Do sporej niespodzianki doszło w Gliwicach. AZS Politechniki Śląskiej Gliwice w inauguracyjnym meczu rundy rewanżowej uległ na swoim boisku Sokołów SA Nike Węgrów 1:3 (17:25, 25:16, 20:25, 21:25).
Przed meczem murowanym faworytem były akademiczki. Wyższa pozycja w tabeli, łatwe zwycięstwo 3:0 w pierwszym meczu w Węgrowie. To były argumenty za tym, aby stawiać na gliwiczanki. Nawet przegrana w ostatnim meczu w Krośnie nie mogła studzić optymizmu.

Niestety, już pierwszy set zweryfikował te kalkulacje. Przy stanie 1:1 na linii zagrywki  stanęła pozyskana kilka dni temu z Chemika Police Justyna Raczyńska i rywalki odskoczyły gospodyniom na 1:7. Podenerwowany trener Wojciech Czapla wziął cza, a donośne „co wy robicie?” niosło się po całej hali. Reprymenda pomogła na chwilę. Gliwiczanki zdobyły kilka punktów, zbliżyły się do rywalek, ale od stanu 8:11 węgrowianki zaczęły ponownie budować przewagę. W pewnym momencie prowadziły już siedmioma punktami (17:10). Gliwiczanki seryjnie traciły punkty złą zagrywką. Trener Czapla dokonał zmian. Wpuścił na boisko Gutkowską za Stojek i Mołodsową za Grzechnik. Obie dały dobrą  zmianę. Akademiczki zdobyły trzy punkty pod rząd, ale to był ostatni ich zryw. Potem brylowały już przyjezdne. Prowadziły 20:14, 24:16. Skończyło się 25:17.
 
Drugi set, to diametralna zmiana wydarzeń na boisku. Od stanu 4:3 na boisku dominowały już tylko akademiczki. Udanie kończyły akcje Shapoval i Mołodsowa. Węgrowianki były bezradne.  10:5, 14:9. Gliwiczanki nie dawały się zbliżyć rywalkom. Pod koniec seta prowadziły już ośmioma punktami. Ostatecznie zwyciężyły 25:16.
 
Wydawało się, że akademiczki po falstarcie w pierwszym secie wezmą się wreszcie do roboty. Niestety, w secie trzecim znowu wróciły demony z premierowej partii. Początek na remis, ale im bliżej końca tym gorzej dla gospodyń. Węgrów odskoczył AZS-owi od stanu 8:9. Przy wyniku 9:13 trener Czapla wziął pierwszy czas. Jego zawodniczki dalej zawodziły. Przy stanie 11:17 drugi raz poprosił o przerwę. Tego dnia jednak żadna z akademiczek nie zagrała dobrych zawodów. Kiedy Nike odskoczyło na 20:14 było jasne, że to one wygrają seta. Wprawdzie gliwiczanki ruszyły w pościg, zmniejszyły przewagę do 4 punktów (18:22), ale ostatni głos należał do siatkarek z Mazowsza. Wygrały 25:20.
 
Widmo porażki stawało się coraz bardziej realne i chyba ten fakt zdecydował, że gliwiczanki zaczęły w czwartym secie wreszcie walczyć, a nie grać na stojąco. Początek partii oscylował wokół remisu (4:4, 7:7), ale potem znowu lepiej zaczęły się prezentować przyjezdne. I  scenariusz taki sam jak w drugim secie. Pierwszy time out trener Czapla wziął przy stanie 10:13, drugi, kiedy na tablicy widniał wynik 11:17.  Gospodynie doskoczyły na dwa punkty przy stanie 17:19, ale to był ostatni zryw. Inna rzecz, że sędziowie zaczęli popełniać skandaliczne błędy. A finałem ich niezrozumiałych decyzji była czerwona kartka dla Wojciecha Czapli (przy stanie 17:19 dla Nike). Pod koniec seta była jeszcze iskierka nadziei (18:22), ale rychło zgasła. Nike wygrało partię do 21 i cały mecz 3:1.

Trener Wojciech Czapla nie krył po spotkaniu zdenerwowania. – Dziewczyny nie dojechały dziś na mecz. Nie byliśmy zespołem tylko zbieraniną przypadkowych siatkarek. Moje dziewczyny myślały, że skoro łatwo wygrały w Węgrowie, to i dzisiaj zwyciężą na stojąco. Takie myślenie mści się. Poza fragmentami w czwartej partii, nie walczyły. Fatalną mieliśmy zagrywkę. Rzadko wypowiadam się o pracy sędziów, ale dzisiaj panowie Broński i Morowski byli w kiepskiej formie. 

To był ostatni mecz akademiczek w tym roku u siebie. Za tydzień gliwiczanki jadą do Krakowa, by zmierzyć się z Proximą. Potem nastąpi przerwa świąteczna. Rozgrywki wznowią 7 stycznia 2017 roku. AZS podejmować będzie MKS Kalisz.

AZS: Ewelina Toborek, Paulina Stojek, Aleksandra Stachowicz, Jekaterina Szapował, Anna Grzechnik, Majka Szczepańska, Daria Bąkowska (libero) oraz Justyna Kubica, Izabela Wasiak, Aleksandra Gutkowska, Martyna Tracz, Julia Mołodsowa, Patrycja Drożdzińska, Karolina Sawaniewicz.

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj