Utrzymujący się od kilkunastu dni mróz stanowi zagrożenie nie tylko dla zdrowia, ale i dla życia osób bezdomnych. Na szczęście w Gliwicach tej zimy nikt nie umarł z wyziębienia, ale to w dużej mierze efekt wzmożonych patroli policji, strażników miejskich i pracy pracowników opieki społecznej. Codziennie niosą pomoc około setce bezdomnych koczujących na terenie naszego miasta.  
- Mamy zlokalizowanych 41 miejsc, w niektórych przebywa po kilka osób – mówi Janusz Bismor, komendant Straży Miejskiej w Gliwicach. - Są to głównie opuszczone altany, pustostany, namioty, szałasy, przyczepy. 
Komendant zapewnia, że żadne ze zgłoszeń dotyczące bezdomnych nie pozostaje bez reakcji ze strony jego funkcjonariuszy. Codziennie kontrolują oni miejsca, w których  przebywają takie osoby. W razie konieczności odwożą je do ogrzewalni, schroniska. Z koleżeńskich zbiórek przekazują ubrania, koce, ciepłe napoje. 

Bezdomnych wspiera też pięcioosobowy zespół pracy socjalnej i usług ds. bezdomności i jej zagrożenia w Ośrodku Pomocy Społecznej. Oni również odwiedzają miejsca ich pobytu, motywują do podjęcia współpracy na rzecz zmiany sytuacji życiowej.

Pracownicy OPS dyżurują w niedawno otwartej ogrzewalni u zbiegu ulic Noakowskiego oraz Dworskiej. W ostatnich dniach przychodziło tam 12 osób, choć docelowo może 30.
Mimo siarczystych mrozów pełnego obłożenia nie ma również schronisko Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta. -W tej chwili jest u nas około 70 mężczyzn, a przypomnę, że w przeszłości bywało nawet 120 - wylicza Jan Sznajder, prezes gliwickiego oddziału Towarzystwa Pomocy im. św. brata Alberta.

(san)
wstecz

Komentarze (0) Skomentuj