Nigdy nie było tak solidarnej odpowiedzi Zachodu na działania Rosji. Tej solidarności zabrakło choćby w 2014 roku. Wtedy Zachód zrobił mało i pokazał Putinowi, że może bezkarnie działać.
Ze Zbigniewem Rokitą, reporterem specjalizującym się w problematyce Europy Środkowo-Wschodniej i Górnego Śląska, autorem książek „Królowie strzelców. Piłka w cieniu imperium” i „Kajś”, rozmawia Małgorzata Lichecka.  

Dlaczego Putin zaatakował Ukrainę? 

Chce powrócić do ładu jałtańsko-poczdamskiego. Tak, chyba najprościej, można to ująć. Ma poczucie, że Zachód go oszukał, że oszukał Rosję. Z perspektywy Putina w 1945 roku doszło do porozumienia Zachodu ze Związkiem Sowieckim, którego sukcesorką jest Rosja, i w momencie osłabienia Związku Radzieckiego, później Rosji, Zachód wszedł we wschodnią strefę wpływów. Mieliśmy, kolejno, przyłączenie Niemiec Wschodnich do Zachodnich, później pierwsze rozszerzenie NATO, następnie drugie obejmujące również dawne republiki radzieckie - Litwę, Łotwę i Estonię. Rozpoczęło się też zbliżenie Sojuszu Północnoatlantyckiego z takimi krajami, jak Gruzja czy Ukraina, czyli z rdzeniem dawnego Imperium Rosyjskiego. W związku z tym Putin chce powrócić do zimnej wojny, wygrać wojnę, która skończyła się już dawno temu i zrewidować porządek międzynarodowy.

Z jednej strony szaleńczy pomysł, patrząc na współczesny świat, z drugiej, trudno mu się dziwić. Jest wychowankiem tamtej epoki i tęsknoty imperialne są immanentną cechą jego życia, wzrastał w takiej idei. Co skutkuje odbieraniem niezależności tym państwom, które ją osiągnęły, czyli na przykład Ukrainie. Ale specjaliści twierdzą, że to nie koniec. Dzisiaj przeczytałam na jednym z poważniejszych portali takie pytanie: czy Putin zaatakuje Polskę?

Rozumiem pokusę przeprowadzania analogii z drugą wojną światową, ale trzeba zauważyć, że w 1939 roku Niemcy były jedną z globalnych potęg gospodarczych. Zatem podbić jakiś kraj to jedno, choć - jak się okazuje nawet to nie udaje się Rosjanom tak łatwo, jak zakładali. Trzeba jeszcze kontrolować podbite terytoria. PKB Rosji jest wielkości PKB Korei Południowej. To niewielka gospodarka i nie może się równać ani z Niemcami w 1939 roku, ani ze Związkiem Radzieckim w szczycie zimnej wojny. To kraj, który ma bardzo ograniczone możliwości konstruktywnego działania, ma natomiast ogromny potencjał destabilizacyjny i z chaosu czerpie korzyści – temu ostatniemu towarzyszy np. wzrost cen ropy. Putin nie jest w stanie kontrolować całej Ukrainy. Ja sam, podobnie jak wiele osób ze środowiska dziennikarskiego zajmujących się Europą Wschodnią, mam poczucie bardzo dużej dezorientacji. Na scenariusz, który Rosja, Putin, obecnie realizuje, dawałem może pięć procent szans. Czy Putin zaatakuje Polskę? Nie można odrzucić takiego scenariusza, ale jest on mało prawdopodobny. Jeśli już, spodziewałbym się punktowych prowokacji, mających sprawdzić gdzie kończy się Sojusz Północnoatlantycki i czy da się cofnąć rozszerzenia z 1999 i 2004 roku, czyli zrobić to, o czym kilka miesięcy temu mówił Putin: uczynienie z NATO-wskiej Europy Środkowo Wschodniej de facto strefy buforowej, która nie byłaby rdzeniem NATO. Ale wydaje się, że Polska rzeczywiście jest chroniona i Zachód zrozumiał gdzie są jego granice. No i zarówno UE, jak i NATO potraktowały Ukrainę jako część Zachodu i bardzo asertywnie się o nią upominają.

Większość społeczeństwa żyła w bańce, nie miała pojęcia czym jest dziś Rosja, jakie są jej interesy w świecie, jak uzależniła od siebie wiele państw zachodnich. Okazało się, że wszyscy jesteśmy ze sobą połączeni, już nawet nie gazociągiem jamalskim, a pieniądze znaczą często więcej od ludzi. 

Nie przeceniałbym skali bojkotu Rosji. Trzeba pamiętać o tym, że ogromna część świata nie potępiła jej. Chiny, Indie, Brazylia i wiele innych. A to nie koniec. Rosja ma możliwość gospodarczego wyżycia, jest w stanie dłuższy czas przetrwać sankcje w ich obecnym kształcie. Jeśli z lekcji, jaką dostał Zachód, rzeczywiście wyciągnięto by wnioski i uniezależniono się od surowców energetycznych Rosji, byłby to wielki cios dla jej budżetu, którego znaczna część opiera się na eksporcie ropy i gazu. Mamy instrumenty i nigdy nie było tak solidarnej odpowiedzi Zachodu na działania Rosji. Tej solidarności zabrakło choćby w 2014 roku. Wtedy Zachód zrobił mało i pokazał Putinowi, że może bezkarnie działać. Ale okazało się, że dziś już nie może.

Co mówią pana znajomi, przyjaciele z Ukrainy? 

Kiedy rozmawiam z przyjaciółmi z Ukrainy nie wiem jak się zachować. I myślę, że wiele osób nie wie. Bo sytuacja, w której się znaleźliśmy dla większości z nas jest precedensowa. Z jednej strony sami, pośrednio lub bezpośrednio, czujemy się zagrożeni, z drugiej, często mamy tam bliskich. Wczoraj rozmawiałem z przyjacielem z Ukrainy i usłyszałem „no przecież większość świata jest po stronie Orków”. Ukraińcy tak nazywają Rosjan, i wcale nie u wszystkich jest poczucie, że oto świat się za nimi wstawił. Kiedy słucha się przemówień Wołodymyra Zełeńskiego, dziś popieranego przez ponad 90 proc. Ukraińców, wierzy się, że Ukraina wygra wojnę. Ja w to wierzę, bo wojnę można wygrać na wielu poziomach. A poparcie tego polityka bierze się w dużej mierze z jego asertywności wobec Zachodu. Zełeński daje mu do zrozumienia: to ty, Zachodzie, nas potrzebujesz, nie my ciebie. Skończył się czas kiedy Ukraina wycierała brukselskie korytarze prosząc o wejście do UE, teraz to Ukraina broni Zachodu, a on, nakładając sankcje owszem, płaci cenę, ale jest ona niewielka, w stosunku do tego co robią dziś, walcząc, Ukraińcy i Ukrainki.

Codziennie przybywa uciekinierów z Ukrainy, już prawie milion znalazł schronienie w wielu polskich miastach. Będziemy musieli zmierzyć się ze strachem o swój byt i z opieką nad ludźmi, którzy powierzyli nam swoje życie. Nie byliśmy nigdy w takiej sytuacji, ale już zdaliśmy egzamin z człowieczeństwa. Czy starczy go na dłużej w tym maratonie? 

Ktoś napisał, że Polska robi dla Ukrainy to, czego nikt dla Polski nie zrobił w 1939 roku. Dziś wizerunek Polski i Polaków polepszył się, w wielu środowiskach na świecie byliśmy w ostatnich latach często kojarzeni jako kraj ksenofobiczny, teraz coraz bardziej jako wręcz bohaterski. Na Google Maps widać pięknie, że Polska jest jednym wielkim domem dla uchodźców. Widzę, jak się integrujemy, jak wiele osób się angażuje, to jest wręcz terapeutyczne, bo bezczynność jest straszna. Mam nadzieję, że tej pary starczy nam na długo.

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj