Nasz ulubiony obserwator miejskiego życia - Marian Żegota – znowu w akcji.
W cyklicznych newsach pod wspólnym hasłem „Spacerek po Gliwicach” odnotowuje różne karygodne i, jego zdaniem, warte napiętnowania publicznego (czyli w gazecie) występki. No to jedziemy z Żegotą.

Najpierw na dworzec, a ściślej na pocztę, a w zasadzie do budki telefonicznej. Żegota tam był i złapał się za głowę, a potem za słuchawkę, by zadzwonić z meldunkiem do redakcji. Cóż go tak zbulwersowało? Brud. Kabinom telefonicznym należy się solidny prysznic. I odmalowanie. „W obecnym bowiem stanie może wytworzyć się taka sytuacja, że nie będziemy mogli dostać się do telefonu, gdyż zawadzać będą śmieci” - odnotowuje reporter.

Kiedy skończył już z budkami, chciał coś zjeść. I znowu zawód, bo …zamarzyła mu się sałateczka, ogóreczek, pomidorek, a tu same zrazy, brizole i rumsztyki. Żegota posmutniał więc i stwierdził, że kierownicy niektórych lokali gastro bronią nowalijkom dostępu do swoich kuchni. Rzadko gości na talerzach fasolka, a tak to mizeria, ale nie z ogórków. Reporter odnotował jeden wyjątek – restauracja Myśliwska.
(ml)
wstecz

Komentarze (0) Skomentuj