Najpierw były tylko plotki i przeświadczenie części pracowników o tym, że 2021 rok to ostatni rok w firmie jaką znają – bo miasto przymierza się do „przekształcenia” MDK w nowy twór. Okazuje się, że w każdej plotce jest ziarno prawdy – kiedy informacje o likwidacji pojawiły się w przestrzeni publicznej, okazało się, że to nie plotka.
Miasto od roku pracowało nad koncepcją, powołując kilkuosobowy zespół, w którym znaleźli się Ewa Weber, zastępczyni prezydenta Gliwic, Grzegorz Krawczyk, dyrektor gliwickiego muzeum i teatru, Sebastian Michałuszek, dyrektor MDK, Bogna Dobrakowska, dyrektorka gliwickiej biblioteki oraz Stella Zaborowska-Nawrat, naczelniczka wydziału kultury i sportu. Gdyby nie pandemia, o czym otwarcie mówiła Weber podczas kwietniowego ponad trzygodzinnego posiedzenia komisji kultury poświęconego tej kwestii, było by po sprawie.

Reakcja na decyzję

Słowo się rzekło i nie ma odwrotu. - Nie cofniemy się  o krok, bo kierunek jest dobry, a CKV tchnie nowego ducha – tak podczas komisji mówiła o działaniu urzędników Weber. Likwidacja, nazywana przez nich przekształceniem, spowodowała spory zamęt wśród niczego nie przeczuwających pracowników. Co innego plotka, co innego już konkretna decyzja o tym, że w ciągu kilku tygodni muszą podjąć najważniejszą, i w sumie wymuszoną okolicznościami, decyzję o swojej dalszej drodze zawodowej. 

Nie zostawimy was drodzy instruktorzy, damy wam nową pracę, mówią urzędnicy, zaręczając wręcz, że nie ma się czego obawiać, bo wszystko będzie, jak dotąd. Ale pracownicy zakładają, że część straci pracę, bo nie chce do szkoły, a ci którym zaproponowano etaty w szkołach nie będą mieli czasu na dodatkowe zajęcia w nowej instytucji. Można więc przypuszczać. że kadra na pewno się uszczupli lub zmieni. Urzędnicy zapewniają także, że rodzice i dzieci dalej będą mogli korzystać z bogatej i ubogaconej przez nowe rozwiązania instytucji, i to za darmo. Z drugiej strony wyraźnie wskazano w wytycznych, że Centrum Kultury Victoria ma utrzymywać się samo i zadbać o budżet, a nie wisieć na garnuszku miasta. Zatem model biznesowy nowego podmiotu może być już nie tak łaskawy dla kieszeni rodziców. 

Dziwi postawa dyrektora MDK, albo inaczej, nie dziwi, ale można nad nią ubolewać – Sebastian Michałuszek od ponad roku wiedział, jaki los czeka jego pracowników, ale dopiero w liście otwartym wydanym po posiedzeniu komisji kultury 13 kwietnia, zabiera publicznie  głos, zapewniając przy tym, że taka zmiana była konieczna. Chcieliśmy poznać stanowisko dyrektora w tej kwestii, ale nie znalazł czasu by odpowiedzieć na nasze pytania. 

Gliwickie Biuro Festiwalowe?

Koronnym argumentem podnoszonym przez zastępczynię prezydenta była zmiana sposobu finansowania: MDK zarabiać nie może, więc zlikwidowanie go i wchłonięcie przez nową instytucję pozwoli na „ szerszą perspektywę finansową”. Ale na razie urzędnicy nie wiedzą na jaką, bo pomysł jest dopiero u początków, bez konkretów, za to z chwytliwymi sloganami – o tym, że powstanie, tu nad Kłodnicą, nowe Miasto Ogrodów czy coś na kształt Krakowskiego Biura Festiwalowego. 
  
Za koncepcję i strategię CKV odpowiada Bogna Dobrakowska, rekomendowana przez miasto na lidera projektu. Była dyrektorka Gimnazjum Miejskiego nr 3 i obecna szefowa biblioteki, zadaniem Weber, ma odpowiednie kompetencje. Zapytaliśmy więc Dobrakowską o to, jak widzi, w szczegółach, ten projekt, ale odesłała nas do naczelniczki wydziału kultury.      

Wróćmy do MDK, otóż, czas miasto nagli, już za chwilę chce postawić w stan likwidacji MDK (tak stanowi prawo) i przekształcić go (tak stanowi prawo) w nową instytucję. Która zacznie pracę 1 stycznia 2022 roku z nowym – starym MDK-iem  u boku. Nie wiemy nic o programie (za wcześnie), kadrze (nie wiadomo, kto się zdeklaruje i ile osób zostanie), finansowaniu (mgliste tłumaczenie o cedowaniu zadań). 

Czym więc będzie CKV w 2022 roku? MDK plus Centrum Informacji Kulturalnej i Turystycznej oraz … no właśnie ? Czym więcej. Na siedzibę wskazano budynek przy Barlickiego, bo ruiny na razie nie wchodzą w rachubę (trzeba zmienić umowę z teatrem, który jest ich administratorem), choć dają nazwę całości instytucji. Żeby przenieść ją tam, potrzebne są pieniądze, najlepiej z dotacji  ministerialnej, Pamiętajmy, że to zabytek rejestrowy wpisany jako trwała ruina. Nie należy także zapominać o tym, że sięgnięcie do ministerialnej lub unijnej kieszeni nie będzie łatwe: już kilka razy przymierzano się do aplikowania o środki i nic z tego nie wyszło, a szacunkowy koszt takiego remontu to ponad 30 mln, 40 mln zł. Więc przed nową instytucją naprawdę trudno zadanie. 

Miasto chce także przerzuć rozdział dotacji dla stowarzyszeń kulturalnych i innych organizacji na przyszłego dyrektora CKV. Dotąd robi to komisja konkursowa w wydziale kultury. Zatem od jednego człowieka będzie zależał lost różnych przedsięwzięć kulturalnych. Budzi to wiele kontrowersji.  
Pytań i niejasności wciąż jest bardzo dużo, machina jednak ruszyła. To radni zdecydują, czy w Gliwicach faktycznie powstanie nowa instytucja kultury, a my będziemy temat kontynuować. W następnym numerze porozmawiamy o nim z Ewą Weber.

Małgorzata Lichecka 


wstecz

Komentarze (0) Skomentuj