Patrol gliwickiej drogówki, jadąc DK 88, zauważył stojący na poboczu, w miejscu niedozwolonym, samochód ciężarowy. Policjanci postanowili sprawdzić, co się dzieje. 
Na pytanie o przyczynę zatrzymania się w tym właśnie miejscu kierujący odpowiedział, że musiał pilnie porozmawiać z matką przez telefon komórkowy. 

Funkcjonariusze, przy okazji, poprosili go o okazanie dokumentów. Wtedy wyszło na jaw, że, owszem, mężczyzna dokumenty posiada, ale bez odpowiednich wpisów, na przykład ważnych badań lekarskich. Mundurowi, wiedząc już, że kontrola potrwa dłużej, kazali kierowcy przejechać w inne miejsce. 

Sprawdzono tachograf. O dziwo, mimo że pojazd jechał z Dąbrowy Górniczej, urządzenie wskazywało dopiero... pięć minut pracy. Szybko okazało się, że prowadzący ciężarówkę 55-latek włączył je dopiero wtedy, gdy policjanci kazali mu się przemieścić. 

Kierowca przyznał się do winy. Wyznał też, że poprzedni zapis tachografu po prostu wyrzucił. Chciał w ten sposób zafałszować czas pracy, bowiem, jak tłumaczył, miał na pace bardzo dużo towaru i obawiał się, że nie zdąży porozwozić go do odbiorców.

Policjanci nałożyli na 55-latka oraz właściciela firmy transportowej kary administracyjne. Kierowca został ukarany 500-złotowym mandatem, zaś jego szef będzie musiał zapłacić 2,5 tys. zł.     

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj