Młoda kobieta była świadkiem zdarzenia, które ją zaniepokoiło: kierowca białego samochodu dostawczego wciągał do pojazdu wyrywającą mu się dziewczynkę. Na oko świadka dziecko mogło mieć 10 lat. 
- Każda tego typu sprawa traktowana jest przez nas bardzo poważnie, dlatego po telefonie od świadka w rejon natychmiast wyruszyły radiowozy - mówi nadkom. Marek Słomski z gliwickiej policji. - W tym czasie inna grupa funkcjonariuszy przeglądała zapisy kamer monitoringu oraz zbierała wszelkie informacje mogące wyjaśnić sprawę. Rozpoczęto typowanie kierowcy oraz dziewczynki – ich danych i adresów.

W ciągu zaledwie kilkunastu minut śledczy dotarli do właściciela samochodu, który był równocześnie jego kierującym, a także do miejsca zamieszkania oraz szkoły dziewczynki. Szybko ustalono, że doszło do nieporozumienia.

Jak wyjaśniono, sytuacja została opacznie odczytana przez świadka. Do porwania nie doszło. Kierowca okazał się ojcem dziewczynki, która, zbuntowana, nie chciała iść do szkoły. 10-latka broniła się przed tatą, który zamierzał zawieźć ją na lekcje.

- Mimo wyjaśnień gliwiczanina, policjanci udali się do szkolnego pedagoga, by upewnić się, czy dziecko nie jest zaniedbywane. Okazało się, że w tej kwestii nie ma żadnych zastrzeżeń. Przy okazji dziękujemy kobiecie, która powiadomiła policję. Nawet jeśli zgłoszenie nie potwierdza się, warto reagować - mówi Słomski.  
wstecz

Komentarze (0) Skomentuj