Ledwie jedenaście dni odpoczywali piłkarze Piasta po zakończonym niedawno najdłuższym w historii polskiego futbolu sezonie. Niebiesko-czerwoni przygotowania do nowej kampanii rozpoczęli tradycyjnie, od badań wydolnościowych. 
– To maksymalny czas, jaki mogliśmy zaproponować drużynie. Mam nadzieję, że wystarczył, aby zeszło zmęczenie, a przede wszystkim obciążenie psychiczne. Był to bardzo długi i nietypowy sezon – mówi Waldemar Fornalik, szkoleniowiec Piasta.

Trzy mecze na początek

Czasu do rozpoczęcia rywalizacji jest mało. PKO BP Ekstraklasa rozgrywki wznowi już 21 sierpnia. Gliwiczanie na początku nowego sezonu rozegrają trzy mecze w przeciągu tygodnia. Oprócz ligowych potyczek będzie też spotkanie w ramach eliminacji do Ligi Europy, w którym 27 sierpnia zmierzą się na wyjeździe z Dynamem Mińsk.

W ciągu trzech tygodni trzeba więc było tak przygotować zespól, aby ten dobrze wszedł w sezon, krótszy o siedem kolejek (nie będzie podziału na grupę mistrzowską i spadkową).

– Zawsze trzeba umiejętnie dostosować okres, jaki mamy do wykorzystania, by odpowiednio wszystko opracować. Myślę, że nasz plan pozwoli Piastowi ponownie pokazać się z dobrej strony – zauważa Fornalik.

Najważniejszym etapem przygotowań jest zgrupowanie. Gliwiczanie po raz drugi w tym roku pojechali do Arłamowa. W Bieszczadach pracowali nad wszystkimi elementami piłkarskiego rzemiosła. Trenowali dwa razy dziennie. Rano na hali i siłowni, a popołudniami na boisku.

Waldemar Fornalik w Bieszczady zabrał 25 zawodników. W kadrze zabrakło Patryka Tuszyńskiego. Napastnik dostał wolną rękę w szukaniu sobie nowego klubu. Szkoleniowiec niebiesko-czerwonych miał więc na obozie szeroką kadrę, w której łącznie znalazło się czterech nowych piłkarzy (Patryk Lipski, Michał Żyro, Karol Szymański i Arkadiusz Pyrka). 

Wygrana z Puszczą

Końcowym etapem zgrupowania była gra kontrolna, w której gliwiczanie zmierzyli się z ósmą drużyną I ligi minionego sezonu – Puszczą Niepołomice. Brązowi medaliści musieli się mocno napracować, aby pokonać pierwszoligowca z Niepołomic 2: 1. 

Po powrocie do domów zawodnicy dostali dwa dni wolnego. Potem rozpoczęli już przygotowania do pierwszego meczu w Pucharze Polski. 15 sierpnia Piast zmierzył się w tych rozgrywkach z Resovią Rzeszów i pewnie wygrał 4:0. W sobotę, 22 sierpnia niebiesko-czerwoni, meczem ze Śląskiem Wrocław, rozpoczną rywalizację o ligowe punkty. 

oprac. Andrzej Sługocki


Z krótkiej piłki
Trzy pytania do Mateusza Smudy, trenera bramkarzy Piasta Gliwice.

Od dwóch sezonów Piast traci najmniej goli z wszystkich drużyn polskiej Ekstraklasy. Ma pan jakąś czarodziejską różdżkę? 
– Nie, nie mam. (śmiech) To, że zespół traci mało goli, nie jest zasługą wyłącznie bramkarzy. Najprościej przedstawić te zależności, rysując piramidę. U jej podstawy jest sztab szkoleniowy, myśl taktyczna, sposób przygotowania drużyny, analiza przeciwnika. Na kolejnych etapach – zespół, który tworzą napastnicy, pomocnicy, obrońcy i dopiero na końcu bramkarz. Gdyby nie koledzy z drużyny, nawet wybitny golkiper niewiele by zdziałał.

Ale przyzna pan, że Piast ma szczęście do dobrych bramkarzy?
– Z liczbami się nie dyskutuje. Dobrze, że użył pan sformułowania bramkarzy, bo przecież nic tak nie motywuje, jak rywalizacja. Mamy w zespole kilku świetnych zawodników na tę pozycję i w meczach, między słupkami, staje ten, który w danym momencie jest w optymalnej dyspozycji. Ale jestem przekonany, że gdyby zaszła konieczność nagłej zmiany, nie odczulibyśmy różnicy. Mam w Piaście bogactwo wyboru w przypadku bramkarzy.

Od wielu lat można mówić o polskiej szkole bramkarskiej. Nasi rodacy grają w czołowych ligach Europy.
– Myślę, że to jakieś predyspozycje psychiczne Polaków powodują, że stanowią oni światową czołówkę na tej pozycji. Inna rzecz – tradycja. Najlepsi stają się idolami dla młodszych pokoleń, te chcą naśladować i spirala się nakręca. Miejmy nadzieję, że teraz więcej będzie Lewandowskich. (śmiech)
Rozmawiał: Andrzej Sługocki

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj