Gliwiczanie wolny czas chętnie spędzają nad zbiornikiem Czechowice. Narzekać nie mogą także mieszkańcy powiatu. Jezioro Rzeczyckie (Dzierżno Duże), Dzierżno Małe czy Jezioro Pławniowickie to urokliwe miejsca. 


– Na Górnym Śląsku znajduje się blisko pięć tysięcy zbiorników wodnych. W znakomitej większości są one dziełem człowieka. Dlatego w literaturze fachowej od lat używa się pojęcia Górnośląskie Pojezierze Antropologiczne – tłumaczy profesor Mariusz Rzętała z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.

Z geografem i hydrologiem, profesorem Mariuszem Rzętałą z UŚ, rozmawia Błażej Kupski.


Gdy słyszę termin pojezierze, z automatu myślę o północy kraju. A tu się okazuje, że sam mieszkam w krainie jezior.

Uściślijmy: sztucznych jezior. Bo na Górnym Śląsku praktycznie nie ma wyraźnych form krajobrazu polodowcowego. Naturalne zbiorniki wodne można policzyć na palcach jednej ręki. Jeżeli już się trafiają, to starorzecza.

Czyli takie, które powstały w korycie dawnej rzeki?
Tak, na przykład poprzez odcięcie wałem od obecnego nurtu. Mają przeważnie sierpowaty kształt.

Pamiętam, jak na lekcji geografii wskazywałem położenie polskich pojezierzy – Mazurskiego, Pomorskiego czy Wielkopolskiego. Ale wspomnianego Pojezierza Górnośląskiego jakoś nie kojarzę.

Bo ten termin wykluł się dopiero w latach 70. minionego stulecia. Przez długi czas występował w cudzysłowie. Panował bowiem pogląd, że słowo pojezierze jest zarezerwowane dla terenów młodoglacjalnych, jakie powstały na skutek działania lądolodu. W ramach swoich badań naukowych postanowiłem policzyć, ile tak naprawdę na naszym terenie znajduje się zbiorników wodnych.

I ile panu wyszło?

Grubo ponad cztery i pół tysiąca! Większość ma małą powierzchnię, mniejszą od jednego hektara. Ale są i duże jeziora sztuczne – chociażby Goczałkowice, Paprocany, Pławniowice czy Dzierżno Duże. Kiedy policzyłem już ilość zbiorników oraz dodałem ich powierzchnię, mogłem obliczyć tzw. jeziorność Górnego Śląska.

Proszę jaśniej.
Jeziorność to stosunek powierzchni jezior do ogólnej powierzchni analizowanego obszaru. Wskaźnik ten podawany jest w procentach. Jeziorność Górnośląskiego Pojezierza Antropogenicznego wynosi ponad 2,7 proc.

To dużo, mało?
Kilkakrotnie więcej, aniżeli w sąsiednich krainach geograficznych. I – to jest chyba najciekawszy wniosek – porównywalnie z terenami młodoglacjalnymi, utożsamianymi z największą koncentracją jezior w Polsce.

Czyli Górny Śląsk jak Mazury.

Dlatego w kwestii używania terminu pojezierze naukowcy zawarli kompromis: OK, nazywajmy w ten sposób ten obszar, ale z przymiotnikiem antropogeniczne.

Nasz obszar jest mocno dotknięty ręką człowieka. Rozwój przemysłu przyczynił się do nieodwracalnych zmian krajobrazowych.

Rewolucja przemysłowa rozpoczęła się w XVIII wieku w Anglii, a na kontynent dotarła na początku XIX stulecia. Jednak już wcześniej na Górnym Śląsku dochodziło do przeobrażeń krajobrazu. Tutaj osiedlała się ludność napływowa, więc urbanizacja robiła swoje. W epoce przedindustrialnej ludzie zakładali stawy hodowlane, budowali groble, zapory, młyny. Powstanie fabryk, hut i nowoczesnych kopalń tylko zintensyfikowało te przemiany. Zaczęto na przykład wydobywać w wielkich ilościach piasek, którym uzupełniano pustki poeksploatacyjne w wyrobiskach górniczych. Kiedy piasek się wyczerpał, doły po nim zalewano. Tak powstały chociażby Pławniowice czy oba jeziora Dzierżno.

A czemu nie zasypywano?

Wybierano tańszy sposób rekultywacji.

Ekonomicznie zalewanie może być opłacalne. Ale co z ekosystemem?

Niestety, ekonomia nie zawsze idzie pod rękę z ekologią. W wyniku zalewania pól wydobywczych krajobraz uległ trwałej zmianie. Ekosystem lądowy został zastąpiony przez wodny. Pojawiła się inna flora i fauna.

W powiecie gliwickim największymi akwenami są Dzierżno Duże i Pławniowice. Pan badał oba zbiorniki.

Dokładniej przyjrzałem się temu pierwszemu. Powierzchnia Dzierżna Dużego wynosi blisko 520 hektarów. To dwa razy więcej niż Pławniowice. Utworzono go w 1964 roku w środkowej części doliny rzeki Kłodnicy przez zalanie dwóch wyrobisk popiaskowych, oddzielonych rozmytą obecnie groblą.
Jezioro Pławniowickie jest młodsze o dekadę. Mimo że oba jeziora są blisko siebie i mają podobną genezę, różnią się nie tylko wielkością, ale i przeznaczeniem. Pławniowice pełnią funkcje rekreacyjne. Dzierżno Duże to przede wszystkim naturalny odstojnik dla wód Kłodnicy. Chociaż niewiele brakowało, a i Pławniowice nie byłyby dziś miejscem kąpieli. Przez pierwszy okres istnienia zbiornik ten, od wschodu, zasypywany był odpadami pogórniczymi. Na szczęście szybko przerwano te działania.

Użył pan, charakteryzując Rzeczyce, sformułowania „odstojnik”. 
Od samego początku założono, że ten akwen będzie naturalną oczyszczalnią Kłodnicy. Na dnie zbiornika ma osiadać wszystko, co przyniesie rzeka. Szczególnie zanieczyszczona jest tzw. strefa cofkowa, czyli rejony wpływania Kłodnicy. Tam powinno się prowadzić podręcznikowe lekcje ochrony środowiska! W delcie gromadzi się wszystko: od materiałów pościekowych po miał węglowy – praktycznie cała tablica Mendelejewa. Dla mnie ten rejon jest strefą wielkiego zagrożenia ekologicznego. Wszystko dlatego, że Kłodnica do niedawna stanowiła jedną z najbardziej zanieczyszczonych rzek w Polsce! Odpowiedzialne za to były zakłady przemysłowe, gęsta zabudowa mieszkaniowa i przemysł ciężki. Dziś jest już jednak dużo lepiej.

Jakie są inne funkcje Dzierżna Dużego?

Na przykład przeciwpowodziowa. Rezerwa wody utrzymywana jest na poziomie sześciu milionów metrów sześciennych. W ostatnich latach zbiornik przyjął wiele razy nadmiar wody, ratując przed zalaniem okoliczne wioski. Inną, nieco zapomnianą, ale jeszcze 20, 30 lat temu bardzo ważną funkcją jeziora było utrzymanie odpowiedniego poziomu wody w Kanale Gliwickim. Dzięki temu możliwe było śluzowanie.
Dzisiaj Jezioro Rzeczyckie to także miejsce spacerów, wycieczek rowerowych, plażowania.

Ale woda tam śmierdzi!
Paradoksem jest, że im bardziej teren był zanieczyszczony, tym bardziej odradzała się... przyroda. Bo nikt w nią nie ingerował. Ludzie tam nie zaglądali, bowiem – jak pan wspomniał – śmierdziało. Natura samodzielnie się zregenerowała. Podobnie zresztą jak, na przykład, w Czarnobylu.

Przez Kłodnicę do akwenu wpływają ścieki, a w nich resztki pokarmów, co pasuje ptactwu. To raj dla ornitologów, szczególnie zimą.

Dzierżno Duże to jedna z ciekawszych ostoi zimowych dla ptaków wodno-błotnych w skali całego kraju. Najwięcej jest kaczek krzyżówek, głowienek i czernic. Pojawiają się gęsi białoczelne, gęsi zbożowe, perkozy dwuczube, krakwy. W wodzie występują też skorupiaki rozwielitki. Za ich sprawą, pod koniec lat 90. minionego stulecia, na brzegach wyrastały namioty zbieraczy. Ludzie odławiali plankton i oddawali do skupu. Skorupiaki są cenione przez akwarystów, gdyż stanowią niskokaloryczny pokarm dla mieczyków, gupików, skalarów.

Wspomniał pan o rybach. Zjadłby pan karpia z tego jeziora?

Nie. Zresztą, zdecydowana większość wędkarzy łowi tam typowo rekreacyjnie, trzymając się zasady „złów i wypuść”. Regulują to przepisy dotyczące szczegółowych i ogólnych warunków uprawiania amatorskiego połowu ryb na wodach ogólnodostępnych Polskiego Związku Wędkarskiego w Katowicach. Inna sprawa, że pływające tam okazy osiągają rekordowe rozmiary – chociażby wspomniany karp, ale też leszcze lub karasie. Kiedy badałem Dzierżno Duże i rozmawiałem z wędkarzami, ci, pytani, czy jedzą złowione ryby, zarzekali się: „No co pan, one śmierdzą fenolem”. Ale wiem, że panuje opinia, jakoby bezpieczniejsze dla zdrowia było łowienie w okolicach Kanału Gliwickiego. Bzdura – to przecież wciąż ta sama woda!

Ale czy duża ilość ryb to nie dowód, że woda w Rzeczycach jest czysta?

Nie. One mają tam po prostu znakomite warunki rozwoju, chociażby ze względu na łatwy dostęp do substancji odżywczych. Zresztą, nikt celowo tego zbiornika nie zarybiał. Ryby pojawiły się naturalnie, chociażby w wyniku migracji, tarła, przenoszenia ikry przez ptaki lub rośliny. 

W wakacje i dni wolne nad jeziorem Dzierżno Duże spotkać można miłośników sportów motorowodnych. Po tafli wody ścigają się motorówki i skutery.

Bo taki rodzaj rekreacji nie jest tam zabroniony. Nie ma strefy ciszy. A co nie jest zabronione, jest dozwolone.

Podczas upałów mnóstwo ludzi opala się na piaszczystej plaży Rzeczyc. Najbardziej odważni zażywają też kąpieli.

Tego bym stanowczo odradzał. Bo chociaż optycznie woda jest czysta, nie jest zdatna do kąpieli. Zanurzenie w niej można odchorować! Zresztą, w Rzeczycach nie ma legalnego kąpieliska, więc każdy, kto wchodzi do wody, robi to na własne ryzyko i własną odpowiedzialność.

Skoro to miejsce jest tak chętnie odwiedzane, może pora zastanowić się nad jego „przebranżowieniem”? Zbiornik ma potencjał, aby stać się bezpiecznym miejscem wypoczynku.

Do tego niezbędna jest poprawa jakości wody. Uporządkować trzeba by było wspomnianą już strefę cofki. W zachodniej części akwenu odpowiednia wydaje się metoda tzw. rury Olszewskiego. 

Na czym ona polega?

Mówiąc najprościej: na odprowadzaniu wód dolnej warstwy jeziora za pomocą rury działającej na zasadzie lewara. Inna nazwa to eksperyment kortowski. Po raz pierwszy metodę zastosowano w 1956 roku w Jeziorze Kortowskim, a pomysłodawcą był wybitny hydrobiolog, prof. Przemysław Olszewski.
Jest tylko jeden problem w przypadku Rzeczyc – trzeba byłoby odciąć dopływ zanieczyszczeń Kłodnicą. Oczyszczenie zbiornika nie jest prostą sprawą, bo sporo kosztuje chociażby bagrowanie.

Na kosztowność takich działań składają się: praca specjalistycznych maszyn, czasochłonność zabiegu oraz kwestia utylizacji zebranego osadu.

Bagrowanie w Rzeczycach już miało miejsce. Wtedy na wodzie pojawiły się maszyny przypominające dźwigi. Z ich pomocą usuwano warstwy osadów dennych. W tym przypadku nie było jednak problemów z utylizacją – zebrany materiał wysyłano do elektrowni w Rybniku, bowiem charakteryzował się wysoką kalorycznością.

Puśćmy wodze fantazji. Czysta, piaszczysta plaża z budkami gastronomicznymi, chroniony obszar „Natura 2000” wraz ze ścieżkami i stanowiskami dla ornitologów, urozmaicone ścieżki rowerowe wokół jeziora. Czy za 10, 15 lat może tak wyglądać Dzierżno Duże?

Wbrew pozorom jest to realny scenariusz. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby ze ścieków zrobić czystą wodę, nawet taką gotową do spożycia. Mamy dziś środki techniczne, by to wykonać. Ale, aby wspomniany przez pana scenariusz się ziścił, potrzebna jest współpraca Wód Polskich z samorządem. Chyba najbardziej takim rozwiązaniem zainteresowane powinny być władze Gliwice i powiatu gliwickiego. Bo one mają największe możliwości finansowe.
Zagospodarowaniu Dzierżna sprzyja konfiguracja jego dna. Wykorzystując dawną groblę, można stworzyć dwa oddzielne akweny. Z jednego korzystaliby wędkarze i ornitolodzy, a drugi byłby miejscem typowo rekreacyjnym, z wydzieloną plażą i kąpieliskiem.



Profesor Mariusz Rzętała

Geograf, hydrolog, nauczyciel akademicki, autor książek popularyzatorskich i naukowych, podróżnik. Absolwent Wydziału Nauk o Ziemi Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Autor lub współautor ponad dwustu publikacji z zakresu hydrologii, limnologii, kształtowania i ochrony środowiska, geografii fizycznej i turystyki oraz redaktor i współredaktor wielu opracowań książkowych. Inspirator i realizator badań środowiska geograficznego, działacz na polu dydaktyki oraz popularyzacji wiedzy geograficznej i turystyczno-krajoznawczej. Uczestnik wielu wypraw naukowo-badawczych, m.in. nad Bajkał, Zbiornik Bracki, w Sajany, na Półwysep Kamczatka. Opiekun naukowy Studenckiego Koła Naukowego Geografów Uniwersytetu Śląskiego, członek Polskiego Towarzystwa Limnologicznego, Polskiego Towarzystwa Geograficznego, Stowarzyszenia Geomorfologów Polskich oraz Stowarzyszenia Hydrologów Polskich. 

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj