Co roku gliwicka izba wytrzeźwień przyjmuje ok. 2600 osób.

Wszyscy wiedzą, że Słowianie potrafią wypić morze alkoholu, ale niektóre pseudorekordy porażają. Niezbicie dowodzą tego także statystyki gliwickiej izby wytrzeźwień, która w kwietniu obchodzić będzie 25-lecie istnienia. W trakcie ostatniego ćwierćwiecza trzeźwiało tutaj około 64 tysiące osób! W tej liczbie jest ponad tysiąc nieletnich, blisko 4 tysiące kobiet (są one jednak przyjmowane dopiero od 2003 roku) i niespełna 60 tysięcy mężczyzn.

Pandemia przystopowała

 Z 36 istniejących w Polsce izb wytrzeźwień (funkcjonują one w miastach powyżej 50 tysięcy mieszkańców) gliwicka przyjęła w ubiegłym roku 1805 osób, w tym 1563 mężczyzn, 238 kobiet i 4 nieletnich. To mniej niż w poprzednich latach. Średnioroczna z ostatnich ponad dwóch dekad wynosi ok. 2600 osób. Niższa liczba w 2020 r. to efekt pandemii Covid-19. Reżim epidemiczny spowodował, że na salach, by ograniczyć ryzyko transmisji koronawirusa, trzeba kłaść mniej pacjentów. Na mniejszą ich ilość wpływ ma także lockdown branży gastronomicznej. Zamknięte są kluby, restauracje. 

Rekordziści

Najczęściej – 226 razy(!) - w gliwickiej izbie bywał Pan Wacław, bezdomny, który zmarł w wieku 47 lat. Najmłodszym pensjonariuszem gliwickiej „wytrzeźwiałki” był 8-latek. Nikt nie pamięta jednak ile miał promili. Wiemy natomiast, kto był najmłodszym klientem w Polsce. U pewnego 5-latka stwierdzono 1,4 promila alkoholu w krwi. Chłopca uratowano w szpitalu w Płocku. Matka dziecka tłumaczyła, że syn wypił wino zostawione przez gości.

Najstarszymi klientami popularnych gliwickich Matysiaków byli 87-latek i 81-latka. Palmę pierwszeństwa w ilości alkoholowych promili dzierży w naszym mieście  pewien mężczyzna, który – uwaga – miał ich aż 7,1. Nie został jednak w izbie, odwieziono go do szpitala. Co to jednak za rekord… Tadeusz S. spowodował wypadek pod Wrocławiem. Miał aż 14,8 promila alkoholu we krwi! Wynik badania był tak nieprawdopodobny, że powtarzano go pięciokrotnie, zawsze z takim samym rezultatem. Mężczyzna zmarł kilkanaście dni później w wyniku obrażeń odniesionych w wypadku. 

Autografów nie było

Prowadzone przez administrację gliwickiej izby statystyki dowodzą, że trzeźwieją tutaj głównie bezdomni, bezrobotni. Trudno się zatem dziwić, że ściągalność opłaty za pobyt (250 zł) wynosi zaledwie 26 proc. Tylko niewielki odsetek populacji pensjonariuszy stanowią czynni zawodowo gliwiczanie. W tej grupie zdarzają się jednak prawdziwe rodzynki - pewien profesor uczelni, jeden z prezesów dużej firmy, który swoje potrzeby fizjologiczne załatwiał pod murkiem i przyłapała go na tym straż miejska. Nockę spędził też tutaj będący na gościnnych występach znany polski muzyk. Pan Maciej miał 1,84 promila. Jak nam doniesiono po dojściu do siebie, autografów nie rozdawał. Nierzadko trzeźwieje tu także przyszła inteligencja polska – studentki i studenci politechniki. Najwięcej po tradycyjnych igrach. Przybywa też cudzoziemców, głównie z Ukrainy.

Największe obłożenie izba ma w dni wypłat – 10, 15, 25 oraz popularne imieniny. Niektórzy nie szanują świętości i nie bacząc na tradycję dają w gaz nawet w Wigilię. 

Trzy pytania do…
Alkohol to nie jedyna rozrywka

O tym, czy w czasie epidemii koronawirusa Polacy częściej sięgają po alkohol rozmawiamy z Małgorzatą Kowalcze, dyrektorką Ośrodka Profilaktyki i Leczenia Uzależnień w Zabrzu, specjalistką psychologii klinicznej psychoterapeutką.

Czy w okresie pandemii COVID-19 Polacy piją więcej alkoholu?
Nie są w tym zakresie prowadzone żadne badania, ale wiele wskazuje na to, że więcej pijemy w ostatnich miesiącach. Rośnie bowiem liczba osób zgłaszających się do placówek leczenia uzależnień. W naszym ośrodku od pewnego czasu mamy problemy z umawianiem pacjentów na pierwsze wizyty. Tak duże jest zainteresowanie. 

Dlaczego tak się dzieje?
W efekcie wprowadzanych obostrzeń ogromna część społeczeństwa jest lub była zamknięta w domu. Wychodzenie nie dalej niż po zakupy, brak możliwości spotkania się z przyjaciółmi, dalszą rodziną i przebywanie cały czas w tym samym miejscu powoduje, że picie alkoholu staje się najprostszym sposobem odreagowania. Wielu z nas w tych trudnych czasach nie radzi sobie ze swoimi lękami, napięciami. To stanowi ogromne obciążenie psychiczne. Strach przed utratą pracy lub jej niedawna utrata i nieprzewidywalność rozwoju pandemii powoduje, że sięgamy po alkohol. Przez jego nadużywanie gorzej radzimy sobie sobie z codziennymi obowiązkami. To powoduje z kolei negatywne emocje, przez co znów pijemy. Wpadamy w pewnego rodzaju błędne koło, które jest klasycznym schematem przy uzależnieniach. 

Jak sobie radzić z problemem?
Najprostszą receptą jest nie bać się siebie. Skuteczna jest też rozmowa o naszych lękach z drugim człowiekiem. Nade wszystko powinniśmy jednak korzystać z  możliwości jakie mamy. Nawet w czasie pandemii. Jeśli to tylko możliwe nie zamykajmy się w czterech ścianach! Alkohol, który tak naprawdę obniża odporność na koronawirusa, wcale nie musi być naszą jedyną rozrywką. Aktywnie spędzajmy czas - rower, spacery, wycieczki za miasto. 

 
Andrzej Sługocki

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj