Jeden kierowca miał odpocząć w Bielsku-Białej, a dojechał aż do Gliwic, łamiąc tym samym przepisy dotyczące czasu pracy. Drugi, Ukrainiec, nie znał polskich zasad - firmę, w której pracuje, sprawdzi teraz inspektorat transportu drogowego. 

Na drodze wyjazdowej w kierunku Strzelec Opolskich w Pyskowicach policjanci zatrzymali do rutynowej kontroli ciężarówkę. Podczas sprawdzania tzw. wykresówek tachografu wyszło na jaw, że 55-letni opolanin nie przestrzega dobowych norm pracy za kółkiem. O godzinie 16.00 już prawie godzinę powinien korzystać z czasu na odpoczynek, który wypadł mu w... Bielsku-Białej. 

Mimo obowiązkowej przerwy, mającej trwać do północy, kierowca kontynuował jednak pracę, a potem, próbując zatuszować fakt łamania przepisów, podmienił wykresówkę.

- To jeszcze nie wszystko – mówi nadkom Marek Słomski, oficer prasowy gliwickiej policji. - Pojazd stanowił zagrożenie w ruchu drogowym z uwagi na awarię przewodów pneumatyki systemu hamulcowego. Efektem kontroli było zakazanie dalszej jazdy i konieczność odholowania samochodu, zatrzymanie dowodu rejestracyjnego oraz mandaty karne na sumę 1400 zł.

Słomski mówi, że podobna sytuacja miała miejsce przy ul. Toszeckiej. Tu, podczas kontroli ciężarówki jednej z gliwickich firm, okazało się, że zatrudniony jako szofer młody obywatel Ukrainy nie miał pojęcia o obowiązujących w Polsce przepisach. 

- Znalezione w kabinie wykresówki wskazywały, że kierowca nagminnie łamał czas pracy – mów nadkomisarz. - Wezwano więc dyspozytora firmy, na którą ostatecznie nałożono mandat w wysokości 2 tys. zł. Wystąpiono też do ITD o przeprowadzenie kompleksowej kontroli tego przedsiębiorstwa.

- Przy okazji przypominam, że przestrzeganie czasu pracy ciąży i na pracodawcy, i na pracowniku, zaś kary za łamanie obowiązujących przepisów są dotkliwe – dodaje Słomski. 


Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj