Dwanaścioro młodych globtroterów z Pilchowic i Knurowa, po 17 dniach w podróży, zakończyło swoją wyprawę do Wietnamu. Dla wielu eskapada, zorganizowana w ramach projektu Szkolna Ekspedycja, była podróżą życia.
Wrażeniami z pobytu podzieliło się z nami dwoje z nich: Emilia Szynkowska i Kamil Kucharz.

Emilia:
Na początku był szok i niedowierzania. Jak to… dostałam się?! Zaczęło się od marcowego popołudnia, kiedy rodzice otrzymali SMS-a, że mają otworzyć wiadomość. Oczekiwanie na informację, gdzie następna ekspedycja i czy w ogóle się dostałam... Nagle wiadomość: „Emila, tym razem Wietnam. Chcesz jechać?”. Takiej oferty się nie odrzuca. Zaczynała się moja pierwsza wyprawa ze Szkolną Ekspedycją.  Tak naprawdę nie dochodziło do mnie jeszcze, w czym biorę udział i jak daleko jadę. Zrozumiałam to dopiero w pierwszy dzień wyprawy.

12 czerwca wczesna pobudka. Już po szóstej mieliśmy pociąg z Katowic. Tylko cztery godziny i w Warszawie. Nie był to mój pierwszy lot, ale zrobił na mnie (na pewno nie tylko na mnie) ogromne wrażenie. Dlaczego? Ponieważ lecieliśmy najlepszymi liniami świata - Emirates. Czekała nas czterogodzinna przerwa przesiadkowa w Dubaju i już za kilka godzin byliśmy w  stolicy Wietnamu. Pierwsze uczucie w Hanoi - przeraźliwy żar i duchota w jednym. Nasz opiekun, Adam Ziaja, bardzo szybko znalazł transport do centrum. Nocleg trafił się wspaniały, obok ulicy handlowej, dlatego wieczorem szybko dotarliśmy na kolacje. Następnego dnia zaczęło się zwiedzanie. 

Kamil:
Wybraliśmy się w stronę  jeziora zachodniego, największego w stolicy akwenu słodkowodnego. Zwiedziliśmy również Pagodę Tran Quoc, najstarszą w mieście i jedną z czterech najważniejszych świątyń w kraju oraz Mauzoleum Ho Chi Minha. Niestety, w piątek było nieczynne. Budowla kształtem przypomina kwiat lotosu. Szkoda, że nie udało nam się zobaczyć zabalsamowanego ciała komunistycznego przywódcy oraz rewolucjonisty Ho Chi Minha, które spoczywa w centralnej sali budynku i przy którego wartę pełni straż honorowa. Ciało leży w szklanym sarkofagu i jest wystawione na widok publiczny od 50 lat.  

W drodze powrotnej odwiedziliśmy więzienie Hoa Lo, nazywane również Hanojskim Hiltonem. Warto jeszcze wspomnieć o fascynującym Muzeum Historii Wojskowości Wietnamskiej, pełnego czołgów, samolotów, pocisków i innych eksponatów. 

Emilia:
Wróciliśmy zmęczeni i zlani potem. Nie z powodu długiej trasy, tylko ukropu. Kolejnego dnia pojechaliśmy do malowniczej zatoki Ha Long Bay, wpisanej na listę światowego dziedzictwa kulturowego UNESCO. Żadne zdjęcia nie oddadzą jej uroku. To po prostu trzeba zobaczyć.  

Kamil:
Był to dzień na swój sposób wyjątkowy, gdyż zobaczyliśmy jedno z najpiękniejszych miejsc w Wietnamie. Całą zatokę przepłynęliśmy statkiem. Odwiedziliśmy jaskinię na jednej z wysp oraz natknęliśmy się na… pływające wioski. Łącznie żyje w nich około 600 osób, w tym setka dzieci. W zatoce znajduje się około dwóch tysięcy wysp oraz wysepek. Legenda głosi, że  odwiedza ją wielki smok, który zanurza się i wypływa, tworząc wysepki. 

Emilia:
I największe zaskoczenie tego wyjazdu - autobusy sypialniane, w których podróżuje się, leżąc na „łóżkach”. Tym oto sposobem przybyliśmy do Hue, dawnej stolicy Wietnamu. Jest to urocze miasto z piękną architekturą. 

Kamil:
Jednym z najgorszych przeciwników, z którym mieliśmy się mierzyć wszędzie, był skwar. Temperatury dochodziły do 40 stopni Celcjusza. Warto nadmienić, że mieszkańcy Wietnamu uważają Hue za kulturową stolicę kraju. Mieliśmy tam okazję zobaczyć Cytadelę Cesarską, zabytek z listy UNESCO.

Emilia:
Następny punkt to Hoi An - miasto lampionów i krawców. Nocą zachwycało kolorem iluminacji, za dnia ubraniami i butami robionymi na miarę. Zwiedziliśmy mnóstwo świątyń, dom rodziny, zamieszkującej go od 300 lat i most z X wieku, łączący dzielnice chińską i japońską.  

Kamil:
Hoi An to miasto z wyraźnie polskim akcentem. Wszystko za sprawą Kazimierza Kwiatkowskiego, polskiego architekta, który od 1981 roku aż do swojej śmierci pracował jako konserwator zabytków w Wietnamie. Przyczynił się do odrestaurowania starówki. Dzięki temu jest to obecnie jedno z najbardziej rozpoznawalnych miejsc w całej Azji Południowo-Wschodniej. Atrakcją są też niesamowite lampiony, puszczane codziennie po godzinie 20.00 po rzece Thu Bon ku pamięci zmarłych. Przez to zjawisko Hoi An jest piękne i w dzień, i w noc.

Emilia:
W drugim dniu pobytu w Hoi An pojechaliśmy na wycieczkę do świątyń w My Son, które tworzą największy kompleks świątyń hinduistycznych w Wietnamie. Obiekty liczą więcej lat niż kambodżański Angkor Wat. Już na pierwszy rzut oka widać było zniszczenia po wojnach  indochińskich. Trzydniowy pobyt zakończyło wypełnienie głównego celu podróży - nauka gotowania typowo wietnamskich potraw, jak sajgonki, omlet z krewetkami i mięsem czy makaron z warzywami. 

Kamil:
To, co wyraźnie wyróżnia Wietnam, to właśnie kuchnia. Zdecydowanie inna od europejskiej. Większość z nas zakochała się w niej po uszy.

Emilia:
Kolejny nocny autobus i jesteśmy w najbardziej oczekiwanym miejscu  - na plaży. Ciepła woda i czysty piasek. Znów upał, ale jakoś dało się go znieść w takim miejscu. 

Kamil:
Kilka dni cudownego odpoczynku w resorcie backpakerskim w Mui Ne, gdzie wśród bambusowych ścian i bliskości Morza Południowochińskiego mieliśmy okazję  naładować akumulatory i spędzić czas na graniu, czytaniu, pływaniu i lenistwie. 

Emilia:
Wszystko, co dobre, szybko się kończy i po trzech dniach relaksu, sypialnym autobusem, tym razem w dzień, pojechaliśmy do Ho Chi Minh City, dawnego Sajgonu.  

Kamil:
To ostatni punkt naszej wyprawy. Mieliśmy okazję zobaczyć pocztę główną, zaprojektowaną przez Gustawa Eiffela oraz kościół wzorowany na paryskim Notre Dame, zbudowane za czasów, gdy Wietnam był francuską kolonią. Trójkolorowi budowali takie katedry, aby podkreślić swoje panowanie na terenach Indochin.

Emilia:
Ostatni dzień - smutek i żal, że to wszystko się kończy. Ostatnie chwile w Wietnamie. Lot i Polska. Ekspedycja minęła tak szybko, że nie dochodziło do mnie, iż to już koniec. Przeżyłam wspaniałą przygodę. Wietnam to wspaniały kraj, który naprawdę warto zobaczyć, szczególnie z taką ekipą jak nasza.

Kamil:
Za nami 17 fascynujących, pełnych wrażeń dni. Wracamy zarażeni bakcylem podróżowania i zwiedzania świata. Może kolejnym razem postawimy nogę w Afryce, na przykład na etiopskiej ziemi?  


SZKOLNA EKSPEDYCJA 

Projekt edukacyjny zapoczątkowany w Zespole Szkół w Pilchowicach w 2011 r. Założeniem jest promowanie wśród młodzieży turystyki „plecakowej”, uczącej  życia, zaradności i samodzielności. Wszystkie wyprawy są planowane i organizowane przez uczniów. Ekspedycja odwiedziła już Maroko, Norwegię, Gruzję, Sri Lankę, Armenię, Saharę Zachodnią, Indie (dwa razy), Turcję, Tajlandię, Indonezję, Kambodżę, Chiny, Finlandię, Malezję, Korę Południową. Do Wietnamu dotarła w składzie: Weronika Ścieranka, Julia Kołodziej, Emilia Szynkowska, Anna Piotrowska, Ewa Pęcikiewicz, Zofia Góra, Magdalena Twardowska, Milena Błędzińska, Kamil Kucharz, Cezary Nowak, Kacper Imiołek i Jakub Dzida, opiekunka Paulina Skocz oraz kierownik wyprawy i pomysłodawca projektu Adam Ziaja.

„Nowiny Gliwickie” są patronem medialnym wypraw. Towarzyszymy młodym podróżnikom od pierwszej ekspedycji. 

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj