Aktywnie działa na rzecz osób niepełnosprawnych.
Silna i słaba jednocześnie. Empatyczna i wrażliwa. Wymagająca wobec siebie i innych. Złakniona wiedzy i rozwoju. Szczera.

Dorastała na Opolszczyźnie, w pięknych okolicznościach przyrody, na skraju wsi Raków. - Mój tato był leśniczym i mieszkaliśmy w leśniczówce - wyjaśnia. - Każdego dnia obcowałam z naturą, ale też bardzo łaknęłam kontaktu z rówieśnikami. Nieocenionym narzędziem okazywał się wtedy rower, który pozwalał na sprawne przemieszczanie się do koleżanek mieszkających we wsi. A pomysłów na pożyteczne spędzanie czasu nie brakowało. Szczególnie zapadła mi w pamięci jedna czynność: czyszczenie ziaren pszenicy. Najogólniej rzecz ujmując polegała ona na... wybieraniu mysich odchodów (śmiech).

Pobyt w szkole podstawowej wspomina z sympatią. - Fajny czas, miałam dużo energii w sobie i wszystkiego chciałam spróbować. Tak było na przykład z harcerstwem - opowiada.
Potem uczyła się w głubczyckim liceum, a po maturze studiowała gospodarkę przestrzenną (ze specjalnością rewitalizacja miast i obszarów wiejskich) oraz równolegle ochronę środowiska na Collegium Polonicum w Słubicach (wspólna placówka naukowo-badawcza dwóch partnerskich uniwersytetów: Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu oraz Uniwersytetu Europejskiego Viadrina we Frankfurcie n. Odrą). - Po trzecim roku zaczęłam już pracować zarobkowo i tak trafiłam do firmy PA Nova S.A. - mówi. - W 2008 r. zaczęłam współpracę ze spółką, która wówczas jeszcze miała siedzibę przy ul. Grodowej. Zresztą z pierwszą moją samodzielną wizytą w Gliwicach wiąże się zabawne wspomnienie. Gliwice jawiły mi się jako duże miasto i po wyjściu z dworca, żeby nie zabłądzić, kupiłam w kiosku papierową mapę, po to, by bez kłopotów dotrzeć do siedziby firmy. Żebym ja wtedy wiedziała, jaka to jest prosta droga (śmiech).
W tzw. międzyczasie założyła rodzinę. Najpierw urodziła córkę, a po trzech latach na świecie pojawił się syn. Jego narodziny wywróciły jej życie do góry nogami. Okazało się, że Kamil będzie żył z czterokończynowym mózgowym porażeniem dziecięcym.

- Zaczęło się leczenie, terapie, czasem walka o oddech – wspomina. - Od 2012 r. moje życie jest podporządkowane Kamilowi, świat kręci się wokół niego. On niczego nie robi świadomie, do wszystkiego potrzebuje pomocy. Wymaga całodobowej opieki. Gdy ta staje się ponad siły, powinna pojawić się pomoc, lecz jej nie ma. Wtedy pomyślałam o stworzeniu fundacji.
Fundacja NieOdkładalni została zarejestrowana w 2021 r. Priorytetem jej działań jest zapewnienie fizycznego i psychologicznego wsparcia opiekunom i/lub rodzinom osób z niepełnosprawnościami wymagającymi opieki przez całą dobę.

- Chcę, by osoby zależne jak najdłużej żyły otoczone miłością w rodzinnym domu, a gdy taka możliwość się skończy, by mogły zamieszkać w przyjaznym miejscu, a nie w domu pomocy społecznej. Tyle o marzeniach – przekonuje.

Oprócz pracy fundacyjnej angażuje się też w inne projekty społeczne. Jest współzałożycielką koalicji „Przewijajmy Polskę”, której celem jest stworzenie w przestrzeni publicznej sieci tzw. komfortek, miejsc, w których można przewijać dorosłe osoby niepełnosprawne. Jest członkinią inicjatywy „Nasz Rzecznik”, której celem jest obrona praw Polek i Polaków, w tym dążenie do zmiany prawa w zakresie możliwości dorabiania do świadczenia pielęgnacyjnego przez rodziców/opiekunów osób z głęboką niepełnosprawnością.
Poznajcie ulubione miejsca w Gliwicach Dominiki Chabin – prezeski Fundacji NieOdkładalni. (s)

Dominika Chabin Lat 40, gliwiczanka z wyboru. Z zamiłowania ekolożka, z zawodu urbanistka, z poglądów feministka. Mama energicznej 13-letniej Lilki i całkowicie zależnego dziś już prawie 11-letniego Kamila, żyjącego z czterokończynowym mózgowym porażeniem dziecięcym. Absolwentka Collegium Polonicum w Słubicach. Prezeska Fundacji NieOdkładalni, współzałożycielka koalicji „Przewijajmy Polskę”, członkini zespołu ds. praw opiekunek/-ów osób z niepełnosprawnościami i zespołu ds. praw kobiet inicjatywy „Nasz Rzecznik”.

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj