Wychodzi na to, że cała wieś wystraszyła się protestów, skarg, pism i sądowych gróźb dwóch zaledwie rodzin. Długo oczekiwany w Rachowicach (gmina Sośnicowice) plac zabaw jest bowiem pusty, i to mimo wakacji. Wszystko przez jedno urządzenie- tyrolkę. 
Jeszcze niedawno o tyrolce we wsi Rachowice było głośno. Sprawa nabrała nawet rozgłosu ogólnopolskiego. Teraz jakby przycichła.

Przypomnijmy. Ponad cztery lata temu zadecydowano o zagospodarowaniu niewielkiego placu przy stawie w Rachowicach na miejsce zabaw dla dzieci. Teren to urokliwe miejsce w środku wsi, do którego z każdego domu blisko. Pomysł poparła wiejska wspólnota. 

Jedną z atrakcji była tzw. tyrolka, czyli kolejka linowa w miniaturze. Urządzenie stało się jednak zarzewiem sporu. Emitowany przez nie hałas przeszkadzał sąsiadom. Właściciele dwóch posesji zaczęli zasypywać urzędy skargami.

-  Kontrola Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego w Gliwicach nie wykazała żadnych nieprawidłowości: urządzenie zostało zamontowane legalnie i nie ma prawnych powodów do jego likwidacji. Zastanawiające, że wcześniej, gdy był na to czas, żadna z niezadowolonych osób nie protestowała przeciw naszym planom – mówi Marcin Stronczek, burmistrz gminy Sośnicowice. 

Burmistrza zapewnia, że w sprawie nie ma znaczenia, iż skarżący się mieszkańcy są ludźmi napływowymi. - Wprawdzie jedna z rodzin jest zameldowana u nas dopiero od trzech lat, ale druga mieszka w Rachowicach już lat osiem – dodaje.

Jakiś czas temu spór odbił się głośnym echem w mediach. Potem szum ucichł. Wróciliśmy do sprawy, by sprawdzić się, czy coś się zmieniło. 

Okazuje się, że przeciwnicy tyrolki nie złożyli broni. W związku z protestami zaplanowano pomiary głośności pracy urządzenia. W pierwszej kolejności wzięto pod lupę samą tyrolkę. Teraz przyszedł czas na sprawdzenie, jak użytkowanie placu wpływa na otoczenie akustyczne – mierzony będzie średni hałas w ciągu dnia. 

Jest jednak pewien problem. Aby dokonać pomiaru uciążliwości, na placu zabaw potrzebne są dzieci i ich zabawy. - Tymczasem, wskutek konfliktu, plac świeci pustkami. Maluchy, w obawie przed reprymendą sąsiadów, omijają go z daleka. Choć jest środek wakacji, a we wsi zostało sporo dzieciaków, przy huśtawkach panuje martwa cisza – wylewa żale burmistrz Stronczek.

Badania muszą więc zostać powtórzone, tym razem 23 i 24 sierpnia. Aby miały sens, na plac trzeba będzie ściągnąć dzieci…

Jak wiadomo, jeszcze się taki nie narodził, co by wszystkim dogodził. Nawet jeżeli ci wszyscy to raptem paru mieszkańców małej wsi.

(pc)

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj