Marzy im się taka akcja, w której, na rynku i uliczkach starówki, zatańczą setki osób. 

Z Joanną Nitychoruk, Bogną Żukowską i Małgorzatą Tkacz -Janik z grupy Nic o nas bez nas. Ruch kobiecy Gliwice – Pyskowice, organizatorkami akcji „Gliwice tańczą przeciw przemocy wobec dziewczynek, kobiet i przyrody”, w ramach światowego wydarzenia One Billion Rising/ Nazywam się miliard, rozmawia Małgorzata Lichecka.

Czy 13 lutego na rynku zatańczy przeciwko przemocy prezydent Gliwic? 

Joanna Nitychoruk: Jest mi bardzo przykro, i ze względu na nasze działania, i jako gliwiczance, że prezydent moich ukochanych Gliwic już po raz drugi bagatelizuje tak ważną dla nas kobiet akcję. Zwłaszcza, że są na Śląsku miasta, gdzie patronat nad OBR nie stanowi problemu. Rozczarowanie jest, bo były nadzieje, lecz cóż, mimo tego działamy dalej i uświadamiamy, bo to jedyna droga. Zaproszenie wraz z prośbą o patronat wysłałyśmy i dostałyśmy odmowną odpowiedź. Ale może należałoby je skierować do żony prezydenta. I wtedy przyniosłoby to efekt w postaci wspólnie wykonanego tańca przeciw przemocy?

Bogna Żukowska: To nasze zaproszenie było takim papierkiem lakmusowym pokazującym, jak prezydent traktuje problemy społeczne.

Jakie emocje towarzyszą przygotowaniom do akcji? Czy trzeba wyjaśniać uczestniczkom jej cel, czy wręcz przeciwnie, są uświadomione?

Joanna Nitychoruk, Bogna Żukowska: W Gliwicach jest grupa prężnie działających kobiet, organizatorek bądź inicjatorek różnych akcji społecznych. Ciągle też dochodzą nowe osoby. I ta grupa aktywistek i aktywistów jest uświadomiona. Mam też wrażenie, że od zeszłego roku świadomość nieco wzrosła, więc jest szansa, że z każdą kolejną odsłoną akcji zatoczy szersze kręgi. Znam pierwsze organizatorki OBR w Gliwicach, gdzie taniec finalny i próby odbywały się w 2013 i 2014 roku w nieistniejącym już studio Tańca Copa Cabana, pod okiem i z inicjatywy Agnieszki Kubaczki i Justyny Bzówki. Nagrałyśmy wtedy filmik ze wspólnym tańcem i wysyłały go do Feminoteki, właśnie w ramach akcji OBR. W 2021 roku reaktywowałyśmy ją w Gliwicach, głównie dzięki Małgorzacie Tkacz - Janik, ale wychodząc już na zewnątrz i tańcząc na gliwickim Rynku.

To nowa forma, do której mieszkańcy muszą się przekonać. Marzy nam się taki OBR, gdzie cały Rynek, z przyległymi uliczkami, zatańczy w tej pięknej akcji. Więc emocje są. Chcemy, aby tańczyło jak najwięcej osób, by wszystko dobrze wypadło, ale przede wszystkim żeby jak najwięcej osób, które usłyszały o akcji, skłoniła ona do refleksji, a nawet działania. Uświadamiać trzeba, zawsze, sama pamiętam kiedy za pierwszym razem byłam zdziwiona, że formą protestu może być taniec. W zeszłym roku pojawiły się komentarze po artykule o gliwickim OBR: co ten taniec da ofiarom, szkoda energii - pisano. A jednak – ten taniec, ta akcja bardzo dużo dała, i nadal daje, ofiarom, obecnym i przyszłym. Chociażby w zmianie przepisów czy w zwyczajnym ludzkim wsparciu i solidarności.

Małgorzata Tkacz-Janik: Emocje są ogromne, bo dla wielu osób to pierwsze wyjście w sferę publiczną. Przypomina mechanizm publicznego oskarżenia, który wymaga odwagi. O wiele większej, ale to podobne.

Byłam na ostatnim OBR, tym w pandemii, podrygiwałam sobie w tłumie. I powiem tak: czuło się moc wielu kobiet. A co panie czuły? Jakie emocje, jaką energię? 

Joanna Nitychoruk: Panów tańczących zapamiętałam trzech: w maseczkach i ciepłych ubraniach (było bardzo zimno) nie rzucali się tak w oczy. Mnie rozpierała duma, bo mimo pandemii i sporych obostrzeń przyszło nas jednak dużo. Była moja mama, mój mąż, przyjaciółki, chrześnica, znajoma pani z pieskiem, pan z firmy, w której pracuję. Te wszystkie osoby przyszły, żeby mnie wesprzeć w tym dniu, niektórzy może bardziej z ciekawości. Dziś wiem, że pan z mojej firmy w tym roku chce zatańczyć z nami razem ze swoją wnuczką. A energia? Ogromna! Nie czułyśmy zimna, nie czułyśmy strachu, czułyśmy jedność i solidarność z tym miliardem kobiet! To niezapomniane przeżycie.

Przetwarzamy zło w róż – symbolika jest bardzo wymowna. Bo pod tym różem kryją się dramaty tysięcy dziewcząt i kobiet. Które często, z obawy przed napiętnowaniem społecznym, nie mówią, że tej przemocy doświadczyły. Pewnie znają panie takie osoby... 

Joanna Nitychoruk: No właśnie…nie mówią, i to chcemy naszą akcją zmienić. Krzywdzi nie ubranie czy zachowanie, a ci, którzy używają przemocy. My dajemy zrozumienie i wsparcie ofiarom. Czy znamy takie osoby? Żyją wśród nas, mijamy je codziennie na ulicach, spotykamy w sklepach, chodziliśmy z nimi do szkół, na studia, są naszymi sąsiadkami, przyjaciółkami, są w naszych rodzinach. Każdy zna taką osobę, tylko może o tym nie wiedzieć. Ja również otarłam się o przemoc seksualną w dzieciństwie, i to ze strony sąsiada, a miałam zaledwie 7 lat… Powiedziałam o tym głośno dopiero w wieku 24 lat. Proszę mi wierzyć, każdy z nas kogoś takiego zna… To miliard kobiet na całym świecie, które w ciągu swojego życia doznały lub dozna przemocy…

Małgorzata Tkacz -Janik: Ofiary gwałtów i przemocy różnego typu są traktowane bardzo źle. Często gorzej niż sprawcy. Hasła „sama się prosiła”, lub, że to przez krótką spódniczkę, są powszechne. Nawet bardzo świadomi faceci, co by nie mówić statystycznie główni sprawcy przemocy, dalej nie rozumieją co to znaczy, że tylko „tak” oznacza zgodę na seks. Milczenie nie jest zgodą. A odmowa może się pojawić zawsze, nawet w tzw. grze wstępnej. To jest kwestia uważności i szacunku do partnera/partnerki. To jest zapanowanie nad chucią na rzecz empatii i rozumu. To jest w ogóle inne spojrzenie na drugiego człowieka, także w aspekcie seksualnym. I pożądanie niczego nie tłumaczy.

Dlaczego gliwiczanki chcą tańczyć przeciwko przemocy? Na pewno słyszą panie różne motywacje. 
 

Bogna Żukowska: Chcemy dołożyć naszą cegiełkę, nagłaśniać temat, wpływać na świadomość, wspierać osoby poszkodowane, uświadamiać młode pokolenia, wpierać akcje i petycje, które mają już realne przełożenie na obowiązujące prawo. W 2014 roku organizatorki polskiej akcji OBR przyjechały z różnych stron Polski do Warszawy, do Feminoteki, i założyły Antyprzemocową Sieć Kobiet (ASK), która, z pozytywnym skutkiem, walczyła o : ratyfikację Konwencji Stambulskiej, ściganie gwałtu z urzędu, procedury dla policji, by kobiety po gwałcie miały odpowiednie wsparcie i pomoc (złożenie zeznań raz, w przyjaznym otoczeniu). Kolejnym celem ASK jest zmiana definicji gwałtu: seks bez zgody jest gwałtem. Tylko TAK oznacza zgodę. Grupa Nic o Nas bez Nas, która organizuje akcję w Gliwicach, należy do sieci ASK. Gliwiczanki na pewno chcą też, aby ramię w ramię tańczyło z nami co roku więcej mężczyzn.

Walentynki to doskonała data na akcję i wybrana z pełną świadomością, jak to święto jest odbierane. Wiem, że nie ma dobrej odpowiedzi, ale czy da się wpłynąć na tych, którzy krzywdzą swoje żony, przyjaciółki, ukochane, koleżanki. I ile odsłon takich akcji przed nami? Mnie się wydaje, że jeszcze nieskończenie wiele. 

Joanna Nitychoruk, Bogna Żukowska: Data nie jest przypadkowa, to przecież święto zakochanych, święto miłości. A gwałt i przemoc są przecież tego zaprzeczeniem. Co więcej, do bardzo wielu gwałtów dochodzi właśnie na randkach. Czy da się wpłynąć na świadomość takich mężczyzn? Akcjami i tańcem? Być może nie, ale najgorsze jest nic nie robienie. Nagłaśnianie tematu, skali problemu, wspieranie ofiar, by o tym mówiły, ściganie przestępców, i karanie ich - takie działania zawsze mają sens. Szkoda, że w zeszłym roku prezydent Gliwic znalazł czas tylko na zrobienie sobie zdjęć z morzem czerwonych serduszek wywieszonych na Rynku, a na patronat, czy właśnie wspólny taniec w tak słusznej sprawie, już nie. Zwłaszcza, że jedno nie wyklucza drugiego, można zatańczyć z nami i zrobić sobie walentynkowe fotki.

Ile historii o przemocy wobec kobiet usłyszały panie w czasie między akcjami?

Joanna Nitychoruk: Spotykając się na próbach, zebraniach, czy potem w finałowym tańcu, wiele kobiet otwiera się, i mówi o swoich doświadczeniach lub doświadczeniach kobiet im bliskich. Niektóre z historii były na szczęście, jak u mnie, tylko otarciem się o przemoc, ale pojawiły się historie gwałtów. Tego nigdy nie słucha się ze spokojem, to są ciężkie emocje i zawsze odruch jest ten sam: łzy w oczach i przytulenie. Bo to właśnie daje nasza kobieca (głównie) energia: zrozumienie i wsparcie. Jedna za miliard – miliard za jedną!

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj