Z powodu wygórowanych oczekiwań wykonawcy Gliwice unieważniły przetarg na odbiór odpadów. Zanim ogłoszą kolejny, przyjrzą się zasadom gospodarowania śmieciami. Wśród ewentualnych korekt - przejście na  opłaty naliczane od osoby.    
Czy po 1 stycznia zaleją nas śmieci? 

Miesiąc przed końcem umowy gliwicki urząd unieważnił przetarg na wywóz nieczystości w kolejnym okresie. Jedyna oferta – Remondis Gliwice – była aż o 40 proc. droższa od szacunków. 

Niespodziewana sytuacja może doprowadzić do reformy systemu. Celem jest przełamanie monopolu Remondisu.

Propozycja tej firmy opiewała na blisko 85 mln zł, podczas gdy miasto zaplanowało niecałe 60 mln. Akceptacja oferty oznaczałaby więc drastyczną podwyżkę opłat za wywóz odpadów. 

Jak wyliczyli urzędnicy, obecnie roczna kwota za ich odbiór na mieszkańca wynosi 180 zł, po zmianach wzrosłaby do 252, czyli aż o 40 proc. W tej sytuacji unieważniono przetarg. 

Wracając do pytania postawionego na wstępie – magistrat uspokaja, że Gliwice nie będą drugim Neapolem. 

Po 1 stycznia, kiedy wygasa dotychczasowa umowa na odbiór śmieci, do wyboru nowego wykonawcy wywóz będzie realizował Remondis na podstawie zamówienia z wolnej ręki. W tym czasie miasto planuje dokonać analizy systemu gospodarowania odpadami i wprowadzić ewentualne korekty. 

O konieczności dokonania zmian przekonany jest Janusz Moszyński, pełniący obowiązki prezydenta Gliwic. Sprawie poświęcił wiele miejsca podczas konferencji prasowej.

- Chcemy zatrudnić firmę doradczą, która ma podpowiedzieć kierunek ewentualnych zmian. Później, wykorzystując wnioski z analizy, ogłosimy nowe postępowanie. Zmienić się może kilka elementów. Przede wszystkim trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, czy pozostajemy przy monopolu jednej firmy, która wywozi odpady z całych Gliwic, czy też dzielimy miasto na sektory, tym samym dając szansę mniejszym firmom oraz wprowadzając konkurencyjność – mówił Moszyński.

Pomysł podziału usługi na rejony nie pojawił się po raz pierwszy. Kilka lat temu wystąpił z nim radny Dominik Dragon. Zakłada rozdrobnienie jednego dużego zlecenia na mniejsze, co miałoby umożliwić dopuszczenie mniejszych firm, a tym samy doprowadzić do przełamania dominacji Remondisu i zahamowania wzrostu cen.

Wtedy rozwiązanie nie zyskało przychylności ówczesnych władz, teraz wraca. I to nie tylko za sprawą p.o. prezydenta Gliwic. Pojawił się również w programie wyborczym Kajetana Gorniga, który na czoło swojego sztabu wysunął właśnie Dragona.

Demonopolizacja rynku śmieciowego w Gliwicach i tym samym zatrzymanie galopady cen za wywóz odpadów to nie jedyny cel ewentualnej przebudowy  systemu.  

Moszyński podniósł również kwestię sposobu naliczania opłat, który w obecnej wersji spotyka się z dezaprobatą mieszkańców. Pełniący obowiązki prezydenta Gliwic chce to  zmienić. 

- Pytanie, czy nadal powinniśmy płacić za wywóz odpadów według opłat naliczanych od metra kwadratowego lokalu, czy też przejść na opłaty liczone od ilości osób w danym gospodarstwie. Prawie we wszystkich miastach naszej aglomeracji opłaty naliczane są tym drugim sposobem. Zamierzam wnioskować do rady miejskiej o przeprowadzenie konsultacji społecznych w tej sprawie. Niech opowiedzą się mieszkańcy - zakończył Moszyński.  

(pik)
wstecz

Komentarze (0) Skomentuj