Każde Boże Narodzenie, czyli pamiątka przyjścia Chrystusa na świat, ma swój kontekst czasu i miejsca. Przesłanie ewangelii o narodzeniu Pana Jezusa jest jedno, ale odbiór tego przesłania dla każdego z nas inny. Pan Bóg pyta nas jak Adama w raju: „Człowieku, gdzie jesteś?”. I my musimy dać odpowiedź o naszym tu i teraz, o naszym miejscu względem Boga i wydarzeń naszego życia. 
Ta odpowiedź, gdzie jestem, określa naszą zdolność przyjęcia orędzia o zbawieniu. Przesłanie o narodzeniu Jezusa Chrystusa inaczej się odbiera, gdy człowiek jest dzieckiem, inaczej, gdy młodzieńcem i zmaga się z Bogiem, a nawet – tak jak biblijny Jakub – walczy z nim, a jeszcze inaczej, gdy się już osiągnie wiek dojrzały czy sędziwy. 

Jedno jest pewne. Obojętnie, jak odpowiemy na pytanie, gdzie jestem, Bóg nas zawsze zaskakuje. Zaskakuje tym, że jako niewidzialny Stwórca ukazuje się w rzeczywistości ziemskiej, w widzialny sposób. Właściwie zawsze Pana Boga, tego nowonarodzonego Jezusa, szukamy. Tak jak robią to małe dzieci, szukając Dzieciątka pod choinką. Albo jak potem, wielokrotnie w życiu, kiedy czujemy się zagubieni, kiedy nie potrafimy sobie wytłumaczyć, skąd cierpienie, skąd zło. Gdy pytamy, jak robili to ludzie w związku z okropieństwami Oświęcimia, gdzie był, gdzie jest, Bóg? A papież Benedykt XVI nam powiedział, że Bóg był właśnie w cierpieniu, tylko człowiek się zagubił.

Chrystus przyszedł, by nas – zagubionych w tym świecie, świecie hybrydowym, świecie wirtualnym – odnaleźć. Przychodzi tak, jak dwa tysiące lat temu, w sposób niezauważony i niepostrzeżenie. Prosty i zwyczajny. Tak prosty, że zdziwił się święty Józef, zdziwili pasterze, zdziwili mędrcy, a nawet matka Jezusa – Najświętsza Maria Panna. Nie wiemy, czy ona wiedziała coś więcej niż święty Józef i my dzisiaj, ale wiemy, że była zdziwiona rzeczywistością, w którą Bóg ją wprowadził. Tak jak my jesteśmy zdziwieni, że Bóg wprowadza nas w przestrzeń swojej obecności.

Czego sobie życzyć w te święta i w ten czas ludzi niepojednanych? Przede wszystkim życzyć sobie trzeba tego światła z góry, czyli Ducha Świętego. Bo to On jest przewodnikiem, On wskazuje drogę do Jezusa i pasterzom, i mędrcom. To Duch Święty prowadzi przez wieki pokolenia i każdego z nas, żeby tego niewidzialnego, ukrytego wśród codzienności życia, Boga i Zbawiciela odnaleźć. 

Prośmy o światło Ducha Świętego, byśmy mogli odnaleźć Boga w rzeczywistości. On jest – tylko nie w wirtualnym świecie, nie na Facebooku, ale w świecie rzeczywistym, w którym my sami odnaleźć się nie potrafimy. On da się odnaleźć. Bo nie tylko my sami szukamy pokoju i radości Boga, ale i On szuka nas, by nas tym pokojem i tą radością obdzielić. 

Życzyć sobie należy, by w tych czasach, w których wiele spraw jest tak zagmatwanych, tak zapętlonych w supełki, rozwiązując te supły, nie potargać całości. Życzmy sobie, w naszych rodzinach, w naszych małych społecznościach, w gronie bliskich i znajomych, byśmy szukając, nie szukali nadzwyczajności, ale odnaleźli Jezusa i siebie samych pośród codzienności. 

Ksiądz biskup Gerard Kusz     
wstecz

Komentarze (0) Skomentuj