Komendant główny policji, generalny inspektor Jarosław Szymczyk, pokazuje „Nowinom"miejsca w Gliwicach, które są dla niego ważne. Być może nie wszyscy wiedzą, ale szef polskich policjantów jest gliwiczaninem i nadal mieszkańcem naszego miasta. 
Spokojny, skromny, ale i uparty, wymagający (przede wszystkim od siebie), świetnie zorganizowany, zwykle uśmiechnięty. Lokalny patriota, z dumą podkreślający wszędzie, gdzie tylko rzuci go policyjna służba: jestem gliwiczaninem. 

Uwielbia sport, szczególnie piłkę nożną, jest wiernym kibicem Piasta Gliwice. Ma hobby jeszcze jedno – kolarstwo. Trzykrotnie przejechał amatorskie Tour de Pologne, systematycznie startuje w mistrzostwach kraju służb mundurowych.

Za kilka miesięcy skończy 50 lat. Dzieciństwo i młodość spędził na Zatorzu, gdzie też, przy ul. Krakusa, do dziś mieszka jego mama. 

– Niezwykła kobieta – mówi o niej. – Głównie to ona mnie kształtowała, uczyła sprawiedliwości, uczciwości, odpowiadała na najtrudniejsze pytania. Tato też był cudownym człowiekiem, wielkim autorytetem. Bardzo żałuję, że już go nie ma. Choć od jego śmierci minęło prawie dziesięć lat, ciągle łapię się na tym, że chciałbym zadzwonić, podjechać, porozmawiać, doradzić się... Ojciec był siłą spokoju, potrafił powiedzieć coś mądrego i pomocnego nawet w najtrudniejszych sytuacjach.

Generał wychowywał się w sąsiedztwie parku przy ul. Chorzowskiej, więc był on miejscem jego dziecięcych harców. Wspomina zabawy w chowanego, podchody, a zimą – zjazdy na „byle czym” z tzw. siedmiu górek. Większość czasu spędzał jednak na grze w piłkę. Za futbolówką biegał i po asfaltowym boisku szkoły podstawowej nr 18, i w młodzieżowych drużynach Piasta.

To tam wypatrzyli go trenerzy Gwarka Zabrze i zaproponowali naukę w technikum górniczym oraz grę w klubie. Pomysł nie spodobał się jednak mamie, która uważała, że najważniejsza jest szkoła, dopiero potem sport. Ostatecznie wylądował w technikum kolejowym. 

– Uczyli mnie tam świetni nauczyciele, potrafiący rozbudzać w młodych ludziach pasje – wspomina „kolejówkę”. – Ta szkoła uczyła też dyscypliny. Codziennie chodziliśmy na lekcje w mundurach. Wtedy nie przypuszczałem, że po kilku latach uniform kolejarski zamienię na policyjny.

Po maturze zamierzał studiować informatykę, lecz, trochę przez przypadek, wylądował w... Wyższej Szkole Policji w Szczytnie. Opowiada, jak to się stało.

– W czerwcu 1990 roku, tuż po zdanym egzaminie dojrzałości, umówiłem się z kolegą obok czołgu przy sądzie rejonowym i komendzie policji. Razem mieliśmy pójść na politechnikę, by zanieść dokumenty, ale kolega nie przyszedł. Do dziś nie wiem, dlaczego nagle postanowiłem wejść do komendy i zapytać o pracę oraz możliwość studiowania – śmieje się. – Tym bardziej że dobrych doświadczeń z tą formacją nie miałem... Kiedyś, dość solidnie, oberwałem pałką tylko za to, że nosiłem wpięty w sweter opornik, symbol walki z komuną. 

Po kilku tygodniach od wizyty w siedzibie stróżów prawa poinformowano go, że może pojechać na egzaminy do szkoły oficerskiej. Zdał je i został w Szczytnie cztery lata. Po powrocie do Gliwic rozpoczął pracę jako posterunkowy w drugim komisariacie, wówczas jeszcze przy ul. Horsta Bienka. 

– Każdy z nas, młodych oficerów, musiał udowodnić, że zasługuje na swój stopień, dlatego zaczynaliśmy od najniższego szczebla. Dziś poczytuję sobie za największą wartość fakt, że znam specyfikę trudnej służby patrolowej. Mam dzięki temu ogromny szacunek dla ludzi, którzy tę robotę wykonują.

Na „dwójce” młodego, dobrze zapowiadającego się funkcjonariusza wypatrzył ówczesny oficer dyżurny komendy miejskiej, Leszek Bogdański, i zaproponował pracę u swego boku. 

Tak, przez cztery lata, Szymczyk zdobywał policyjne ostrogi, aż jego kariera zaczęła nabierać tempa. Najpierw został szefem komisariatu w Łabędach, w 2006 r. – komendantem miejskim w Gliwicach (wcześniej zastępcą szefa garnizonu), potem, kolejno, komendantem wojewódzkim w Rzeszowie, Kielcach, wreszcie Katowicach, garnizonie niełatwym, aż w 2016 powołano go do Warszawy, na komendanta głównego, i od razu rzucono na głęboką wodę.

Egzamin zdał wzorowo. Dzięki kierowanej przez niego formacji, Światowe Dni Młodzieży oraz Szczyt NATO, które odbywały się w naszym kraju trzy lata temu, przebiegły bez zakłóceń.

Choć służba pochłania go bez reszty, podkreśla ogromne znaczenie rodziny.

– Od kilkunastu lat jestem mężem i ojcem wyłącznie weekendowym – uśmiecha się. – Na szczęście mam trzy kochane dziewczyny: cudowną żonę i dwie fantastyczne córki, które są dla mnie ogromnym wsparciem.

Poznajcie miejsca ważne w Gliwicach dla komendanta głównego polskiej policji, generała Jarosława Szymczyka. 

WEJDŹ W GALERIĘ ZDJĘĆ 

Szkoła Podstawowa nr 18 przy ul. Okrzei. 
Uczniem był dobrym, choć nie wszystkie przedmioty lubił. – Język polski, matematykę – owszem, ale już chemii czy fizyki niekoniecznie. No i muzyka... (śmiech) Ku rozpaczy mamy, nie cierpiałem tych zajęć. „Osiemnastka” to również dawne boisko asfaltowe, na którym spędzałem z kolegami każdą wolną chwilę.

Technikum kolejowe przy ul. Chorzowskiej. 
– Z wielkim sentymentem wspominam tę szkołę i nauczycieli – mówi. – Szczególnie pana Mieczysława Gmiterka, wicedyrektora, polonistę, który rozbudził we mnie miłość do języka polskiego. To, że po latach, na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, uzyskałem stopień doktora nauk humanistycznych w zakresie językoznawstwa, to w dużej mierze jego zasługa.

Dawny komisariat drugi przy ul. Horsta Bienka. 
Tu zaczęła się jego przygoda z policją. – Gdy w połowie lat 90. podejmowałem pracę w tym budynku, warunki mieliśmy, mówiąc delikatnie, trudne. Pracowałem na drugim piętrze. Jeśli mocniej trzasnąłem drzwiami, przychodził kolega z dołu i mówił, że właśnie na głowę spadł mu sufit. (śmiech) Od kilku lat „dwójka” ma siedzibę przy Warszawskiej, gdzie mundurowi mają znacznie lepsze warunki.

Stadion przy Okrzei. 
Generał jest wiernym kibicem Piasta. Miłość do niebiesko-czerwonych rozbudzili w nim dziadek i tata, którzy zabierali jego i brata na mecze. – Gdy jestem w domu, pojawiam się na wszystkich spotkaniach naszej drużyny – zapewnia. – Lubię tę specyficzną atmosferę piłkarskiego święta, świetnie czuję się na naszym stadionie. I, rzecz jasna, rozpiera mnie duma, że jesteśmy mistrzem Polski!

Spacerował Andrzej Sługocki
Foto Michał Buksa

Galeria

wstecz

Komentarze (1) Skomentuj

  • Ołech 2023-07-18 09:27:35

    https://wiadomosci.onet.pl/lublin/tajemnicza-smierc-policjanta-pracowal-przy-sledztwie-przeciwko-bratu-komendanta/15n4kwr