Stoi za nami tyle ludzi, że nie możemy się cofnąć – powiedziała mama pięcioletniej Asi, dziewczynki, która od trzech lat znajduje się w śpiączce. Teraz do tych ludzi dołączyli kolejni – mężczyźni osadzeni w zabrzańskim zakładzie karnym.  
                                    
To już czwarta edycja akcji „Serce zza krat”, w ramach której osadzeni zbierają pieniądze (zarobione podczas pracy w zakładzie lub otrzymane od rodzin) na świąteczny prezent dla jakiegoś cierpiącego dziecka. To, jak mówią przedstawiciele więźniów, pomoc płynąca w dwie strony. Mężczyźni pomagają dziecku, a dziecko pomaga im – stać się lepszymi, naprawić swoje życie.

- To jest potrzeba wyrównania rachunków. Wiadomo, że skoro jestem w zakładzie karnym, to coś nabroiłem. Pomyślałem więc sobie: „muszę to jakoś naprawić”. Ale co ja teraz, za murami, mogę… Trzeba było myśleć wcześniej… Z drugiej strony – czasu nie cofnę. Jedyną możliwością „odkupienia win”, jaką mam w zakładzie karnym, to udział w jakiejś akcji charytatywnej. I choć to też trudne, mam przecież ograniczone możliwości jako skazany, udało się – mówi Adam, pomysłodawca akcji.

Na jej pomysł wpadł jeszcze w areszcie śledczym w Gliwicach i zwrócił się o pomoc do redakcji. Chodziło o to, by zrobić paczkę dla wybranego dziecka na święta Bożego Narodzenia. Miało to być dziecko opisane w „Nowinach Gliwickich”.

Adam dwa razy zorganizował więc w jednostce przy Wieczorka zbiórkę pieniędzy (obdarowano dwóch chłopców). A kiedy przeniesiono go do Zabrza, akcja poszła za nim i rok temu osadzeni w tamtejszym zakładzie obdarowali chorą Oliwkę z Sierakowic. Historia dziewczynki tak ich zaś wzruszyła, że postanowili zrobić jej prezent jeszcze na dzień dziecka – Oliwka dostała wówczas wózek inwalidzki, którego bardzo potrzebowała.  

Asiu, wiemy, że nas słyszysz. Wracaj do zdrowia!

W tym roku na bohaterkę akcji wybraliśmy 5-letnią Asię Mierzwę z Knurowa, od dwóch lat w śpiączce. Kiedy dziewczynka miała dwa lata, nagle, podczas zabawy obok domu, przewróciła się i straciła przytomność. Doszło do zatrzymania krążenia i oddechu, a w wyniku tego do niedotlenienia mózgu. Po odstawieniu leków farmakologicznych mała pozostała w śpiączce. Do dziś lekarze nie wiedzą dokładnie, co było powodem upadku. 

Joasia wszystkie czynności wykonuje z pomocą mamy lub innych bliskich, nie mówi, nie chodzi. Znajduje się gdzieś na granicy snu i jawy. Długo przebywała w Klinice Budzik, przeszła miesiące intensywnej rehabilitacji w domu. Nie sprawiło to, że wybudziła się zupełnie, ale terapia powoli przynosi efekty. 

Wcześniej nie było z Asią kontaktu, nie potrafiła ruszyć nawet palcem. Badania pracy fal mózgowych wykazały, że widzi i słyszy, co wokół niej się dzieje, lecz nie potrafi o tym poinformować. Obecnie dziecko stopniowo nawiązuje kontakt z otoczeniem, rozpoznaje bliskie osoby, reagując na nie uśmiechem, sprawniej porusza też rączkami. Mało tego – w tym roku Asia poszła do przedszkola. Bierze udział w zajęciach, bawi się, śmieje w głos, maluje liście, lepi konstrukcje z plasteliny.

- A ile z tego do niej dociera i ile zapamięta, to, mam nadzieję, już niedługo nam powie – mówiła „Nowinom” jakiś czas temu mama małej knurowianki, Marlena Mierzwa.

W poniedziałek, 17 grudnia Asia odwiedziła nas wraz ze swoją mamą i babcią. W redakcji czekali już na nią dwaj osadzeni z zakładu karnego w Zabrzu, Adam i Marcin oraz ich wychowawca ppor. Daniel Prątnicki. Czekali z darami, na które zrzucili się więźniowie. 

Prócz całej torby słodyczy i misia do przytulania dziewczynka dostała coś, co jest dość kosztowne, ale bardzo potrzebne w jej rehabilitacji. To specjalne dzwonki, na których ćwiczy już w przedszkolu (teraz będzie miała własne w domu) oraz dwa kamertony terapeutyczne, dostosowane do najważniejszych narządów i tkanek ciała człowieka. 

Mama Asi mówiła, że potrzebny jest kamerton oddający częstotliwości mózgu, ale osadzeni (po konsultacji Adama z lekarzem specjalistą) dokupili jeszcze kamerton DNA. 

- Jak już pomóc, to kompleksowo – stwierdził Adam. A pani Marlena była zaskoczona i wzruszona. - To dobro kiedyś do was wróci, wierzę w to – powiedziała mężczyznom. 

- Spotkała nas trudna sytuacja, ale wciąż doświadczamy cudów – mówi pani Marlena. - Od samego początku. Kiedy Asia się przewróciła, w pobliżu był mój mąż, więc mógł od razu wezwać pomoc, karetka akurat znajdowała się niedaleko, błyskawicznie przyleciał helikopter pogotowia ratunkowego, dzięki temu Asieńka w ogóle żyje. Tu decydowały minuty! A teraz stoi za nami tyle dobrych ludzi, którzy nam pomagają… nawet osoby osadzone. Bardzo im dziękuję i życzę wszystkiego dobrego – mówi wzruszona mama dziewczynki.   

Marysia Sławańska   

Powrót do zdrowia Asi uzależniony jest od regeneracji komórek mózgowych. Terapia jest bardzo kosztowna. Do tego dochodzi kompleksowa rehabilitacja sprawności fizycznej, praca z logopedą - by na nowo nauczyć Joasię przełykać i samodzielnie jeść, z psychologiem - żeby nawiązać z nią lepszy kontakt, muzykoterapia, masaż stóp, terapia światłem, zapachem i wibracją, stymulacja wszystkich zmysłów. 

Oprócz ogromu cierpliwości i czasu potrzeba więc pieniędzy. Możecie pomóc, wpłacając pieniądze na konto Fundacji Dzieciom „Zdążyć z Pomocą”:

42 2490 0005 0000 4600 7549 3994
w tytule: 29959 Mierzwa Joanna darowizna na pomoc i ochronę zdrowia




Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj