Patroluje i interweniuje, uczy musztry i wpaja patriotyzm, zaraża pasją do sportu. Za swoją działalność otrzymał srebrną odznakę Zasłużony dla Województwa Śląskiego. Sławomir Tokarz: wyjątkowy belfer, gliniarz, trener, sportowiec i społecznik.     

Młody funkcjonariusz, przyjęty do służby w pierwszym komisariacie w Gliwicach, spotkał na korytarzu jednostki swojego nauczyciela z liceum. Momentalnie stanął na baczność. 

- Witam pana sierżanta.
- Spokojnie, teraz jesteśmy kolegami, możesz mi mówić po imieniu. 
- Ale co pan tu robi? - młody jakby nie do końca rozumiał.
- A tak sobie przyszedłem – zażartował sierżant.

Potem, już na odprawie, gdy nauczyciel siadł przy tym samym stole i wyjął notes, by zapisywać zalecenia komendanta, a młody policjant szeroko otworzył oczy ze zdziwienia, sierżant powiedział: „tak, młody, będziemy teraz razem pracować”.

Sierżant to Sławomir Tokarz. Policjant wydziału prewencji komisariatu przy ul. Kościelnej. Ale i pedagog, nauczyciel w szkołach o profilach mundurowych w Knurowie, Pyskowicach i Gliwicach, trener sztuk walki, społecznik, sportowiec i założyciel knurowskiego klubu sportowego Spartan. „Młody” to jeden z prawie kilkudziesięciu już uczniów, których zaraził miłością do służby do tego stopnia, że wstąpili w szeregi śląskiej policji.

Sierżanta Tokarza pierwszy raz zobaczyłam na boisku przy Sportowej, podczas imprezy organizowanej dla szkół z okazji Dnia Dziecka. Jego grupa wyróżniała się nie tylko wyglądem (mundury), ale i dyscypliną. On sam zaś wyróżniał się postawą: stanowczą, zdecydowaną, chwilami surową. Ale przy tym wszystkim sympatyczną.

Kilka miesięcy później umówiłam się z nim na spotkanie w Zespole Szkół Zawodowych nr 2 w Knurowie, w której od lat z powodzeniem działa projekt klas mundurowych. Zaprosił na kawę do pokoju nauczycielskiego. Wchodziliśmy na piętro, a tam, na ławce w korytarzu, siedziało dwóch uczniów w mundurach. Na widok Tokarza zerwali się, stanęli na baczność, wyprostowani jak struny. Sądziłam, że takiej dyscypliny w polskiej szkole już nie zobaczę.

Człowiek od misji pokojowych na Bliskim Wschodzie i w Gliwicach 
Zawsze chciał być policjantem i robił wszystko, by marzenie się spełniło. Trenował, a gdy skończył liceum, poszedł do wojska. Miał lat 19 i wyjechał na Mazury, do polsko-litewskiego batalionu sił pokojowych. Kiedy dowódca zaproponował mu zagraniczną misję w służbach ONZ, zgodził się od razu. Pomyślał: to będzie dodatkowy plus w policji. W roku 2006 znalazł się więc w Syrii i Izraelu, a po sześciu miesiącach szczęśliwie wrócił do kraju. Przypięto mu medal Organizacji Narodów Zjednoczonych i przyjęto do służby w policji. 

Najpierw był w grupie szybkiego reagowania gliwickiej komendy miejskiej, potem, gdy formację rozwiązano, trafił do pierwszego komisariatu. Na tym właśnie mu zależało. W rejonie „jedynki”, która zajmuje się centrum miasta, w tym starówką, roboty zawsze jest pełno. A Sławek siedzieć nie lubi. Lubi wyzwania. I rzeczywiście, nie nudzi się nigdy, bo pracuje w ogniwie patrolowo-interwencyjnym, tym „na pierwszy ogień” i do „brudnej roboty”. 

Spartanie z Knurowa 
Policja: służba i pasja. Ale nie jedyna. Druga wielka miłość: sport. Wiadomo, funkcjonariusz wysportowany, sprawny fizycznie, jest skuteczniejszy – to szczególnie ważne w jego wydziale. 

Jako młody chłopak zaczął trenować boks w Concordii Knurów, zdobywał tytuły i puchary na arenie krajowej. Już wtedy od swojego trenera usłyszał, że ma też smykałkę do prowadzenia zajęć. Myśl tę podchwycił i kiedy w sporcie się rozwinął, został instruktorem technik i taktyk interwencji służb mundurowych, trenerem drugiej klasy w boksie, instruktorem boksu tajskiego oraz kick boxingu. Wreszcie założył w Knurowie, skąd pochodzi, klub sportowy. Nazwał go Spartan. Tak, od „tych” Spartan – żyjących przed naszą erą walecznych i odważnych wojowników, patriotów.

Tokarz postanowił stworzyć pokolenie Spartan nowych, współczesnych. Młodym, pełnym energii ludziom proponuje wyrzucenie emocji w ringu. W ten sposób pokazuje, że można żyć bez używek i chuligańskich wybryków, rozwijać się, a nawet zdobywać laury. 
I rzeczywiście – jego wychowankowie odnoszą spore sukcesy. Dość wspomnieć ostatnie mistrzostwach Polski w kick boxingu. Tokarz wysłał na nie sześciu zawodników, z których pięciu zostało mistrzami kraju!

W Spartanie sierżant działa społecznie. Nieodpłatnie szkoli też swoich kolegów po fachu, którym udostępnia pomieszczenia do ćwiczeń oraz profesjonalny sprzęt. Na tych treningach funkcjonariusze nie tylko wyładowują stresy „na worku”, ale zdobywają umiejętności, dzięki którym ich interwencje są jeszcze bardziej profesjonalne. 

Sierżant był dla nas jak ojciec. Teraz my za sierżantem w ogień
Tokarz wyznaje zasadę (i przekazuje ją swoim wychowankom): „Jak coś robisz, rób tak, aby po tobie nie poprawiano. Albo nie rób wcale”. Wyznaje więc profesjonalizm. Idąc za tą myślą, sam chciał być profesjonalnym szkoleniowcem. Ukończył pedagogikę. Przydała się. Kilka lat temu w Zespole Szkół Zawodowcy nr 2 w Knurowie pojawił się pomysł nowego projektu – stworzenia klas mundurowych. Jako policjanta i szkoleniowca poproszono go wówczas o współpracę. 

Nauczycielem jest specyficznym. Trochę zakręconym. Ale też surowym i wymagającym. Zdarza się, że, początkowo, uczniowie lub rodzice nie są z jego metod zadowoleni. Bo jak można kazać dziewczynie robić dwadzieścia pompek, a potem biec dwa kilometry? Potem wszyscy przekonują się, że Tokarz to belfer z powołania, który wie, co robi. A w tym, co robi, nie ma żadnej „ściemy”. Biega z uczniami, ćwiczy. Prowadzi lekcje teoretyczne i praktyczne, uczy musztry, dyscypliny, regulaminów, prowadzi zajęcia ze środków przymusu bezpośredniego, przepisów prawa. Jeździ na poligony i strzelnicę.

- Już się rozeszło, że jest taki sierżant – śmieje się Tokarz. I przyznaje: - Jestem wymagający, ostry, ale to są w końcu klasy mundurowe! Ci ludzie muszą być odporni na stres.

Sławek opowiada, że miał kiedyś uczennicę, dość trudną i zbuntowaną, która była oburzona jego dyscypliną. Matka nastolatki przyszła nawet na skargę do dyrekcji. Wezwany na rozmowę Tokarz powiedział kobiecie tylko jedno: „kiedyś mi pani podziękuje”. Nie pomylił się. 

Zbuntowana nastolatka stała się zdyscyplinowaną młodą kobietą, jest teraz na trzecim roku studiów z bezpieczeństwa wewnętrznego, zaś matka przyszła do sierżanta z kwiatami, przytuliła go i podziękowała. 
- Ta uczennica poradziła sobie ze swoim trudnym charakterem dzięki dyscyplinie – zapewnia policjant. 

Sierżant Tokarz do dyscypliny przykłada więc dużą wagę. Tak zresztą, jak robili to dawni Spartanie. Wpaja swoim uczniom patriotyzm, uczy ich szacunku do ojczyzny, godła, flagi i munduru. Jego wychowankowie wiedzą, że mundur zobowiązuje: jeśli masz go na sobie, nie wkładasz rąk do kieszeni, zachowujesz się godnie, nie pijesz alkoholu i nie palisz. 

Tradycją stało się już, że uczniowie Tokarza uczestniczą w obchodach Święta Niepodległości w każdym mieście, w którym sierżant uczy. Składają przysięgę na sztandar: szacunku dla swoich rodziców, wychowawców i osób starszych, asystują podczas mszy, czytają Pismo Święte, potem idą pod pomnik Piłsudskiego, składają kwiaty. To niezwykle wzruszające chwile dla rodziców tych młodych ludzi.

- Lubię pracę z młodzieżą. Cieszę się, gdy moi wychowankowie osiągają sukcesy, kiedy podopieczni po klasie mundurowej dostają się do policji czy wojska. Zachęcam ich zresztą do tego – mówi Tokarz. 

W śląskim garnizonie jest już kilkudziesięciu jego wychowanków, w policji i wojsku. Z wieloma byłymi uczniami nadal utrzymuje kontakt. A oni mile go wspominają i są wdzięczni.

Tokarz, surowy sierżant z policji, wzrusza się, gdy młodzież przychodzi do niego po ukończonej nauce z pamiątkami, na których widnieją podziękowania: „Sierżant uczył nas maszerować, teraz damy sobie w życiu radę”. Albo: „Sierżant traktował nas jak synów, my teraz za sierżantem wskoczymy w ogień”.

- Wiem, że po tych trzech latach w szkole moi uczniowie sobie poradzą – komentuje Sławek. 

Musisz nam odstąpić tego sierżanta
Powiedziała dyrektorka szkoły w Pyskowicach do dyrektorki z Knurowa. Bo w Pyskowicach też otwierano klasę mundurową i dyrekcji zależało na Tokarzu. Potem taki pomysł zrodził się jeszcze w Gliwicach. 

- Kiedy mój przełożony powiedział, że mam jechać na spotkanie w Gliwicach, pomyślałem: „no, ładnie, trzecia szkoła, policja, klub, i trochę się przeraziłem. Powiedziałam, że tylko pomogę. Ale dyrekcja chciała, abym pracował. Zanim przemyślałem, to się zgodziłem, chyba nie potrafię odmawiać – śmieje się Sławek. 

I teraz jest tak: rano uczy w szkołach, po południu lub w nocy służy w pierwszym komisariacie, a „pomiędzy” działa w klubie Spartan, gdzie za darmo szkoli młodzież i policjantów. I, o dziwo, starcza mu jeszcze czasu na działalność dodatkową, jak na przykład grudniowy koncert „Rockowa lekcja patriotyzmu”. 

Zorganizował go w piątek wieczorem, mówiono mu, że nikt nie przyjdzie w weekend słuchać pieśni o Polsce i naszych bohaterach. Tymczasem nawet Tokarz był zaskoczony. Na 370 wychowanków przyszło ponad 330! Starosta gliwicki powiedział: „panie Sławku, to jest jakiś fenomen”.

Sławek Tokarz jest człowiekiem niezwykle skromnym. Gdyby nie rzecznik gliwickiej policji, gdyby nie nagroda wojewody, dotąd wiele osób nie wiedziałoby o tym, co robi dla młodzieży, służb mundurowych i kraju. Bo sierżant się nie chwali. Nawet podczas naszej rozmowy ciągle miał wątpliwości „czy to mówić”. 

A na koniec zaznaczył: - Sam przecież tego wszystkiego nie robię. Pomagają mi trenerzy ze Spartana, nauczyciele ze szkół. Wszyscy współpracujemy, choć wiem, że we współpracy łatwy nie jestem. Kiedyś koleżanka nauczycielka powiedziała mi: „Sławek, bo ty jesteś taki: albo się ciebie kocha, albo nienawidzi”. I coś w tym jest. 

I jeszcze: Tokarz dziękuje swojej żonie, Ani, z którą właśnie spodziewa się pierwszego dziecka. - To dzięki jej zrozumieniu i cierpliwości dla mojej pasji mogę robić to, co robię – kończy. 

Marysia Sławańska






Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj