koniec. Obowiązkową tradycją jest dla mnie w dalszym ciągu pisanie i wysyłanie świątecznych kartek. Do kartki zawsze dołączamy kawałek opłatka. Obecnie żyjemy w czasach, kiedy łatwiej jest zadzwonić, czy napisać smsa. Świąteczna kartka jednak wywołuje prawdziwy uśmiech na twarzy.

Czego nie może u Pani zabraknąć na wigilijnym stole?
U mnie nie ma 12 dań, jest raczej skromnie, bo ileż to można zjeść w taki dzień. Nikt tego nie liczy, choć może i na upartego byłoby tyle dań, ale nie zwracam na to uwagi. Na stole najważniejsza jest siminiotka. To zupa z konopi, jedni mówią konopiotka, u nas przyjęło się siminiotka i tak też zostało po dziś dzień. Nie może też zabraknąć moczki, którą przygotowuje się z suszu, z kompotów. To taki deser, który każdy lubi. Na Wschodzie robią kutię, u nas obowiązkowo są makówki. W ich skład wchodzi mak, pokrojona bułka lub wek namoczony w mleku, do tego bakalie, orzechy. Prawda jest taka, że w każdej rodzinie jest inaczej, pewne produkty zastępowane są innymi, każdy ma swój przepis. Na pewno nie może zabraknąć pierników. Piernik to jest coś, co łączy ludzi, bowiem jest na stole niezależnie od religii czy wyznania. Na stole jeszcze są ziemniaki, kapusta z grochem i grzybami, nie można zapomnieć o rybie. Głównie karpie lądują na stole wigilijnym, ale powoli do łask dochodzą także inne ryby. W pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia u mnie w domu jemy to, co na wieczerzy wigilijnej. Wprawdzie kiedyś, jak żyła moja babcia, to w pierwszy dzień świąt musiała być na obiad upieczona gęś. Gęsi chowało się od wczesnej wiosny, żeby upiec na święta Bożego Narodzenia, a także na Nowy Rok. Teraz już nie mam tego zwyczaju, ale kiedyś to był obowiązek. Warto wspomnieć o opłatku, który symbolizuje chleb. Nie można wreszcie zapomnieć o dodatkowym nakryciu dla przygodnego gościa. Bardzo często pod talerz kładzie się sianko lub pieniądze. Sianko symbolizuje żłóbek, natomiast pieniądze, by nie brakło ich przez cały rok.

A po śląsku o tradycjach wigilijnych co Pani najczęściej opowiada? 
We Wilijo futer kurom niy sypia do żodnego korytka jak to je przez cołki rok yno do takigo koła (obręczy), to łone potym niesom jajka cołki okrągły rok. Powiym Wom, że to je richtig prowda, bo te moje kury durś nom te jajka niesom.
Po wieczerzy łonygdaj szło się jeszcze do bydła z konckym chleba no i z tymi wszystkimi resztkami jodła ze stoła - żeby sie dobrze chowały i żodne chorobsko na nie niy prziszło. A to trza było zarozki po wieczerzy, bo potym ło dwanosty w nocy, wszystka zwierzina godo ludzkim głosym!? Yno we Wilijo je taki dziyń ale niy wolno ich podsuchiwać! Bo kiejsik tak było, że jedyn gospodorz podsuchiwoł swoje konie: Siwka i Bronoka. Wcale ło nie niy dboł a futrowoł yno rołs za dnia no i jeszcze je bioł. Jak prziszła Wilijo, chcioł posuchać, co te konie bydom ło nim godać. No i jak cołko familijo poszła do kościoła na Pasterka, łon skowoł sie we chlywie za dźwiyrze i czekoł aże zygor oznajmi północ. Jak wybiyło dwanoście, noroz usłyszoł jak te jego konie zaczyny rozprawiać. Bronok zaczon sie pytać Siwka: „wiysz co bydymy jutro robić? Pojadymy po deski na truła do naszego gospodorza. A potym w trule powiezymy go na kerchow”. Jak gospodorz to usłyszoł drab polecioł do dom bo cały boł wylynkany, co to te konie ło nim godały. Potym wszystko łopedzioł swoji babie... . Świyrgotoł i ślimtoł cołko noc. Tak sie borok tym przejon że do rana umar. Bestoż niy wolno podsuchiwać co ta zwierzina godo... .Jak to richtig było, tak po prowdzie żodyn niy wiy i lepi podsuchiwać niych żodyn niy próbuje.


W Sośnicowicach dzięki Pani tworzy się nowa tradycja - wigilia dla osób samotnych..
Wigilia to taki dzień, kiedy rodziny się łączą, zasiadają do wspólnej wieczerzy. Nikt nie chce być w tym dniu sam. Dlatego w naszej Izbie Tradycji organizuję już od kilku lat wigilię dla osób samotnych. Z roku na rok można zauważyć, że przybywa osób, które z różnych powodów są same. Wigilia dla osób samotnych w tym roku będzie inna niż zawsze, nie zasiądziemy do wspólnego stołu z naszymi księżmi i burmistrzem Sośnicowic. Ze względu na pandemię, trzeba zachować wszelkie środki ostrożności. Dlatego zostanie zapakowana ciepła kolacja wigilijna i rozwieziona do 15 osób na terenie gminy Sośnicowice. Choć w tym małym geście chcę im dać trochę radości, żeby poczuli że nie są sami.


Przepis na SIMINIOTKA pani Teresy kero warzi sie yno we Wilijo 

Co trza przirychtować:
- konopie (0,5 kg)
- 1 liter mlyka
- krupy pogańskie (niykerzi wolom ryż)
- 1 cebula
- trocha masła
- cuker
- troszka soli
- korzynie
- trocha skorzice niykerzi dowajom

Dziyń przed Wilijom te ziorka konopi opłokać i zaloć wodom no i niych sie tak moczom cołko noc żeby napynczniały. Rano we Wilijo woda sie ślywo i nalywo świyży. Potym postawić na piec i warzić ale piyrszo woda trza łodloć a naloć nowo i zaś dali warzić dość dugo. A tyn woń z tego warzynio to dlo wszystkich richtig woń Wilije! I tak dugo warzić aże te ziorka pootwiyrajom swoje dziuby (popękajom).
Potym ta wrano woda odlywomy, a ziorka przemloć przez flajszmaszynka, abo tyż idzie tuczkym potuc. Te zemlone ziorka dać na durszlak abo inksze sitko i płokać a ta woda ślywać. No i tak dugo płoczymy aże już nic z tych ziorków niy wyłazi.
To co my śloli, dali warzymy. Do tego dać pokrążano cebula, trocha korzynio, soli i cukru i durch warzymy. Trza jeszcze wloć mlyko tela wiela fto tam woli, zdziebko masła no i niych przewre i fertig. Siminiotka podowomy ze uwarzonymi pogańskimi krupami, abo fto tam z czym woli. 

Słownik gwary śląskiej:
bestoż- dlatego
borok- biedaczek
cołki- cały
drab- szybko
durszlak – sito
durś- ciągle
fertig – gotowe
flajszmaszynka - maszynka do mielenia mięsa
futer- jedzenie, karma
kerchow- cmentarz
korzynie – pieprz
po prowdzie- naprawde
pogańskie krupy - pęczak, kasza jęczmienna
prześlimtoł- przepłakał
przewre - przygotuje się
richtig – naprawdę
rozprawiać- opowiadać
skowoł- schował
skórzica- cynamon
świyrgotoł- trząsł się
truła- trumna
wylynkoł sie- przestraszył się
zdziebko – troszeczkę
ziorka - ziarna

Teresa Szymońska
Ślązaczka z krwi i kości, mieszkanka, społeczniczka, a także do niedawna sołtys Sośnicowic, wolontariuszka w gliwickim hospicjum, kobieca osobowość roku- zdobywczyni Diany w 2017 r., nagrodzona Bene Meritus w kategorii indywidualnej w powiecie gliwickim w 2017 r., zwyciężczyni konkursów na gwarę śląską.  



Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj