Kolejny tydzień Palm Jazzu i kolejne spiętrzenie interesujących wydarzeń muzycznych. We czwartek, 27 października, zagrali dla nas Maciej Pysz i Daniele di Bonaventura.  Polski gitarzysta i kompozytor, znany z jasnego lirycznego frazowania, tym razem połączył siły z nietuzinkowym Włochem Daniele di Bonaventurą – bandeonistą i pianistą.
Ci dwaj zbudowali dla nas muzyczną przestrzeń o szerokim oddechu, świat osobny i pełen subtelnego uroku. Zdobyli dla siebie publiczność wyobraźnią, swobodą, wyrafinowaniem. Precyzja mieszała się tu z intuicyjnym niemal wyczuciem nastroju i pogodną pewnością własnych intencji. Dali każdemu luksus bycia sobą w stworzonym przez siebie, pełnym harmonii muzycznym kosmosie.  

Po czwartkowych subtelnościach i finezjach w piątek przyszedł czas na Hiromi i jej trio. Muzyka, której nie sposób odmówić wyrafinowania, ale tak się mająca do koncertu poprzedniego jak pastelowa impresja do jaskrawego płótna. Na scenę weszło dwóch nie najmłodszych gości i dziewczynka o wyglądzie postpunkowej wróżki, a potem… Wybuchł wulkan dźwięków. Dali nieprawdopodobny show pełen energii, pasji, szaleńczej radości. Dali (tak, tak!) czadu.

Jazzowe brzmienia mieszały się w nim z pastiszami najbardziej znanych rockowych „zagrań”, bluesową nostalgią i cytatami z klasyki (Chopin, ale nie tylko). Miano „Hendriksa fortepianu” nie przywarło do Hiromi przypadkiem – artystka grała całą sobą, bez reszty dominując ekspresją nad pudłem ogromnego fortepianu i swoją częścią sceny. Dzielnie stawiali czoła temu muzycznemu żywiołowi Jimmy Johnson na basie i Simon Philips na perkusji.

To oni umacniali brzegi i regulowali przepływ tej powodzi dźwięków. Świetna współpraca wszystkich członków The Trio Project sprawiła, że dla publiczności ten koncert stał się wspaniałą przygodą i rewelacyjną zabawą. Choć przyznam bez bicia, że najbardziej poruszyła mnie cudowna solówka fortepianowa, utrzymana w klimacie kameralnej ballady, w nieco romantycznym stylu.

To, co 30 października pokazali Stanley Clark na basie, Beka Gochiashvili na fortepianie, Cameron Graces na klawiszach i (ostatni, ale w żadnym razie nie najmniej ważny!) Michael Mitchell na perkusji, było jak powrót z barokowego nadmiaru do kosmosu klasycznej równowagi. Fun? Jak najbardziej, ale oparty o zupełnie inną zasadę. Tym razem, w ramach Stanley Clark Band, dostaliśmy radość czystej formy i krystaliczną przestrzeń idealnej muzycznej maestrii. Swobodne, ale głęboko celowe działania sceniczne wszystkich wykonawców sprawiły, że ta muzyka prawie niezauważalnie zapuściła w serca słuchaczy swój szpon, pociągnęła nami, zatargała i zachwyciła. Zaprowadziła na zupełnie inny niż dotychczas poziom odbioru. Takie koncerty, nawet na tle bardzo dobrych występów właściwie wszystkich dotychczasowych gości festiwalu, to rzadkość. Po prostu przeniesienie w inny muzyczny wymiar, czystą metafizykę dźwięków.  

 Na tym poziomie techniczna sprawność wykonawców jest oczywistością, która nie podlega dyskusji i faktycznie – mistrzostwo Clarka było na poziomie godnym oczekiwań słuchaczy. Ale świetnie sprawdzili się też pozostali członkowie zespołu, w tym rewelacyjny perkusista, godny najwyższej pochwały. A wyjątkowego smaczku całości dodawały subtelne dialogi fortepianu i ciekawie brzmiących klawiszy. Prawdziwa rewelacja.
 
3 listopada, zagra i zaśpiewa dla nas Mika Urbaniak Duo, czyli Mika Urbaniak (dziedzicznie obciążona muzyką córka sławnych rodziców, obdarzona niezwykłą barwą głosu, nagrodzona Fryderykiem 2010 za swój pierwszy solowy album) i Victor Davies (utalentowany wokalista, twórca piosenek i producent, który koncertując po całym świecie,  zdobył już rzesze fanów).

A 4 listopada kolejna sława – Anna Maria Jopek. Wokalistka znana i lubiana, mająca w swoim dorobku współpracę z największymi gwiazdami i sukcesy na światowej scenie, zawita do Gliwic ze swoim ostatnim projektem. Wraz z nią wystąpią Krzysztof Herdzin, Robert Kubiszyn i Piotr Nazaruk. Duet Myrczka i Tomaszewskiego (7 listopada) to spotkanie charyzmatycznego wokalisty z wybitnym pianistą, kompozytorem i aranżerem. Ich wspólna płyta „Love Revisited” z 2014 roku, oferująca świeże spojrzenie na standardy jazzowe i popowe, została entuzjastycznie przyjęta przez polską i europejską publiczność. Sons of Kemet z kolei (8 listopada) są czteroosobową brytyjską formacją jazzową w sposób unikalny łączącą muzykę afrykańską, folklor karaibski i rock z jazzem. Ich debiut, album „Bum” z 2013 roku, podbił serca słuchaczy, zdobywając wiele prestiżowych nagród i nominacji.

Festiwal Form Etnicznych i Jazzowych został dofinansowany ze środków Miasta Gliwice.

Ewa Piasecka 

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj