Piłkarze Piasta odnieśli czwarte z rzędu zwycięstwo, pokonując na wyjeździe Koronę Kielce 2: 1. Do przerwy prowadzili gospodarze, po golu Petteriego Forsella. Bramki dla drużyny z Okrzei strzelili Sebastian Milewski i Jorge Felix. Od 27. minuty kielczanie grali w dziesiątkę – czerwoną kartę zobaczył Jakub Żubrowski. Było to pierwsze od sześciu lat zwycięstwo Piasta na stadionie Korony.
W pierwszej kolejce po przerwie, spowodowanej epidemią, Korona pokonała w Płocku Wisłę 4: 1, a Piast rozbił u siebie Wisłę Kraków 4: 0. Mecz Korony z Piastem reklamowano więc jako starcie drużyn chcących grać ofensywnie. Taką postawę wymusza zresztą sytuacja obu zespołów w tabeli. Kielczanie bardzo potrzebują zwycięstw, by wydostać się ze strefy spadkowej, a gliwiczanie nie chcą stracić dystansu do prowadzącej Legii. 

W porównaniu do swoich poprzednich meczów obie drużyny rozpoczęły starcie bez zmian. Pierwsi zagrożenie stworzyli gliwiczanie. Już w pierwszej minucie Tom Hateley, po rzucie wolnym, dogrywał w pole karne, ale gospodarze poradzili sobie w obronie. W odpowiedzi Marcin Cebula próbował uderzać, lecz został zablokowany. Potem zarysowała się przewaga Piasta, co przełożyło się na dwa rzuty rożne i niecelny strzał głową Piotra Parzyszka. 

W 14. minucie Jakub Czerwiński sfaulował przed polem karnym Jacka Kiełba. Bardzo sprytnie uderzył Forsell, piłka jeszcze odbiła się przed interweniującym Františkiem Plachem i po jego rękach wpadła do bramki. Chwilę później Felix stanął przed szansą wyrównania, ale futbolówka przeszła nad poprzeczką. W 27. minucie Felixa sfaulował Żubrowski, za co otrzymał drugą żółtą kartkę i musiał opuścić boisko. Ponad godzinę gliwiczanie mieli więc walczyć z przewagą jednego zawodnika, co wpłynęło na obraz gry, bo kielczanie cofnęli się w okolice 30 metra, murując dostęp do bramki. Goście próbowali rozciągać, włączać do rozgrywania obrońców, dośrodkowywać z bocznych sektorów w pole karne, jednak nie przyniosło to efektu w postaci gola. Na przerwę zeszli, przegrywając 0: 1.

Kluczem do dobrego wyniku w drugiej odsłonie było znalezienie sposobu na bezbłędnie grających w pierwszej połowie defensorów gospodarzy. Kielczanie nie zmienili taktyki i cofnięci na własną połowę, zamierzali odpierać ataki. Mimo to nasi wypracowali sobie kilka okazji. Celnie strzelał Hateley, bliski szczęścia był Tomasz Jodłowiec, lecz... piłka nie chciała wpaść do bramki. 

Już w 56. minucie Waldemar Fornalik zdecydował się na pierwszą zmianę – Kristophera Vidę zastąpił Tiago Alves, który od razu wywalczył rzut wolny. W 60. minucie, po składnej akcji, Milewski stanął przed szansą na wyrównanie, ale spudłował. 

Młodzieżowiec Piasta zrehabilitował się pięć minut później. Najpierw w piłkę czysto nie trafił Parzyszek, ta trafiła pod nogi Milewskiego, który uderzył precyzyjnie. Futbolówka jeszcze odbiła się od słupka i wpadła do bramki. W 70. minucie kapitalnie z dystansu przymierzył Felix, jednak golkiper gospodarzy odbił na rzut rożny. Gliwiczanie poszli za ciosem i sześć minut później, po zagraniu Alvesa oraz strzale Felixa z 14. metra, wyszli na prowadzenie. 

W 83. minucie Patryk Tuszyński miał szansę, by podwyższyć wynik, lecz nie wykorzystał idealnej wręcz sytuacji. Będąc na czwartym metrze i mając przed sobą tylko bramkarza, strzelił zbyt lekko i w efekcie Kozioł odbił piłkę. To mogło się zemścić – oko w oko z Plachem stanął Matej Pućko, na szczęście, za sytuację z pierwszej połowy, zrehabilitował się golkiper Piasta, broniąc nogami. 

W końcówce meczu kielczanie rzucili wszystko na jedną szalę, zamykając gości pod polem karnym. Arbiter doliczył do pojedynku aż sześć minut. Już w dodatkowym czasie Tuszyński z Milewskim wyszli przed bramkarza Korony. Ten drugi zdobył nawet gola, ale był już na pozycji spalonej. Ostatecznie Piast, dodajmy – zasłużenie, zainkasował trzy punkty i wciąż zajmuje fotel wicelidera. 

Wczoraj, 9 czerwca, niebiesko-czerwoni podejmowali przy Okrzei Górnika Zabrze. Z uwagi na cykl wydawniczy gazety relację z tego meczu zamieścimy za tydzień. 

Piast: František Plach – Martin Konczkowski, Uroš Korun, Jakub Czerwiński, Mikkel Kirkeskov, Sebastian Milewski, Tom Hateley, Tomasz Jodłowiec, Jorge Félix (80” Patryk Sokołowski), Kristopher Vida (56” Tiago Alves), Piotr Parzyszek (70” Patryk Tuszyński)

(gm)

Po meczu powiedzieli

Waldemar Fornalik: 
Na pewno nie był to dla nas łatwy mecz. Korona w ostatnim spotkaniu z Wisłą Płock zaprezentowała się naprawdę dobrze, solidnie wygrywając 4: 1. Na wyjeździe pokazała, że jest zespołem skonsolidowanym. W pierwszej połowie, kiedy wydawało się, że zaczynamy kontrolować grę, straciliśmy bramkę, co trochę zdeprymowało drużynę. Nie potrafiliśmy złapać płynności, wymienić kilku szybkich, dokładnych podań. Po przerwie wyszliśmy już bardziej zmotywowani, zmobilizowani, graliśmy szybciej oraz doprowadziliśmy do sytuacji, po której wyrównaliśmy. Szkoda, że nie udało się zakończyć spotkania wcześniej. Przy stanie 2: 1 mieliśmy stuprocentową okazję Patryka Tuszyńskiego. Końcówka zrobiła się trochę nerwowa, bo Korona rzuciła na szalę wszystko, co miała najlepszego. Trudny teren, trudny mecz oraz niezwykle cenne trzy punkty, które cieszą.

Sebastian Milewski: 
Taka wygrana cieszy podwójnie, bo na przerwę schodziliśmy, przegrywając 0: 1. Potem drużyna pokazała charakter. Konsekwentnie dążyliśmy do zdobycia bramki i ostatecznie wygraliśmy. To na pewno nas podbuduje przed kolejnymi meczami. W jakimś stopniu pomogła czerwona kartka, jaką ukarany został Żubrowski. Korona się cofnęła, tworzyły się większe dziury, co wykorzystaliśmy. Tych bramek mogło być jednak więcej. Ja sam mogłem strzelić jeszcze dwie. Będzie to dla mnie nauczka na przyszłość – linię trzeba trzymać do końca. Szkoda, że się nie udało... W jednym meczu nie zdobyłem jeszcze dwóch goli... Najważniejsze jednak, że wywozimy z Kielc trzy punkty. Teraz najistotniejsze jest najbliższe spotkanie. Jeśli powinie się nam noga, plany legną w gruzach.

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj