Piasta Gliwice i Górnika Zabrze dzieli wiele. Jest jednak rzecz, która łączy oba kluby. To cztery potężne maszty i oprawy świetlne. Najpierw, przez cztery lata, służyły Piastowi przy Okrzei, potem - o czym wie niewielu - kilka miesięcy świeciły na obiekcie przy Roosvelta w Zabrzu.

           
Ponad 11 lat temu, 21 lipca 2006 roku, odbyła się inauguracja oświetlenia na starym stadionie przy ul. Okrzei w Gliwicach. Wydarzeniu towarzyszyła wielka pompa. Rozegrano mecz pomiędzy samorządowcami a oldbojami Piasta, potem zagrały ze sobą drugoligowy wówczas Piast i ekstraklasowa Pogoń Szczecin (nie istniała jeszcze I liga).

Inwestycja była pokłosiem dobrej postawy piłkarzy z Gliwic (co roku zdobywali kolejne szczeble piłkarskich rozgrywek), ale też coraz głośniejszych aspiracji klubowych włodarzy i gliwickich samorządowców, którzy chcieli Piasta w futbolowej elicie. Supernowoczesne jak na tamte czasy oświetlenie (emitowało ono światło o mocy 2000 luksów) i zamontowany wraz z nim monitoring kosztował miasto ok. 3 mln zł. 

Żeby była jasność: modernizacja nie była konieczna, bo w II lidze byliśmy jednym z nielicznych klubów, który miał sztuczne oświetlenie.

Modernizacja okazała się potrzebna tylko na kilka lat. Miasto, wobec awansu piłkarzy do ekstraklasy, postanowiło zainwestować w nowy obiekt. Radni, w 2008 roku, przyjęli projekty uchwał dotyczące budowy, za kwotę ok. 50 mln zł, stadionu miejskiego oraz przejęcia przez gminę akcji w tworzonej Sportowej Spółce Akcyjnej Piast Gliwice.
  
- Uważam, że budowa oświetlenia w 2006 była koniecznością – mówi Marek Jarzębowski, rzecznik prasowy prezydenta Gliwic. – Zresztą, proszę zauważyć, że zrobiliśmy to w porę, bo kilkanaście miesięcy później niebiesko-czerwoni awansowali w końcu do piłkarskiej elity.
 
To, że mieliśmy nowoczesne lampy, niewiele nam jednak wtedy pomogło. PZPN i tak nie dopuścił obiektu przy Okrzei do ekstraklasowych rozgrywek. Brakowało tam wielu innych elementów w infrastrukturze stadionowej. Piast nie dostał licencji i po awansie do ekstraklasy przez kilka miesięcy musiał swoje mecze domowe rozgrywać w Wodzisławiu Śląskim.

Gra na banicji kosztowała klub i miasto niemało pieniędzy. Wobec przeciągających się formalności (głównie projektowych) związanych z budową nowej areny i przychylności PZPN zaczęto dostosować boisko przy Okrzei do ekstraklasowych wymogów. 

Mieliśmy oświetlenie i monitoring, ale należało zrobić też inne rzeczy, np. wybudować tymczasowe zadaszenie, zmodernizować pomieszczenia wewnątrz budynku klubowego. Udało się z tym uporać, ale za wszystko trzeba było zapłacić.
 
Pierwszy w historii mecz na szczeblu ekstraklasy na gliwickim obiekcie rozegrany został w kwietniu 2009 roku. Piłkarze Piasta podejmowali wówczas Górnika Zabrze. Ostatni raz niebiesko-czerwoni zagrali w Gliwicach we wrześniu 2010. 

Kilka tygodni później wszystko to, na co wydano miliony, stało się nieużyteczne, bo rozpoczęło się wyburzanie starego stadionu i budowa w tym samym miejscu nowego (oddano go do użytku w listopadzie 2011 r.).

Z perspektywy czasu trudno jednoznacznie stwierdzić, kto był autorem pomysłu umiejscowienia nowego stadionu w śladzie starego. Miasto czy działacze? 

Jedno jest pewne: nie była to przemyślana decyzja. Z kliku powodów. Najważniejszy to taki, że miasto i klub zainwestowały w unowocześnienie starego stadionu sporo pieniędzy, a te środki zostały wyrzucone w błoto, bo w 2010 buldożery zrównały wszystko z ziemią (warto pamiętać, że na tyłach obiektu przy Okrzei kilka lat wcześniej samorząd postawił nowoczesne, oświetlone boisko do minipiłki nożnej i je też wyburzono).

Pytania, które zadawaliśmy publicznie 10 lat temu, wracają niczym bumerang. Dlaczego wtedy nie zlokalizowano sportowej inwestycji gdzie indziej? Czy w pobliżu traktów komunikacyjnych w naszym mieście, jak autostrada czy droga krajowa (w takich miejscach stawia się futbolowe areny na Zachodzie), gmina nie miała wolnych terenów? Trudno w to uwierzyć.

Dzisiaj mielibyśmy dwa stadiony, nie trzeba byłoby budować nowej areny lekkoatletycznej (ta, kosztem 14 mln zł, powstała ostatecznie na os. Kopernika), a i piłkarze, nie tylko ekstraklasowi, mieliby miejsce do treningów i rozgrywania meczów. 

Nie jest bowiem tajemnicą, że klub ma poważne problemy z infrastrukturą stadionową. Dość powiedzieć, że raczkująca w klubie akademia piłkarska, która w zamyśle ma wychowywać futbolowy narybek, nie ma gdzie grać i trenować, bo w Gliwicach brakuje boisk.

Co ocalało z dawnego stadionu przy Okrzei? Oświetlenie. Szkopuł w tym, że miasto przez wszystkie te lata nie chciało (nie potrafiło?) zamontować go na innych gliwickich boiskach. 

Byli już działacze Piasta mówią, że sugerowali urzędnikom montaż lamp i mobilnego zadaszenia w Łabędach.  Ci, podobno, do tego pomysłu w ogóle się nie odnieśli.

– Żaden z gliwickich klubów nie wnioskował o to. Inna rzecz, nie wiem, czy takie oświetlenie „pasowałoby” do któregoś ze stadionów w naszym mieście – ripostuje Jarzębowski i przekonuje, że miasto dobrze lampy zagospodarowało. 

– Najpierw wydzierżawiliśmy je na cztery lata firmie Polimex Mostostal, a potem, na niecały rok, spółce Stadion Zabrze. Przypomnę, że Polimex Mostostal budował stadion przy Okrzei, a potem obiekt przy Roosvelta. Nasze lampy świeciły więc na przebudowywanym obiekcie Górnika. Polimex za dzierżawę zapłacił nam 225 tys. zł, a spółka stadionowa ponad 90 tysięcy.

Od kilku lat zdemontowane maszty i oprawy nie służą nikomu. 

– Słupy złożyliśmy w PEC-u, a lampy są w MZUK. Zarządza tym majątkiem wydział nadzoru właścicielskiego, który zamierza całość sprzedać – informuje Jarzębowski. - Z tego, co wiem, procedury wycenowo-przetargowe już się rozpoczęły.
                                                                              

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj