W powietrzu miesza się odór śmietnika, moczu, przetrawionego alkoholu i rzygowin. Okna na klatce schodowej muszą być stale otwarte, inaczej śmierdzi tak, że nie można wytrzymać.
Mariusz Jędrzejowski nie wytrzymał. Zrobił zdjęcia i wysłał maila, w którym prosi by zająć się najgorszą klatką w Gliwicach.

Miejsce 

Pszczyńska 92 to poszarzała od brudu i kurzu kamienica. Solidna kuta brama jest otwarta,wejdziemy więc swobodnie. Zamontowany kilka miesięcy temu domofon  nie działa, bo Kłopotliwy Lokator w alkoholowym upojeniu uderzył w niego głową i rozbił urządzenie. Ściany klatki schodowej w trudnym do określenia kolorze, w ich górnych partiach widać wilgoć i grzyb, w dolnych - ślady po moczu i kale. Smród jest szczególnie dotkliwy w upały, jakbyśmy siedzieli z nosem w klozecie. Rozlatujące się schody, przegniłe poręcze, parapety z łuszczącą się farbą, sterczące ze ścian druty. Tylko wychodki na półpiętrze z nowymi drzwiami. Lokatorzy nauczyli się żyć w takich warunkach, choć od lat nie ustają w prośbach o remont. Żeby było znośnie, nie luksusowo.

Pechowa trzynastka 

Mieszkanie na trzecim piętrze zasługuje na szczególną uwagę. Drzwi bez klamki, uchylone na stałe. Brudne okna przesłonięte dziurawą i szarą od kurzu firanką. Na środku pokoju coś, co kiedyś było dywanikiem a teraz jest lepiącą się od brudu, śmierdzącą czarną szmatą. W rogu barłóg - leżanka, na niej stos starej pościeli, w której w chwili naszej wizyty leżał nieprzytomny mężczyzna, towarzysz od kieliszka Kłopotliwego Lokatora. On sam trzyma w mieszkaniu różne rzeczy. Niewiele, ale jednak: wyszczerbiony talerzyk, szklankę z Lidla i kilka reklamówek. Jest stolik, choć trudno rozpoznać w tym kształcie jakikolwiek mebel oraz dwa wiadra po białej sufitowej fabie Śnieżka. W jednym brązowawa ciecz, drugie puste. To toaleta Kłopotliwego Lokatora. Kiedyś litościwa sąsiadka załatwiła mu klucz do ubikacji na półpiętrze, ale gdy inni zobaczyli co po sobie zostawia, klucz zabrali. Orzekli, że nie chcą brodzić po kostki w gównie.

Tożsamość pijaka

Kłopotliwy Lokator spod 13 ma imię i nazwisko. Ale na potrzeby tekstu pozostanie Kłopotliwym Lokatorem. Jest znanym w okolicy alkoholikiem, który sprowadza pod "trzynastkę"  wiele osób. Raz mieszkają we dwójkę, raz w trójkę. Są stali bywalcy i przypadkowi „goście”. Zawsze pijani, często agresywni. Izba wytrzeźwień do dla Kłopotliwego Lokatora drugi dom, a wizyty policji już nikogo nie dziwią.    
W powietrzu miesza się odór śmietnika, moczu, przetrawionego alkoholu i rzygowin. Okna na klatce schodowej muszą być stale otwarte, inaczej śmierdzi, że nie można wytrzymać. Niedobrze się robi, mówi Mariusz Jędrzejowski, lokator który sprowadził się na Pszczyńską 92 rok temu z partnerką i dzieckiem. Wzięli  mieszkanie do remontu i pan Mariusz energicznie zaczął prace, bo lubi mieć wszystko na już. Ale jego chęci i plany zderzyły się codziennością fundowaną mieszkańcom przez Kłopotliwego Lokatora. - Ile ja się nachodziłem! Dzwoniłem do wszystkich. Bo chodzi o to, że ta klatka jest niebezpieczna. No i dowiedziałem, że remont to można zrobić, ale jest kosztowny, poza tym, nie bardzo się opłaca, a na przeszkodzie stoi Kłopotliwy Lokator - pan Mariusz prowadzi od sąsiada do sąsiada. A ci opowiadają o tym, że Kłopotliwy Lokator nigdy nie pracował, a mieszkanie ma chyba po matce, zapuszcza je od lat i kiedyś były tam nawet białe firanki,  ale to w  czasach, kiedy sąsiadki litowały się i robiły w melinie generalne porządki.  Że "ten spod trzynastki" ma grono kolegów – pijaków, którzy z nim mieszkają, chleją, załatwiają się do białych kubełków po farbie Śnieżka lub wprost na klatkę schodową. 

Mocz ścieka po ścianie

Higiena osobista jest dla Kłopotliwego Lokatora pojęciem abstrakcyjnym. Nie myje się, nie pierze ubrań a zawartość kubełków wyrzuca przez okno. Robi tak, gdy po alkoholu ledwo trzyma się na nogach albo ma takiego kaca, że trudno podnieść mu się z barłogu. Zawartość kubełków ląduje na szybach , parapetach, wypranych ubraniach, na trawniku. Zdarzyło się, że Kłopotliwy Lokator sikał do dziurawej wanny. Podłoga pod nią przegniła, więc mocz lał się po ścianie u sąsiadki z dołu.

Bunt lokatorów

Jędrzejowski stawia sprawę jasno: Kłopotliwy Lokator musi swoje „mieszkanie” opuścić, bo nie tylko zatruwa życie innym, ale sprowadzi na kamienicę nieszczęście. Już teraz boi się o dzieci i partnerkę. Inni sąsiedzi chętnie dzielą się informacjami na temat Kłopotliwego Lokatora, sąsiadka ma nawet teczkę pełną dokumentów urzędowych, z których wynika, że instytucje, które powinny się sprawą zająć, unikają stanowczych działań. Sąsiedzi  spekulują, że może Kłopotliwy Lokator  ma jakieś układy albo ktoś za nim stoi, bo przecież to niemożliwe, żeby osoba ze 100 tys. długiem mogła tak sobie mieszkać, kiedy oni,  gdy tylko trochę spóźnią się z opłatami, zaraz mają na karku windykatorów. I gdzie tu sprawiedliwość, pytają. Jędrzejowski zauważa też, że przecież płacą w czynszu fundusz remontowy, a pomalowania klatki nie mogą się doprosić, nie mówiąc o innych pracach budowlanych. Dzwonił, dopytywał i tylko słyszał, że kiedyś, że będzie, żeby był cierpliwy. Ale on nie chce być cierpliwy, tylko mieszkać w przyzwoitych warunkach. Nie wiadomo czy sąsiadom podoba się taka operatywność Jędrzejowskiego. Nawet jeśli nie, głośno tego nie powiedzą, ale w duchu cieszą się, że znalazł się ktoś, kto o najgorsza klatkę w Gliwicach chce powalczyć. 

Za to przy Pszczyńskiej 90 myślą o Kłopotliwym Lokatorze ze współczuciem. Może dlatego, że na co dzień nie doświadczają jego obecności. Kilka lat temu sąsiadki gruntowanie wysprzątały mu mieszkanie, okna umyły, nawet zawiesiły firanki. Chciały wytłumaczyć, by o siebie zadbał, przestał pić, ale Kłopotliwy Lokator nie słuchał i znowu zapuścił mieszkanie. Pszczyńska 90 lituje się też jeśli chodzi o jedzenie: czasami ktoś rano kawę zrobi albo chleb podrzuci.

Mamy związane ręce 

Jan Twardowski, kierownik ROM 3, wzdycha kiedy słyszy o Kłopotliwym Lokatorze.  Dewastuje, pije, zanieczyszcza, awanturuje się, wylicza Twardowski i dodaje, że sprawę wiele razy zgłaszał, ostatnio przygotował nawet pismo do Gminnej Komisji Przeciwdziałania Alkoholizmowi o przymusowe leczenia, ale co z tego, skoro Kłopotliwy Lokator zawsze się jakoś z tego wywinie.  - Mamy związane  ręce - Twardowski przerzuca kartki z teczki dotyczącej Kłopotliwego Lokatora – Już swoje zrobiliśmy: powiadomili kogo trzeba, rozmawiali z policją i wspólnotą, która zarządza nieruchomością przy Pszczyńskiej 92 - dodaje Twardowski. I nadmienia, że głos rozstrzygający ma Zakład Gospodarki Mieszkaniowej, bo Kłopotliwy Lokator  od stycznia 2016 r. ma sądowy nakaz eksmisji. Nakaz, który od półtora roku tkwi w zawieszeniu, bo ZGM żadnego lokalu nie wskazało. A remont klatki? - Brakuje środków –  ucina Twardowski. I choć nie wypowiada tego wprost,  już wiem: dopóki Kłopotliwy Lokator jest na Pszczyńskiej, remontu nie będzie. 

Podobne zdanie mają w firmie Bea Profi zarządzającej częścią nieruchomości przy Pszczyńskiej 92. Młody pracownik grzecznie tłumaczy jaki kłopot mają  i do listy Jędrzejowskiego i Twardowskiego dorzuca kilka innych dewastacji. Co do remontu i ucywilizowania klatki, zrobiono sporo: pomalowano część ścian w klatce ( trudno w to uwierzyć), zamontowano domofon ( przetrwał kilka dni bo Kłopotliwy Lokator  rozbił go podczas awantury pijackiej), nową bramę (jest otwarta, bo domofon nie działa) i monitoring ( dzięki niemu można na bieżąco oglądać wyczyny Kłopotliwego Lokatora, także te z załatwianiem się na klatce). Bea Profi wystosowała pisma do ZGM, ale od 2016 r nie doczekano się żadnej odpowiedzi. - Sama pani rozumie, że taki lokator jest kłopotliwy dla wszystkich, ale mamy związane ręce – usłyszałam. 

Pierwszy telefon do działu opieki środowiskowej OPS niczego nie przyniósł. Iwona Baluszek, kierownik referatu, stwierdziła, że nie może udzielić informacji o Kłopotliwym Lokatorze, jeśli nie mam jego zgody. Nie miałam, ale chciałam  wiedzieć, czy OPS podejmował kiedykolwiek działania w jego sprawie. Obrazowo opisałam więc kierownik Baluszek w jakich warunkach on żyje, że choroba alkoholowa w zaawansowanym stadium,  praktycznie bezdomność, brak środków do życia, częsty klient policji, izby wytrzeźwień i uciekinier z Toszka. Zapytałam czy pracownik OPS był na Pszczyńskiej, doradził, skierował na leczenie, po prostu zajął się Kłopotliwym Lokatorem. Ale i tego nie mogłam się dowiedzieć,  bo kierownik Baluszek  musi  sprawdzić. Dzwonię więc za dwa dni, tym razem rozmawiam z   Lucyną Wróbel z działu opieki środowiskowej. Dowiaduje się, że ma dużo osób o tym nazwisku, a przecież podałam konkretny adres, więc nie powinno być kłopotu z identyfikacją. Po chwili słyszę, że jeśli to ten  Kłopotliwy Lokator, to nie był klientem opieki społecznej. Ale Wróble  już miała sygnał z ZBM (po mojej wizycie w ROM).   - Na razie nie mamy wiedzy co się tam dzieje, pracownik pójdzie na wizję lokalną i wtedy zadecydujemy - Wróbel ma nadzieję, że Kłopotliwy Lokator wykaże chęć współpracy i da się namówić na leczenie. Jeśli nie, mają związane ręce.   

Młodsza aspirant Michalina Labusek, dzielnicowa z III komisariatu policji, przejęła Kłopotliwego Lokator po starszym koledze. Niemal codziennie interweniuje na Pszczyńskiej 92 a Kłopotliwy Lokator ma kolekcję mandatów za zakłócanie miru domowego czy picie w miejscu publicznym. Jednak ich nie zapłaci. Labusek napisała już pisma do OPS i ZGM. Młodsza aspirant wykonuje wszystkie czynności przewidziane prawem, a nawet więcej, bo okazuje szczere zainteresowanie, jednak ma związane ręce.   

ZBM, biuro nieruchomości, ZGM, OPS i policja bardzo dobrze znają Kłopotliwego Lokatora.  Ale ich związane ręce powodują, że na Pszczyńskiej 92 nie da się żyć. Ten stan trwa od lat i być może dlatego tak długo, bo wszyscy czekają aż Kłopotliwy Lokator zapije się na śmierć.
Małgorzata Lichecka

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj