W powstającej fabryce samochodów dostawczych marki Opel pojawić się ma 300 nowych miejsc pracy.  Jednocześnie ubywa ich coraz więcej w działającym zakładzie. Dyrekcja uprzedziła właśnie związkowców o ryzyku  przymusowych zwolnień grupowych.  Zagrożonych jest około stu pracowników. 
W lipcu tego roku ruszył ruszył kolejny, czwarty już na przestrzeni dwóch lat, program dobrowolnych odejść. Pracownicy zachęcani są również do skorzystania z oddelegowań do innych zakładów Opla, m.in. na terenie Niemiec. Władze fabryki podkreślają, że decyzje podyktowane są pogarszającą się sytuacją na rynku motoryzacyjnym i koniecznością dostosowania do niej poziomu produkcji. 

Do tej pory z programu dobrowolnych odejść, w trzech pierwszych turach, skorzystało ponad 600 osób. Obecna oferta, choć kusi bardzo atrakcyjnymi warunkami finansowymi – odprawy nawet do 21 miesięcznych pensji, nie spełnia raczej oczekiwanych rezultatów. W przeciwnym razie władze zakładu nie rozważałyby zwolnień pod przymusem. Że taki wariant brany jest pod uwagę, informują w piśmie do przedstawicieli związków zawodowych, działających w fabryce. Utrata zatrudnienia do końca października grozić ma około stu pracownikom. 

- Uruchomienie przymusowych zwolnień grupowych jest konieczne z uwagi na brak wystarczającej liczby osób gotowych do rozwiązania umowy o pracę w ramach programu dobrowolnych odejść. Zwolnienia przymusowe będą przeprowadzane równolegle do tego programu – przekazano reprezentantom załogi.

Choć, wydawałoby się, dyrekcja zakładu wyłożyła swoje stanowisko czarno na białym, oficjalnie nie potwierdza jednak planu przymusowej redukcji zatrudnienia. 

-  Z uwagi na pogorszenie sytuacji na rynku przedsiębiorstwo wdraża narzędzia, które pozwalają w sposób odpowiedzialny na te zmiany reagować. Należą do nich program oddelegowań do pracy w innych jednostkach grupy oraz, prowadzony od lipca, program dobrowolnych odejść. Potrwa on do końca grudnia tego roku. Przedsiębiorstwo prowadzi też wewnętrzne analizy różnych rozwiązań, ponieważ musi brać pod uwagę wiele wariantów rozwoju sytuacji rynkowej, jednak nie ma w tym zakresie żadnych decyzji – przekazuje Agnieszka Brania, rzeczniczka zakładu.

Rozżalenie pracowników jest podwójne. Mają jeszcze świeżo w pamięci sierpniową wizytę premiera Mateusza Morawieckiego w związku z budową nowej fabryki samochodów dostawczych. Wtedy, w blasku fleszy, mówiono o rządowym grancie na inwestycję, o rozwoju i nowych miejscach pracy. W tym samym czasie, w zaciszu gabinetów, powstawał scenariusz dalszych zwolnień.

Nie można przy tym zapominać, że powstająca, kosztem 1,1 mld zł, inwestycja to koło ratunkowe dla Opla w Gliwicach. Francuski koncern PSA, do którego należy zakład, zadecydował o skoncentrowaniu produkcji astry w zakładach w Niemczech. Z taśm w Gliwicach ostatnie egzemplarze tego modelu zjadą w 2020 roku. Pojazdy osobowe będą zastąpione produkcją samochodów dostawczych, która ruszy w 2021. Według zapowiedzi PSA, nowa fabryka wytwarzać ma 100 tys. aut rocznie. 
 
Według informacji zakładu, Opel w Gliwicach zatrudnia obecnie 2,1 tys. osób. 

(pik)



  
    
        

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj