Gdyby nie 40-letni mężczyzna, gliwickiemu kierowcy uszłoby na sucho prowadzenie samochodu po pijaku. Badanie alkomatem wykazało u 53-latka dwa promile alkoholu we krwi. Podejrzany został zatrzymany w... wannie. 
Jadący droga krajową nr 88 kierowca zauważył, że znajdujący się przed nim opel astra porusza się podejrzanie, bo wężykiem. Podejrzewając, że prowadzący astrę jest pijany, postanowił jechać za nim, w tym czasie dzwonił też na policję.  

40-latek dojechał za oplem na osiedle Waryńskiego. Podejrzany samochód skręcił tu w niewielką uliczkę, po czym zatrzymał się przed blokiem. Tu kierowca wyszedł z auta i chwiejnym krokiem udał się w stronę jednej z klatek schodowych. Chwilę później na miejsce przyjechał patrol z drogówki. 

Na policjantów czekał świadek, wskazał im klatkę, do której wszedł podejrzany, po czym zapewnił, że będzie w sprawie zeznawał. Dzięki temu mundurowi mieli podstawę, by wejść do mieszkania kierowcy. 

Drzwi otworzyła policjantom żona 53-latka, on sam zaś znajdował się  w łazience, gdzie zażywał akurat kąpieli w wannie. Był pijany, ale zaprzeczał, jakoby prowadził samochód. 

- Mężczyzna nie potrafił jednak wyjaśnić, kto przed chwilą przyjechał jego oplem. Ostatecznie, po wskazaniu przez świadka, nie miał innego wyjścia, jak przyznać się do winy - komentuje nadkom. Marek Słomski, oficer prasowy KMP. - Przy okazji, w imieniu policjantów, dziękuję świadkowi, że zareagował. Dzięki takiej postawie udaje się wyeliminować z ruchu drogowego osoby, które mają problem z przestrzeganiem przepisów.

Jak się okazało, 53 -latek wrócił właśnie z zakrapianej imprezy w zakładzie pracy. Opijał tam zdany egzamin na kierowcę dużego sprzętu specjalistycznego. Prawdopodobnie straci te uprawnienia. Prawo jazdy już mu zatrzymano. 


wstecz

Komentarze (0) Skomentuj