Silny, porywisty wiatr siał spustoszenie. Przewracał drzewa, zrywał dachy, uszkadzał samochody, niszczył stacje paliw. Najgorzej w naszym rejonie wiało w Gliwicach, Knurowie, Pławniowicach, Taciszowie, Smolnicy. Na szczęście nie było rannych.
                                         
Dwustu strażaków walczyło w nocy z 10 na 11 marca ze skutkami wichury w Gliwicach i powiecie. W tym czasie nadeszło najwięcej zgłoszeń (od rana w niedzielę do rana w poniedziałek było ich trzysta), choć o interwencję proszono już wieczorem w sobotę. Strażaków zawodowych wspierali ochotnicy. 

- Do tej pory nie zakończyliśmy akcji – mówił nam dziś bryg. Dariusz Mrówka, rzecznik prasowy PSP w Gliwicach. - Zgłoszenia wciąż napływają, nadal usuwamy skutki wichury. 

Po pomoc dzwoniono także na policję. Jak mówi podinsp. Marek Słomski, oficer prasowy KMP w Gliwicach, stróżom prawa zgłaszano interwencje dotyczące samochodów uszkodzonych przez  spadające gałęzie, dachówki, a nawet pchane wiatrem kosze na śmieci. 

Brygadier Mrówka wstępnie podsumowuje: najwięcej interwencji straży pożarnej związanych było z drzewami – przewróconymi i barykadującymi jezdnie, niebezpiecznie pochylonymi, opierającymi się o budynki, dalej – ze złamanymi konarami, zerwanymi dachami, uszkodzonymi liniami energetycznymi. 

Prócz tego wiele spraw pomniejszych, jak spadające dachówki czy „wirujące” po mieście elementy, np. banery reklamowe, śmietniki, przeróżne deski i blachy. 

Przykłady zdarzeń: w Kotulinie zawaliła się obora, w której przebywało 30 sztuk bydła; w Gliwicach zniszczony został dach sali gimnastycznej szkoły przy ul. 
Górnych Wałów; na ul. Dębowej drzewo niebezpiecznie oparło się o budynek – tu potrzebny był dźwig; w niektórych miejscowościach powiatu mieszkańcy przez wiele godzin mieli przerwę w dostawie prądu (Knurów, Tworóg Mały, Pilchowice) – w Knurowie z tego powodu trzeba było uwalniać ludzi, którzy utknęli w windach. W niektórych rejonach silny wiatr utrudniał strażakom zabezpieczenie terenu, zrywając taśmy. 

- Strażacy pracowali w trudnych warunkach – mówi bryg. Mrówka. 

Prócz tego straż pożarną wzywano do zdarzeń niezwiązanych z wichurą. Na ul. Rybnickiej zgłoszono zatrucie czadem (czworo dzieci trafiło do szpitala), a przy Majowej – pożar (zapaliła się kuchenka, zaś jej właściciel, chcąc ogień ugasić samodzielnie, na palący się już tłuszcz wylał wodę, pogarszając tylko sytuację).  

(sława)

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj