34-letni gliwiczanin ukradł między innymi śledzie do namiotu. Na miejscu zdarzenia zostawił jednak coś, co go zdemaskowało. 
                               
W poniedziałek, 2 czerwca po południu włamano się do pomieszczenia gospodarczego oraz przyczepy kempingowej przy ulicy Toszeckiej. Ukradziono nagrzewnicę, narzędzia oraz śledzie do namiotu. 

Kiedy na miejsce przyjechali policjanci z drugiego komisariatu, podszedł do nich nieznany mężczyzna. Przedstawił się jako świadek zdarzenia – powiedział, że widział moment kradzieży oraz uciekających sprawców. Poinformował, że ruszył nawet za nimi w pościg, ale nie zdążył dogonić. Jego starania przydały się jednak – podczas ucieczki włamywacze  porzucili swoje fanty, a świadek wskazał śledczym, gdzie to uczynili.

Gdy policjanci pracowali w przyczepie, ściągając odciski palców, znaleźli ważny dowód – saszetkę zgubioną przez włamywaczy. W środku znajdował się dowód osobisty. Na zdjęciu funkcjonariusze zobaczyli… twarz swojego świadka…

34-latek nie potrafił wytłumaczyć, jak jego saszetka znalazła się na miejscu zdarzenia. W końcu przyznał się do kradzieży. Został zatrzymany. Usłyszał zarzut kradzieży z włamaniem, za co grozi mu do 10 lat za kratami.  



wstecz

Komentarze (0) Skomentuj