Po dwóch porażkach z rzędu Piast pokonał Raków Częstochowa 2:1. Goście prowadzili do 78. minuty i dopiero po zagraniu ręką w polu karnym Igora Sapały, Jorge Felix wyrównał z rzutu karnego. Zaraz potem Patryk Tuszyński zmusił do interwencji Michała Skórasia i ten umieścił piłkę we własnej bramce. 
Faworytem byli mistrzowie Polski, ale trzeba to było jeszcze udowodnić na boisku.
     
Po porażce z Cracovią Waldemar Fornalik dokonał trzech zmian w składzie. Pauzującego za czerwoną kartkę Bartosza Rymaniaka wymienił Tomasz Mokwa, miejsce Patryka Sokołowskiego zajął Tomasz Jodłowiec, a Tomáša Huka, autora samobójczego trafienia w starciu z "Pasami", zastąpił Gerard Badia (na zdjęciu).
  
Gliwiczanie od początku zaatakowali bramkę Rakowa i wydawało się, że szybko otworzą wynik. Już w 5. minucie strzelał Piotr Parzyszek, lecz Michał Gliwa zdołał zablokować piłkę nogą. Chwilę później goście wyszli z kontrą, po której Miłosz Szczepański uciekł Mikkelowi Kirkeskovowi, zagrał na środek pola karnego do Felicio Browna Forbsa, a ten umieścił piłkę w pustej bramce. 

Zawodnicy Piasta nie przeszkadzali rywalom, będąc przekonanymi, że sędzia odgwiżdże spalonego. Arbiter uznał jednak gola, nie posiłkując się VAR-em. 

Goście starali się utrudniać wyprowadzanie akcji, stosując pressing już na połowie gliwiczan. W efekcie miejscowi nie potrafili stworzyć sobie okazji nawet na oddanie strzału. 

Groźne kontry wyprowadzali za to przyjezdni, co przełożyło się na żółte kartki dla Piotra Malarczyka i Toma Hateleya, którzy musieli faulować, by zatrzymać akcje Rakowa. 

Wkrótce pojawiły się pierwsze gwizdy adresowane do podopiecznych Fornalika. „Niebiesko-Czerwoni” nie mieli pomysłu na wypracowanie bramkowej sytuacji. Udało się to dopiero w 40. minucie, kiedy Kirkeskov zagrał do Parzyszka, a ten oddał strzał - zbyt lekki jednak, by zmusić Gliwę do kapitulacji. W efekcie goście zeszli do szatni w zdecydowanie lepszych nastrojach niż gospodarze. 

Drugą połowę Piast rozpoczął od akcji zakończonej rzutem rożnym, bez przełożenia na zagrożenie. Po kilku minutach było widać, że niewiele zmieni się w grze obu zespołów. Wysoko ustawieni w obronie częstochowianie starali się rozbijać Piasta i wyprowadzać kontry. Gliwiczanie natomiast grali nieporadnie, nie potrafiąc wymienić kilku celnych podań. 

W 75. minucie w pole karne wdarł się Badia. Pierwszy strzał  Sokołowkiego odbił Gliwa, potem były dwie dobitki, piłka nie przeszła przez gąszcz graczy Rakowa, została zatrzymana ręką na linii bramkowej. 

Sędzia tym razem postanowił skorzystać z VAR-u. Wskazał na 11. metr, a czerwoną kartką ukarał Igora Sapałę. Rzut karny na wyrównującego gola zamienił zaś Felix. 

Za chwilę było już 2:1. 

Prawą stroną przedarł się Felix, zagrał krótko do Tuszyńskiego, ten zakręcił obrońcami, strzelił, piłka odbiła się jeszcze od Skórasia, co zmyliło Gliwę i w efekcie musiał on wyciągać futbolówkę z siatki.

„Niebiesko-Czerwoni” wygrali, lecz po prostu... mieli szczęście.

(gm)
wstecz

Komentarze (0) Skomentuj