„Nowiny Gliwickie” pisały - 8 czerwca 1958 r.
Lubimy takie historie. Ta jest o uczciwym taksówkarzu.
Tylko proszę bez sarkazmu i docinek. Było więc tak: gdzieś koło 21.00 do taksówki, która stała pod „Gliwiczanką”, wsiadł pasażer i podał adres domowy. Wóz ruszył i za kilka minut był u celu. Mężczyzna wysiadł i w tym samym momencie kierowca dostrzegł, że przy płaceniu rachunku, ten zgubił banknot. Nie byle jaki, bo o nominale 500 zł!
Nim kierowca zdążył pobiec za zapominalskim, w taksówce już ulokowała się trójka pasażerów, każąc się wieźć do Zabrza. Eh... w ciemnej wnęce kamienicy trudno było odszukać tego, który pieniądze zgubił. Kurs do Zabrza i z powrotem zajął sporo czasu. Jednak kierowca taksówki o numerze bocznym 65 nie poddawał się: podjechał rano pod kamienicę i, rozpytując sąsiadów, odnalazł właściwą osobę – państwa P. Żona potwierdziła, że mąż wrócił do domu taksówką i jęła narzekać, że zgubił pieniądze. Na to nasz bohaterski taksówkarz wyciąga banknot z okrzykiem: Oto one! Historia z happy endem, ale po co o niej pisać? Otóż ten czyn był wówczas tak niezwykły, że na łamach postanowiliśmy opisać uczciwego taksówkarza.
(ml)
wstecz

Komentarze (0) Skomentuj