Z prof. Markiem Gzikiem, szefem nowego koła gliwickiej Platformy Obywatelskiej, rozmawia Małgorzata Lichecka. 

 
Skąd potrzeba tworzenia koła? Przecież jest już jedno, pod przewodnictwem Marty Golbik. 

Chcieliśmy włączyć, aktywnie, w sprawy Gliwic osoby spoza miasta. Taka idea przyświecała nam już od dłuższego czasu. Koło, które działa, skupia „miejscowych”, co oczywiście nie jest złe, ale nieco ogranicza pole manewru. Jest bowiem wiele sfer, dziedzin, w które można zaangażować osoby nie z Gliwic. Widzimy w tym potencjał, gdyż akces do nowego koła zgłosili reprezentanci środowisk naukowych, medycznych, młodzi ludzie – i to jest nasza siła. 

Co na tę inicjatywę stare koło? Czy to rodzaj votum nieufności? 

Chcielibyśmy uniknąć jednej rzeczy: dyskusji, z której wynikałoby, że jesteśmy w kontrze do koła gliwickiego, jak go pani nazwała – starego. 

A tak nie jest? To po co nowe koło w takim razie? 

Nie jesteśmy żadną konkurencją. Pozostaję w kontakcie z przewodniczącą lokalnych struktur, Martą Golbik, i oboje zadeklarowaliśmy współpracę. Zostałem wybrany na szefa nowego koła i to z silnym mandatem, bo jednomyślnie. Jestem człowiekiem dialogu i od zawsze w ten sposób budowałem swoją pozycję, nie tylko w polityce, ale przede wszystkim na uczelni. Zapraszamy do współpracy ludzi z regionu, co nie znaczy, że problemy gliwickie nie są dla nas ważne. Są, i to szalenie, ale chcielibyśmy poszerzyć horyzonty, jeśli chodzi o działanie, a przede wszystkim pozyskiwanie skutecznych oraz zaangażowanych ludzi. Stawiamy na nowe pomysły, także we współpracy z drugim kołem. Nie zamierzamy z nim rywalizować, chcemy wspólnie współtworzyć przedsięwzięcia pożyteczne dla miasta, powiatu i Śląska.

Jednak to podział lokalnych struktur PO. A jego zwiastunem były przedterminowe wybory prezydenta miasta i pana chęć uczestnictwa w kandydowaniu. Myślę więc, że to, co się teraz wydarzyło, nie jest niespodzianką. 

Z grupą osób już od dłuższego czasu rozważaliśmy utworzenie stowarzyszenia. Ale w toku dyskusji uznaliśmy, że lepsze będzie koło środowiskowe, które zresztą już kiedyś istniało – przed laty powołał je prof. Jan Kaźmierczak, były wiceprezydent Gliwic, poseł kilku kadencji. Niestety, zabrakło lidera, a ja byłem wtedy zaangażowany w inne aktywności, więc koła się połączyły. Teraz wracamy do tamtych rozwiązań, gdyż miały one swoje atuty. Wiemy, że dyskusje o podziale będą, to naturalne, ale nie o podział tu chodzi, a o zupełnie inne ramy działania – bardziej ponadlokalne. Podejmujemy wyzwanie, jednak zakładam, że swoją działalnością, w kontaktach bezpośrednich z poseł Martą Golbik, w krótkim czasie przekonamy wszystkich, że to nie kontra. Nasze koło będzie po prostu nieco inaczej się organizować. 

Za trzy lata wybory prezydenckie w Gliwicach. Aktywowane koło wystawi własnego kandydata? 

Trzy lata to dużo czasu. Mamy spore zawirowania w polityce krajowej, trwa epidemia i nawet nie wiemy, czy moment kulminacyjny już za nami, czy wciąż przed. Zatem dość trudno dziś przewidzieć, jak będzie wyglądało polityczne życie lokalne. Kwestia kandydata na prezydenta Gliwic jest dziś dla nas bardzo odległa, na pewno środowisko dwóch kół Platformy będzie musiało o niej pomyśleć. Pytanie: czy będzie to kandydat PO, a może tylko z poparciem, jak było w ostatnich wyborach samorządowych?

Nazwa koła – Aktywni – sugeruje, że drugie jest pasywne?

Nie. Aktywni, bo stawiamy na aktywność. Ważne jest też dla nas, by pracować wspólnie z młodymi ludźmi. Staramy się oczywiście powiązać młodość z doświadczeniem, uważając, że wówczas będziemy skuteczniejsi, jak sądzę – aktywniejsi. 

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj